środa, 13 listopada 2013

!5. Dobra! Nie ważne! Idę!

Miesiąc póżniej.

#Ola

  Wczoraj miną  miesiąc od naszego ostatniego spotkania. Nic nie jest takie samo. najzabawniejsze jest to że znaliśmy się tak krótko ,a  zdążyliśmy się w sobie zakochać. Ale ten związek nie miał by sensu. Zbyt dużo cierpienia dla nas obojga. Ciężko mi było o nim zapomnieć. Ba , ja dalej tego nie osiągnęłam. Mam nadzieję że Jemu się udało. Zasługuje na naprawdę niesamowitą kobiete. Nie na taką jak Caro czy ja. Magda strasznie mi pomogła. Jej wsparcie było kluczowe w powrocie do normalnego funkcjonowania. W takich chwilach docenia sie to ,że ma się kogoś tak wspaniałego u boku. I nie mowa tu o płci przeciwnej.
-Ola co ty na to żeby pójść dzisiaj do jakiegoś klubu? Jest sobota, jutro nie pracujemy! -wyrwała mnie z rozmyślań przyjaciółka.
- Nie mam ochoty. Chociaż... Zgoda! Zabawmy się! - posłałam jej uśmiech.
-I to to ja rozumiem!
-Zaszalejemy dzisiaj! - Przytuliłam ją. - Ciiii... Idzie szefowa!  Pracuj!

Wieczór.
-Megi co ja mam ubrać! - niemal płakałam , stojąc przy szafie.
-Już ci coś pomogę wybrać. -podbiegła, odkładając swoje przygotowane rzeczy na łóżko.
-Ta jest świetna!- wygrzebała z mojej szafki śliczną beżową bombkę, z czarnymi wykończeniami. Klasyczna ale nie wyzywająca.
-No dobra i baleriny do tego?
-Tak! Te czarne! - krzyczała już ze swojego pokoju.

-No no świetnie wyglądasz powiem Ci! - pochwaliłam przyjaciółkę.
-No moja droga! Ty się chyba od zalotników dzisiaj nieodpędzisz!
-Przestań! To co idziemy? -gotowe wyszłyśmy z hotelu i w świetnych nastrojach podążyłyśmy so najlepszego klubu w Dortmundzie. Już od wejścia czuć było silną woń alkoholu. Postanowiłyśmy się dobrze bawić ale bez alkoholu się nie da, więc  podążyłyśmy do baru. Zamówiłyśmy  po drinku. Chwilę póżniej do Megi zagadała jakiś przystoniak , z którym po 10 minutach  rozmowy zniknęła na parkiecie. Ja w tym czasie zamówiłam kolejnego drinka i jeszcze jednego... Byłam już dość mocno pijana, kręciło mi się w głowię, wyruszyłam na parkiet.  Stracłam rachubę czasu więc nie wiem po jakimczasie ale dopadła mnie przyjaciółka i próbowała mnie wyprowadzić z lokalu, co nie spotkało się z moją aprobatą. Opierałam się jednak przyajciółka była silniejsza i udało jej sie mnie wyprowadzić z lokalu.
-Co ty robisz do cholery! Tak dobrze się bawiłam!- wybełkotałam.
- Dziewczyno ty jesteś kompletnie pijana!
-Po prostu się bawię! Nie bądz  taka święta!
-Czyli twoim zdaniem tak wygląda zabawa? Obmacywało ci echyba z 10 facetów na raz! 
-No i co z tego ? Zazdrościsz? Daj mi spokój! Moje ciało moje życie moja sprawa!
-Olka proszę Cię co ty mówisz?- w oczaach przyjaciółki pojawiły sie łzy.
-Dobra nie ważne idę! -wrzasnęłam i ruszyłam chodnikiem w stronę , jakąś ... Usłyszałam jeszcze krzyknięcie przyjaciółki, zobaczyłam dwa jasne punkty i ciemność. Przez chwilkę słyszałam jeszcze jakieś krzyki i wrzaski. Chciałam otworzyć oczy ale nie dałam rady. Czułam na sobie coś ciężkiego. ..


 # Marco.

 Znowu trening. Moje życie stało się nudniejsze od życia mrówki. Dom ,trening, mecz, dom.  I tak w kółko. Od kiedy Caro i Ola zniknęły z mojego życia, nie myślałem o żadnych nowych związkach. W całości oddałem się piłce nożnej. Często wieczorami przypominają mi się chwilę spędzonę z Olą. Tego roczne wakację  zapamiętam do końca życia! Taką dzewczynę spotkać to cud!
  Usłyszałem dźwięk telefonu.
-Słucham Cię Mats? -zapytałem z entuzjazmem.
-Cześć Marco! Mam sprawę.- usłyszałem jego przejęty głos.
-Mów!
-To nie rozmow na telefon! Możesz przyjechać? Wiem że jest późńo ale muszę z kimś pogadać.
-Dobra za chwilę będę ale o co lub kogo chodzi.
-Cathy mnie zostawiła.
-Stary kupie pare piw i za 10 minut będe.
-Dzięki!
-Spoko- rozłączyłem się i złapałem za kluczyki od mojego najszybszego samochodu, po drodze założyłem buty i portfel. Zakluczyłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Uwielbiam szybkie samochody. Chyba jak każdy facet, ale to moja słabość. Uwielbiam ten ryk silnika,komfort prowadzenia. Odjechałem. Wskazówka na zegarze w szybkim tępie się podnosiła, coraz wyżej i wyżej. Po chwili zaparkowałem z piskiem opon przy sklepie monopolowym i kupiłem 6 piw. Wrzóciłem je do bagarznika i w takim samym tempie jak poprzednio odjechałem. Pędziłem ulicami Dortmundu ,jednak zapomniałem że jest sobota i może być duży ruch. Zwolniłem, jednak upadł mi portfel . Chciałem go podnieść jednak nie mogłem go znaleźć po omacku. Na ulicy byłem tylko ja. Żaden samochód nie nadjeżdzał z naprzeciwka, na moim pasie również nikogo nie było, więc zdecydowałem schylić głowę i poszukać wzrokiem portfela. Jest! Mam go! Dźwignąłem głowę , i momentalnie obleciał mnie strach . Lecz było już za późno. Człowiek znajdujący się na ulicy odbił się od maski mojego samochodu z gigantyczną siłą, i wylądował około 3 metry przed samochodem. Więcej nie wiele już pamiętam. Tylko potłuczoną szybę, wybuchajęce poduszki powietrzne i czyjś krzyk , jakiś dziwnie znajomy. Czyj?


Przepraszam  za tak długą przerwę, ale miałam mały kryzys. Udało mi się coś takiego napisać.  Krótki ale jest.
Mam nadzieję żę jeszcze ktoś będzie miał ochotę to przeczytać.  Pisane na szybko bo pomysł był a czas nie koniecznie. :D Pozdrawiam i proszę o szczere opinie !!


środa, 30 października 2013

Ważne!!!!

Witajcie!! Na początku przepraszam że nic nie dodaję!
Niestety brak czasu! Wgl zastanawiam się nad sensem dalszego pisania! Mało komentarzy i wgl...
Tak więc postnowiłam że jeżeli nie znajdzie się przynajmniej 5 osób które będą to czytać to zakończe swoją blogerską karierę! Tak więc wszystko w twoich rękach!! :D Do zobaczenia!! :D Pozdrawiam! :D

niedziela, 22 września 2013

14.Kocham Cię! Wybacz mi że tak jest!

#Oczami Oli

Wzięłam głęboki oddech i pełna nadziei zapukałam do drzwi , które chwilę później się otworzyły, a moim oczom ukazała się.....Caroline! Tak! Ona! Poznała mnie. Szyderczo się uśmiechnęła.
-Zgubiłaś się czy coś? CZego tutaj szukasz? - odezwała się po chwili.
-Przyszłam do Marco. Muszę z nim porozmawiać.- zachowałam pozorny spokój ,a tak na prawdę to byłam zrozpaczona. Co ona tutaj robi? Wrócili do siebie? To nie możliwe!
-Marco nie ma. Poza tym nie jest już tobą zainteresowany. Nie łudź się! Co ty sobie myślałaś? Gwiazda futbolu i pokojówka? Śmieszna! Popatrz na siebie jak ty wyglądasz!
-Phh... Przynajmniej nie przypominam Helgi! Ej chyba ci się stek w kuchni przypala!-zirytowana jej odpowiedziałam. W niej się aż zagotowało! Momentalnie rzuciła  się na mnie ze szponami.
-Co ty wyprawiasz! Psychiczna jesteś!- broniłam się, ale zaczeła mnie ciągnąć za wlosy,a to było już za wiele! Wtedy niemiałam już żadnych oporów! Szarpałam ją za włosy,drapałam, i chyba nawet w geście obrony ugryzałam w ręke.
-Zostawisz Marco w spokoju czy mam ci oczy wydrapać ty wstrętna s*ko!?
-Nie zostawię przyjaciela z chorą psychicznie osobą! Lecz się!
-Caro co to za chałasy?-dobiegł głos z wnętrza domu. -Ola? Boże święty co wy wyprawiacie? Pojeba*o was? -rozdzielał nas.
-Boże Marco jak ty możesz być z nią po tym co Ci zrobiła? -rzuciłam poprawiając sukienke i odbiegłam.
-Ola! Ola, zaczekaj! -słyszałam głos chłopaka, ale nie obchodziło mnie to. Miałam ohtę uciec jak najdalej z tamtąd! Zapomnieć o blondynie! W oczach miałam łzy. Ciekły ciurkiem po mojej twarzy.
Po chwili dobiegłam do parku. Nie wiele myśląc usiadłam na jednej z ławeczek. Wtedy dopiero zauważyłam że moja ręka była dość mocno podrapana przez tamtą zdzirę! Kilka ran i krew. Głowa mnie bolała od szarpania. Ogólnie czułam się strasznie!

#Oczami Marco
  Wstałem dzisiaj dość wcześnie. Postanowiłem pójść pobiegać. Po około godzinnym rozruchu wrócilem i odrazu udałem się pod prysznic. Kiedy ciepły strumień wody relaksował moje ciało,usłyszałem jakies krzyki dobiegające z dołu. Szybko zakręciłem kran, ubrałem się i zbiegłem na dół. To co tam zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ola leżąca tuż przed wejściem do domu a na niej siedząca Carolin ,która szarpała jej włosy tak, że ta miała łzy w oczach.
-Ola? Boże święty co wy wyprawiacie? Pojeba*o was? - wykrzyczałem co poskutkowało tym że moja ex zostawiła w spokoju Olkę.Co to miało być? Skąd one się tutaj razem wgl wzięły? Wtedy przypomniało mi się że Caro miała dziś rano zabrać swje rzeczy z mojego domu. Krzyczałem za Olą, ale nie zwracała na to uwagi. Szybko wróciłem do domu ząłożyłem buty i pobiegłem za nią. Niestety już jej nie widziałem. Zrezygnowany postanowiłem usiąść na ławce w parku i przemyśleć to co się wydarzyło. Szedlem alejką w poszukiwaniu wolnej ławki. Usłyszałem głośny szloch. Coś we mnie drgneło. Rozglądnąłem się w około. Ujżałemm skuloną na ławce Olę. Była w opłakanym stanie.Krew spływała po jej ręce. Poczułem że moje oczy stają się wilgotne. Nie wiele myśląc usiadłem bez słowa na ławce.
-Przepraszam. - wydusiłem przez łzy. Ola się przestraszyłaii podniosła głowę. Kiedy zobaczyłem jej twarz wybuchnęłem strasznym szlochem. Była cała podrapana. Miała czerwone od płaczu oczy , a krew z ran spływała  wzdłuż jej skroni i nosa.
-Czego odemnie chcesz?- zapytała cicho.
-Nie jestem z nią. Ona była tylko po swoje rzeczy.
-Skończ już proszę! Już się dość przez ciebie opłakałam! Wolałabym cię nigdy nie poznać! -dławiła się łzami. Jej słowa bardzo mocno mnie zabolały. Nawet zdrada Caro nie była tak bolesna jak jej slowa.
-Pozwól mi ostatni raz sobie pomóc! Musi zobaczyć Cię lekarz. Później jeśli naprawdę będziesz tego chciała zniknę z twojego życia.
-Nic mi nie jest zostaw mnie proszę! Nie utrudniaj mi tego co już i tak jest dla mnie najtrudniejszą decyzją w moim życiu! Myślisz że ja nie mam uczuć? Marco, myślisz że jak ktoś kogo kocham najbardziej na świecie , rani mnie raz po raz, to mnie to nie rusza? Tyle wylanych łez, tyle nieprzespanych nocy... Myślisz że mi było łatwo? I napewno jeszcze przez długi czas łatwo nie będzie! -szeptała.
-Wiem! Wiem ja to wszystko zepsułem! Zniszczyłem coś, co było dla mnie najważniejsze! Miłość do Ciebie! I nigdy sobie tego nie wybaczę! Proszę Cię chodź ze mną do tego pieprzonego lekarza, bo jeśli ci się coś stanie to mnie wyrzuty sumienia całkeim zjedzą...
-Ale później raz na zawsze znikniesz z mojego życia!-wrzsnęła. Bez słowa wyszliśmy z parku, złapałem taxówkę i podjechaliśmy do szpitala. Oboje ciągle płakaliśmy, ale żadne z nas nie chciało tego ujawnić. Po chwili byliśmy już na miejscu. Zaprowadziłem ją pod izbę przyjęć. Ola weszła do środka a ja usiadłem w poczekalni. Czytałem jakieś ulotki leżące na stoliku. Postanowiłem na jednej z nich napisać list do Oli.

# Oczami Oli.
 Ryczałam tak głośno że nie zorientowałam się nawet kiedy obok mnie usiadł Marco. Próbował się tłumaczyć. Ale dla mnie to było już za dużo.W emocjach zaczęliśmy sobie nawzajem wyrzucać wszystkie krzywdy. Powiedziałam coś czego chwilę później mocno pożałowałam " Wolałabym cię nigdy nie poznać!" Te słowa zraniły go do tego stopnia że wybuchną niepochamowanym płaczem. Pierwszy raz widziałam płaczącego mężczyznę. W dodatku z mojej winy. Kochałam go strasznie! Nie chciałam żeby odchodził! Chciałam go mieć przy sobie jak najdużej. Ale wiedziałam że tak będzie dla nas lepiej. To była zbyt toksyczna znajomość.  Oboje zbyt dużo się wycierpieliśmy! T o nie mam sensu.
 Zgodziłam się pójść do lekarza , ale dodałam "Ale później raz na zawsze znikniesz z mojego życia! " Tak naprawdę, w środku moje serce krzyczało " Nie zostawiaj mnie! Ja cię potrzebuję jak tleny! Bez ciebie  cześć mnie umiera! Niepotrafię , niechcę żyć bez Ciebie! "
W ciszy przedostaliśmy się pod szpital. Byłam w kompletnej rozsypce. Weszłam na izbę przyjęć. Opowiedziałam mniej więcej co się wydarzyło. Opatrzyli mi rany podali jakieś leki, przypisali recepte. Jedna rana wymagała załorzenia szwów. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ale z drugiej strony wiedziałam że wtedy już nigdy nie spotkam Marco, blondyna ,który zawładną moim sercem ,myślami  i całym moim maleńkim światem.  Podziękowałam i wyszłam z gabinetu, chłopak poderwał się z krzesła. Chciał mnie chyba przytulić, ale mu na to nie pozwoliłam, choć o niczym bardziej nie marzyłam. Nie zważając na nic szłam spowrotem do parku. To niedaleko od  szpitala. Marco ciągle szedł tuż obok mnie. Nie ułatwiał mi sprawy. Kiedy byliśmy już w parku usidłam na ławce z podkulonymi nogami i wkońcu wykrztusiłam z siebie.
-Pamiętasz na co się umawialiśmy?
-Pamiętem ale...
-Uszanuj moja decyzję! To koniec! -przerwałam mu ,a w moich oczach znów pojawiły się łzy.  Wstałam z nerwów. Blondyn również. Przytulił mnie. Przytulił mnie ostani raz! Czułam jego bijące serce! Szybki oddech spowodowany płaczem. Cały świat przestał mnie obchodzić. Chciałam tak trwać do końca swojego życia! Po chwili podniosłam głowę sygnalizujęc że czas już iść. Spojżałam w jego oczy. Może też po raz ostatni. Były pełne niepokoju, tęsknoty, żalu, smutku. Otarłam łzy na jego policzku. Jednak sama również zaczełam mocniej płakać.
-Marco! Bądź szczęśliwy! Mam nadzieję że spotkasz dziewczynę która doceni to jakim niesamowitym jesteś człowiekiem!
-Już raz taką spotkałem! Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to naprawić! -wyszeptał.
Jego dłonie po raz ostatni powędrowały na moje policzki. Jego wilgotna od łez twarz zbliżyła się do mojej. Nasze usta się zbliżyły. Utoneliśmy w namiętnym pocałunku, wiedząc że moze to być nasz ostatni pocałunek, a za chwilę każdy rozpocznie nowe życie. Życie bez ukocanej osoby u boku!
-Żegnaj Marco! -szepnełam i odeszłam. Szłam przed siebie i patrząc w tył. W wielkim szoku doszłam do mojego tymczasowego lokum. Usiadłam na łóżku i chyba poraz setny już dziś rozpłakałam się. Sięgnęłam do torebki po chusteczki. Nie mogłam ich znaleść więc cała zawartość mojej małej koperówki wylądowała na łóżku. Znalazłam je i pojedyńczo znów wkładałam wszysto do torebki. Portfel, kosmetyczka, lusterko, dokumenty, karta hotelowa i świstek jakiegoś papieru, który zwrócił moją szczególną uwagę, rozwinęłam go. Z jednej strony jaka ulotka a z drugiej? List, list od Marco. Zaczełam czytać.


Kochan Olu!
 Czytasz to pewnie w momencie ,kiedy już raz na zawsze nasze drogi sie rozeszły. Chcę ci tylko powiedzieć, że dzięki Tobie wiem jak wygląda szczęście! Wiem co to znaczy miłość od pierwszego wejrzenia, wiem co to prawdziwa milość! Dziękuję ci za to! Wierze w to że prawdziwa miłość istnieje i kiedyś znów  nasze drogi się zejdą. Kiedy serca staną się naszymi drogowskazami , wtedy się spotkamy. Chcialbym być tam gdzie ty. Widzieć to co ty. Kochać to co ty.                                                                                                               Kocham cię.
                                                                                       Wybacz mi Boże, że tak jest.
                                                                                        Forever your Marco!





Witajcie !!!!!!! Dodaję kolejny!! Miał byc romantyczny a jest.... No właśnie jak się podoba!?? :D  Piszcię komentarze! Powoli będę kończyć tego bloga!! Pozdrawiam! ;D

 7 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!!!!!!!!!!

niedziela, 8 września 2013

13.Muszę go przeprosić za moje zachowanie !

#Ola

  Kiedy Marco to wszystko mówił,  zrobiło mi się gorąco, wręcz duszno. Miliony różnych myśli miałam w głowie. Do oczu zaczeły napływać mi łzy. Nie wytrzymałam i wybiegłam z sali. Jak on mógł? Wszyscy się na mnie patrzyli jak na idiotkę jakąś! Czułam na sobie dziesiątki nieprzychylnych spojżeń na raz! To było coś strasznego! Ale przecież ja nic złego nie zrobiłam! To on mnie potraktował jak zabawkę! Z użalania się nad sobą wyrwał mnie czyjś dotyk na ramieniu. Gwałtownym ruchem obróciłam się  o 180 stopni , a moim oczom ukazał się Mario.
-Przestraszyłem Cię?-uśmiechną się.
-Może troszkę. -odparłam zupełnie obojętnie.
-Co Wy tutaj robicie?- rozentuzjazmował się.
-Pracujemy! Nie widać?
-No tak ale jak to? Przecież jeszcze pare dni temu byłyście tam!
-Ale przenieśli nas tutaj! I mam nadzieję że nie maczaliście w tym palców!- skłamałam.
-Coś ty! Cieszę się że Cie widze.- przytulił mnie.
-Mario nie zapędzaj się!- lekko się uśmiechnęłam, jednak mimo wszystko odwzajemniłam gest. Mało tego! Gdzieś w głębi, również się cieszyłam że ich spotkałam! W końcu wiedzą że tu jesteśmy! Może teraz nam coś wyjdzie...
-Ałć! Twój wisiorek się o mnie zachaczył. - zaśmiał się kiedy chciałam wyswobodzić się z jego uścisku.
-Oj już odczepiam! -szybciutko starałam się go odhaczyć. -Gotowe!
-A już miałem nadzieję że tak chwilę postoimy!- spojżał na mnie zalotnie.
-Mario! -zgromiłam go wzrokiem.
-Oj dobra żartuję! Hmmm... Ola a czy to nie jest przypadkiem wisiorek od Marco?
-W zasadzie to nie...- spuściłam głowę w dół.- Znalazłam go chwilę po waszym wyjeździe.Wiedziałam że to breloczek ,który był przy portfelu Marco.
-Jakie to wszystko jest dziwne! Ty go kochasz, on cię kocha i nie jesteście razem.
-Przestań! Jemu na mnie nie zależy! Pijany jest!-zezłościłam się.
-Dziewczyno! On cię kocha bardziej niż można to sobie wyobrazić! Jak wracaliśmy z Hiszpanii to normalnie płakał! Udawałem że nie widzę ale no ... Jemu zależy na Tobie bardziej niż na piłce nożnej!! Jesteś pierwszą i zapewne ostatnią osobą która jest ważniejsza od kariery! Jak Boga kocham, w życiu go nie widziałem bardziej cierpiącego niż teraz!
-Przestań! A nie pomyślałeś że może ja go nie kocham!?-podniosłam głos, jednocześnie powstrzymując się od płaczu.
-Jasne! I dlatego nosisz jego wisiorek... -powiedział sarkastycznie.- Myślisz że nikt nie widzi jak ty na niego patrzysz? Zastanawia mnie tylko po co to wszystko! Nie wiem czy ty się boisz, że jak sławny to cię za chwilę zdradzi? Gdybym to o mnie chodziło, to może i tak by się stało, ale Marco? On jest zupełnie inny! Zastanów się dobrze żebyś później nie żałowała, bo mogłoby coś z tego być. Coś naprawde bardzo fajnego!- podsumował i odszedł. Ja chwilę później wróciłam do pracy. Zaledwie 15 minut później goście zaczęli się rozchodzić. A mnie w dalszym ciągu zastanawiało to co powiedział mi przyjaciel. Może ma racje! Może ja sobie tylko wmawiam że on mnie krzywdzi... Może powinnam z nim porozmawiać? Potrzebuję porady Megi. No nic teraz trzeba pracować.
   Kiedy sala była już posprzątana, udałyśmy się do pokoi.
-Musimy pogadać!-powiedziała dość poważnie Magda.
-Wiem!Tylko najpierw szybki prysznic!
-Zgoda! Ja pierwsza!-odpowiedziała i udała się do łazienki. Chwilę później już ja okupywałam nasz prysznic.

-No to słucham cię!- powiedziałam zamykając drzwi od łazienki.
-Siadaj! Muszę ci przmówić do rozsądku.- lekko się uśmiechnęła a ja wykonałam polecenie.
-Ty też?-zapytałam retorycznie.
-Ola! Co Ty do jasnej cholery wyprawiasz?!  Chłopak wyznaje ci miłość ,przy kolegach, współpracownikach, trenerze, dziennikarzach a ty tak poprostu zwiewasz? Oszalałaś? Co innego gdyby ci nie zależało... Ale ty go kochasz tak samo jak on Ciebie! Jak wybiegłaś z sali to się omal nie popłakał. Wyglądał jakby mu ktoś w pysk strzelił! Kompletnie się załamał! Chcesz odpuścić miłość twojego życia ,przez jakieś głupie, dziecinne foch? Oooo nie! Nie pozwolę ci na to!
-Masz rację! -wyszeptałam.
-Co? Już tak szybko?- nie ukrywała zdziwienia Megi.- Myślałam że mi się będziesz sprzeciwiać!
-Co ty! To wszystko racja!  Muszę go przeprosić za moje zachowanie. Podaj mi telefon. Mam plan!
-Jaki?
-Zobaczysz!- odpowiedziałam i wyszukałam kontakt i włąćzyłam tryb głośnomówiący.-Halo!
-Ola? No hej co tam?
-Mario jest tam może gdzieś Marco?- zapytałam.
-Nie, ja w domu jestem, a on u siebie a co? Coś się stało?- zdezorientował się.
-Mam prośbę! Możesz mi dać jego adres? Muszę z nim pogadać!
-No pewnie wyślę ci smsem za chwilę! Czyżby miało być lepiej?
- Mam nadzieję! Tylko proszę cie nie mów mu nic, ok?
-Spoko! No to powodzenia!
-Nie dziękuję! Pa!
-Pa!-usłyszałam głos bruneta i się rozłączyłam.
-Hmmmm...Dalej nie rozumię... -rozmyślała Magda.
-Jutro rano , pojadę do niego porozmawiać i przeprosić. Oddam mu też to! -wskazałam na mój dekold.
-Czyli ty chcesz mu dać szanse?- w jej oczach pojawiły się iskierki nadzieji.
-Tak!- uśmiechnęłam się.
-Moja kochana!!!-uścisnęłyśmy się.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym stwierdziłayśmy że należy iść spać.
  Przyjemne,ciepłe,letnie promienie rozświetlały nasz pokój. Obudziłyśmy się w dość dobrych humorach. Psuł je tylko lekki strach przed spotkaniem z Marco. Ale starałam się nie myśleć. Poranny prysznic i śniadanie czkające w pokoju poprawiały mi nastrój.Suszyłam włosy, kiedy magda wparowała do łazienki.
-Patrz co znalazłam.Ta sukienka była w twojej szafie ! Dlaczego ja o niej nic nie wiedziałam?- udawała złą.
-Kupiłam ją przed samym wyjazdem do Hiszpanii . Tak jakoś wyszło.-próbowałam się usprawiedliwić.
-Dobra zakładaj! Padnie jak cie zobaczy!
-Już już! Sekunda!
-Dobra jak będziesz gotowa to wyjdz!
-Spoko!

-I jak?- zapytałam.
-Oo mój bo....- usiadła na łóżku.
-Aż tak źle?
-Kobieto! Jak on się tam na ciebie nie rzuci to albo gej albo cie tak kocha że nie myśli o swoich potrzebach i najważniejsze dla niego jest twoje dobro! No i ty!
-Może być?- upewniałam się.
-Tak!! Taxi już czeka!! Daj znać jak poszło! Trzymam kciuki!- pożegnała mnie przyjaciółka.
Idąc przez hotel czułam na sobie spojżenia przechodzących obok osób. Nie powiem,przyjemne uczucie! Wsiadłam do samochodu i podałam kierowcy adres. Zamieniłam z nim kilka zdań w między czasie. Podróż nie trwała zbyt długo. Może dlatego że nie było jeszcze korków na mieście. Zapłaciłam przemiłemu taksówkarzowi i rozglądnęłam się po okolicy. Było zaledwie kilka domów. Cisza, spokój, zieleń. Pięknie! Zobaczyłam dom z numerem takim jak był w adresie. To zapewne dom Marco. Wzięłam głęboki oddech i pełna nadziei zapukałam do drzwi , które chwilę później się otworzyły, a moim oczom ukazała się.....Caroline!



Witajcie Kochani!! Zgodnie z obietnicą dodaję!! Długo się zastanawiałam czy napisać kogo zobaczyła za drzwiami ale ostatecznie doszłam do wniosku że nie zrobię wam tego! Tak więc Caroline powraca!!! I jeszcze namiesza!! Dziwny trochę ten rozdział ale.....
Dziękuję za komentarze, które naprawdę bardzo motywują!!

5 KOMENTARZY- KOLEJNY RZDZIAŁ!!!!!!!!!!!

PS. We wtorek Piszczu u Kuby Wojewódzkiego!!!!!!!:D:D:D:D <3 Moje serce skacze z radości a dusza goreje!!!;D Czy jakoś tak!   Pozdrawiam!! ;D

sobota, 7 września 2013

Nowy blog!!!!!

Witajcie Kochani!!!
 Postanowiłam założyć drugiego bloga!! Będzie on również o piłce nożnej. Nie będzie to jednak opowiadanie. Będe pisać artykuły. Będzie to raczej blog przeznaczony dla dziewczyn. Postanowiłam go założyć gdyż często spotykam się z taką opinią że piłka nożna jest sportem tylko dla mężczyzn, a kobiety nawet nie wiedzą co to spalony. Każdy artykuł będzie na temat czegoś innego. np. poruszenie tematu krytyki pod kierunkiem Roberta Lewandowskiego za słabą grę w reprezentacji i tak dalej... Mam nadzieję że się wam spodoba..;D Pierwsze posty już niedługo!! Pozdrawiam!!

http://z-perspektywy-dziewczyny.blogspot.com/      <-----------  Zapraszam!!


środa, 4 września 2013

12.Przepraszam że przerywam ale to bardzo ważne !

#Ola

  Czy znacie to uczucie, kiedy czujesz, że twoje serce jest rozbite na kilkanaście kawałków. Każdy innej wielkości. Każdy wyjątkowy. Każdy poświęcony czemu innemu. Te mniejsze , miejscom które polubiłam,dalszym znajomym. Te średnie wypełnia sentyment do domu rodzinnego ,dalszej rodziny i bliskich znajomych. Jednak pośród tej układanki najważniejsze są te trzy największe. Jednen wypełniony jest miłością do rodziców i rodzeństwa. Drugi należy do osoby która wie o mnie więcej niż ja sama- do Megi. Za to ten największy , najsilniejszy ,który jak dotąd był pusty, teraz należy do Marco. Jednak, kiedy z różnych powodów ,nie możesz okazać miłości, która przepełnia poszczególne elementy twojego serca, czujesz jak niszczy cię od środka. Tak jakby się mściła na Tobie że zepsułeś tę relacją. Im większy kawałek serca, tym większy ból. Znacie to?  Ja właśnie tak mam. Teraz, kiedy jestem w Dortmundzie, czuję to najbardziej. Znów opóściłam miejsce, które przecież tak lubiałam, tęsknie z rodziną. I ta myśl że jestem tak blisko Marco, a nie mogę z nim być... Dobijające.
   Kiedy doleciałyśmy do Dortmundu, na lotnisku czekał już na nas jeden z pracowników hotelu , w którym będziemy pracować.Zabrał nas na miejsce, tam dostałyśmy klucz do naszego pokoju. Rozpakowałyśmy się , odpoczełyśmy i stweirdziłyśmy że jesteśmy głodne więc udałyśmy się do restauracji hotelowej na kolacje.
-Co będziesz jesć Megi?
-Chyba omlet z pomidorem i bazylią a Ty?
-Oooo... To ja też chcę! -wyszczerzyłam się.
-No to ja pójde zamówić , przy okazji poznam się z tymi kelnerkami.
-Ok to idź sama bo ja nie mam sił.
-Za chwilę będę spowrotem!
-Spoko- odpowiedziałam i rozejżałam się po sali. Nie było zbyt dużo ludzi. Może dlatego że już dość późno... Niewiem. Zapatrzyłam się w wazon z kwiatami. I znów przypomniał mi się Marco! A dokładniej ta akcja, kiedy mnie przepraszał. Też przyniósł mi bukiet kwiatów. Były piękne. Tak jak każda chwila spędzona z nim. Może powinnam się z nim skontaktować? Dać nam szanse.... Nie , napewno już zapomniał. Nie jest zainteresowany. Muszę jak najszybciej o nim zapomnieć!
-Na co tak patrzysz? -zawołała entuzjastycznie Megi , trzymająca w dłoniach dwa talerze.
-Na nic poprostu się zamyśliłam! Oooo jedzenie!!!- zatarłam ręce.
-Znowu myślisz o Marco?- zmartwiła się.
-Nie myślałam o tym że muszę do rodziców zadzwonić bo się stęskniłam! - wymyśliłam na poczekaniu i udałam obojętną na słowo "Marco".
-No racja! Trzeba zadzwonić! Więc dzisiejszy wieczór stoi pod hasłem "podtrzymanie kontaktu z rodzinką"!
-Hahah... Racja! Ale to jak zjemy to pachnące omlety! -złapałam widelec i z apetytem wcinałam swój omlet. Razem z Megi wyglądałyśmy jak dziki z buszu, które przez tydzień nic nie jadły. Wcinałyśmy z prędkością światła.
 Po zjedzonym posiłku udałyśmy się do pokoju kierowniczki dowiedzieć się o pare szczegółów co do naszej pracy. Zaczynamy od jutra. Bedziemy na recepcjonistkami , sprzątaczkami i kelnerkami ,w zależności od tego jak dużo będzie do zrobienia i ile będzie ludzi na zmianie. Dla nas to żaden problem. I tak płacą lepiej niż w Polsce na stanowisku kierowniczym więc nie ma co narzekać.
Jutro będzie jakiś bankiet więc część zmiany spędzimy na recepcji ,a później będziemy obsługiwać na tym bankiecie. Jakiś klub czy stowarzyszenie wydaje przyjęcie bo jakiś tam sukces osiągneli. Nie zrozumiałyśmy dokładnie bo ta niemka zbyt szybko mówiła.
  Wróciłyśmy do pokoju i zaczeło się  obdzwanianie rodzinki i opowiadanie kilkanaście razy tego co się wydarzyło w ostatnich dniach. Oczywiście o Marco ani słowa! Później umyłyśmy się i padłyśmy jak trupy.
  Rano, kiedy obudził nas budzik , założyłyśmy czyste ubrania i zeszlyśmy na śniadanie. Standardowo musli z jogurtem a do togo kubek zielonej herbaty. Uwielbiamy to poprostu! Później dostałyśmy nowe uniformy i rozpoczełyśmy prace. Na początku kierowniczka oprowadziła nas po całym obiekcie. Później wróciłyśmy na parter ,gdzie przyjmowałyśmy gości hotelowych.
-Magda, Ola  jak wam idzie?- usłyszałyśmy głos kierowniczki.
-Chyba dobrze! Przynajmniej nam się tak wydaje. -odpowiedziała lekko przestraszona Megi.
-Rozmawiałam z Sarą , mówiła że jesteście profesjonalistkami ale nie myślałam że aż tak!
-Mamy to uznać za komplement?- zaśmiałam się.
-A jak inaczej! Dobra dziewczyny zostawcie to , zaraz siętym zajmę . Wy teraz pójdziecie obsługiwać na ten bankiet. Miałyście juz do czynienia z kelnerstwem prawda?
-Tak  od dwóch lat dorabiałyśmy sobie w weekendy na weselach jako kelnerki więc jesteśmy obcykane. - wytłumaczyałam.
-No to świetnie. Lećcie już bo za poł godziny się zaczną zchodzić.
-Dobrze. - odowiedziała Magda i udałyśmy się razem w stroną restauracji. Tam przywitałyśmy sie z dwiema barmankami , które mniej więćej nakreśmiły nam co mamy robić. Tak więc my będziemy musiały zająć się tym aby każdy gość dostał obiad , a później żeby brudnie tależe były pozbierane. Mamy również donosić drinki i inne zamówienia specjalne. Nie będzie źle. Tylko około 100 ludzi. To tak jak w Polsce małe wesele. Wszystko było już gotowe. Chwilę później zjechali się goście. Wszyscy praktycznie w tym samym czasie. W drzwiach się zrobił lekki korek. Poszłyśmy na kuchnie żeby poinformować że mogą już nakładać. Na sali wznosili za coś toast. Chwilę później zaczeła się bieganina  z tależami. Kiedy przechodziłam obok drzwi wejściowych nagle ktoś je otworzył. Stanełam jak wryta. Stali w nich Mario i Marco. Ten drugi odrazu mnie zauważyl. Staliśmy tak wpatrzeni w siebie. Moje serce zaczeło bić coraz szybciej, moja twarz się zarumieniła. W tym momencie dotarło do mnie że jeżeli zachwilę z tąd nie pójde to zaraz żuce mu się w ramiona. Tak więc szybko zmyłam się na kuchnie. Blondyn odprowadził mnie wzrokiem a po chwili zają miejsce obok przyjaciela.
-Eryk co to za przyjęcie?- zapytałam kucharza którego poznałam kilka godzin temu.
-Przed inauguracją nowego sezonu. Często takie u nas organizują z Borussi.
-Aha... - no to już wiem co tu robi Marco i Mario. Ale oni też wiedzą że tu jesteśmy. Może to i lepiej. Przecież nie będziemy przed nimi uciekać. Może teraz się nam jakoś ułoży. No nic! Lece z nastąpnymi tależami. Za każdym razem kiedy wchodziłam na sale widziałm jak przygląa mi się Marco. Olewałam to i robiłam swoje. Później musiałam przygotować nową zastawę na stołach. Wszyscy byli na parkiecie. Tylko kilka osób siedziało przy barze , w tym Marco. To co wydarzyło się później to był jeden wielki szok!


#Marco

   Nie miałem zabardzo ochoty na to aby iść na ten bankiet ale to mój obowiązek. Tak więc smętnie udałem się pod prysznic, który miał mnie orzeźwić. Poźniej założyłem mój ulubiony garnitur, ułożyłem włosy i zadzwoniłem po taxi. Pierwsze podjechaliśmy po Mario a później na ten cholerny bankiet.
-Jak zwykle spóźnieni!- uśmiechną się do mnie Gotze , kiedy wysiadaliśmy z pojazdu.
-Wejście smoka! Hahahah... Chyba się przyzwyczaili że zawsze ostatni jesteśmy!
 -Pewnie tak.-odpowiedział tuż przed drzwiami za którymi była sala bankietowa. Szybkim ruchem je otworzyłem. To co tam zauważyłem mnie zamórowało! Ola we własnej osobie! Stała 5 metrów ode mnie z tacą. Jak zwykle lekko rozczochrana. Poczułem nieokiełznane szczęście! Wiedziałem że teraz nie odpuszczę! O nie! Odeszła. Usiadłem i zaczołem obmyślać plan co zrobić by ją odzyskać. Mijały godziny a ja w dalszym ciągu nie zamieniłem z nią ani słowa. Postanowiłem wypić kilka drinków tak dla odwagi. Kiedy siedziałem przy barze i obserwowałem tańczące pary, wpadłem na genialny pomysł. Od razu przystąpiłem do realizacji. Wstałem , podeszłem do stołu i wyjąłem jedną różę z flakoniku. Wtedy szybkim krokiem udałem się na scene do orkiestry. Poprosiłem o mikrofon i przemówiłem:
- Przepraszam że przerywam ale to bardzo ważne. Chciałbym prosić abyście mnie wysłuchali. W moim życiu popełniłem wiele błędów. Teraz spróbuje jeden naprawić. Na tej sali jest kobieta ,która wywróciła mój świat do gory nogami! Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia! Zraniłem ją dwa razy ale mam ogromną nadzieję że mi wybaczy. Kiedy nie ma jej przy mnie, nie mogą się na niczym skupić, nie mam motywacji do działania, a moje serce cierpi. Ola proszę Cię wybacz mi! - wpatrywałem się w nią i gestem poprosilem żeby do mnie podeszła. Ona jednak zrobiła co innego...


#Ola

  Kiedy Marco to wszystko mówił,  zrobiło mi się gorąco, wręcz duszno. Miliony różnych myśli miałam w głowie. Do oczu zaczeły napływać mi łzy. Nie wytrzymałam i wybiegłam z sali.




Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział!! Malo ciekawy ale jest! Przemowę Marco pisałam kilka razy aż w końcu się poddałam i zostawiłam taką. Zastanawiam się narazie czy dać im trochę się nacieszyć sobą czy może niech jeszcze cierpią bez siebie... ;D  A wy jak myślicie?
 Jeśli chcecie kolejny to 5 komentarzy musi być pod tym postem! ;D

5 KOMENTARZY - KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!



Moje chłopaki prowadzą w tabeli!!! Oby tak dalej!! <3 <3 <3

niedziela, 25 sierpnia 2013

11.Straciłem ją na dobre.

#Ola

-No ja też nie chcę. A co byś powiedziała na Dortmund?-zadała nieśmiło pytanie Magda. Lekko się zesmuciłam i zamyśliłam.
-A co mi tam!! Mam gdzieś Marco! Jesteśmy młode! Możemy szaleć! Na podbój Dortmundu!! - przybiam piątkę z ucieszoną Megi.
-No i  to to ja rozumiem!! Będzie jeszcze lepiej niż tutaj!! Obiecuję Ci to!- przytuliła mnie przyjaciółka.
-To jak, idziemy do Sary??- pociągnęłam ją za rękę i poszłyśmy  do gabinetu naszej przełożonej. Kiedy załatwiłyśmy już wszystkie sprawy związane z naszym zatrudnieniem w Niemczech , wróciłyśmy do pracy. Ja zostałam na recepcji , a Magda przygotowywała pokoje na przyjęcie kolejnych gości. Modliłam się żeby niespotkać Marco ale wiedziałam że się bez tego nie obejdzie. Przecież dzisiaj się wykwaterowywują. Trudno jakoś to zniosę.
  Czas leciał a ja stojąc na recepcji przyglądałam się gościom hotelowym krążącym pomiędzy swoimi pokojami a wyjściem. Wszyscy byli wyluzowani, uśmiechnięci, nigdzie się nie śpieszyli. Cieszyli się towarzystwem swoich najbliższych. Dzieci cieszyły się tym, że rodzice poświęcają im nadzwyczaj dużo czasu. Kobiety chodziły dumne i przyklejone do swoich mężczyzn ,któży świata poza nimi nie widzieli. Ten hotel kipiał szczęściem.
-Halo , Ola! - ktoś mnie szturną.
-O przepraszam. Hej Mario.- lekko się ucieszyłam że nie było z nim przyjaciela.
-No witaj! Jak leci?- przezabawnie się do mnie uśmiechną.
-Jakoś leci..- spóściłam głowę- A u Ciebie?
-No dzisiaj wyjażdżamy i przyszedłem się jeszcze z tobą  pożegnać.
-Aha no to miłej podróży. - uśmiechnęłam się a Mario podszedł i mnie przytulił.
-Dzięki. Przepraszam za tamtego palanta. Widzę jak cierpisz, jak obydwoje cierpicie. Jesteś naprawdę świetną dziewczyną. Oddał bym wszystko byle mieć przy sobie kogoś tak wspaniałego jak ty. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. -Mario położył dłoń na mojej twarzy i spojżał w głęboko w oczy. Jego twarz się przybliżyła, a jego usta lekko muskały moje. Nasz pocałunek stwał się coraz bardziej namiętny. Przypomniałam sobię jednak Marco i odkleiłam się od chłopaka.
-Będę tęsknić! -usłyszałam z jego ust ,po czym szybko odszedł wkierunku windy. Wtedy dopiero wszysko do mnie dotarło. Cholera jasna czy to wszystko miało znaczyć że ja nie jestem mu obojętna? Ale mi zależy na Marco!! Przestań z tego nic nie będzie! Szkoda sobie tym wszystkim głowę zaprzątać! Wracam do pracy.

#Mario
  Kiedy Marco opowiedział mi szczegółowo wszystko co się wydażyło pomiędzy nim a Olą, poczułem jakiś dziwny ścisk w sercu. Było mi jej strasznie żal. Nigdy nie spoykałem tak wyjątkowej osoby. Drobniutka , nieśmiała, zwariowana, słodka.... Nie była mi obojętna! Ale mamy taką umowę z Marco , że nigdy nie podrywamy dziewczyn które się podobają kumplą! Jednak kiedy ją zobaczyłem, zapomniałem o wszystkim istniała dla mnie tylko ona! Chciałem się nacieszyć ostatnimi momentami z nią. Kiedy ją przytuliłem ,poczułem zapach jej perfum, nie wytrzymałem musiałem ją pocałować! Ona chyba nie była z tego powodu zadowolona więc szybko się zmyłem.

#Marco
 Za chwilę wyjeżdżamy z hotelu muszę jeszcze raz spróbować porozmawiać z Olką. Ale jeśli niebędzie chciała mnie słuchać to uszanują to. Kiedy szczerze rozmawialiśmy z Mario uświadomiłem sobie jakim ja skończonym dupkiem jestem. Chciałem jej nie ranić,a zrobiłem to dwa razy! MAm nadzieję że ani Ola ani Magda nie trafią nigdy więcej na takiego dupka jak ja!
-To co Marco idziemy? - usłyszałem głos przyjaciela, który akurat wszedł do pokoju po walizki.
-No niestety ,trzeba! - złapałem za torbę i wyszliśmy z apartamentu. -Widziałeś może Olę? - zapytałem nieśmiało.
-Tak ,była na recepcji. Patrz tam stoi Magda pożegnajmy się!
-Taki miałem zamiar! -ruszyliśmy w kierunku szatynki.
-Hej Megi! Chcieliśmy się pożeganać! Za chwilę wyjeżdżamy! No to trzymaj się Mała!- tulił dziewczynę Mario.
-No to trzymajcie się! Miłej podróży!- uśmiechnęła się lekko wyswobadzając się z uścisku i spojżała na mnie.
-No dzięki! Mam ogromną nadzieję że się jeszcze spotkamy!- wziąłem Magde w objęcia.
-Jestem niemalże pewna że się jeszcze spotkamy i to całkiem nie długo!! - uśmiechnęła się.
-No zapraszamy do nas! Zresztą mamy numery telefonów , skype więc jesteśmy w stałym kontakcie zrozumiano?- pogroził palcem Gotze.
-Tak jest! Trzymajcie się! -wróciła do swoich obowiązków , a my zjechaliśmy windą na parter. Drzwi się otworzyły a ja ujżałem JĄ! Piękną jak zawsze, akurat żegnała jakiegoś klienta hotelu, kiedy nasze spojżenia się spotkały. Momentalnie uśmiech z jej twarzy znikł, to był dla mnie kolejny cios.Podeszliśmy do niej. Patrzyłem na nią nieprzerwanie. Chyba ją to krępowało ale nie mogłem się powstrzymać. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Już wtedy , meldując się tydzień temu , byłem zauroczony jej pięknem. Kiedy ją poznałem ,okazało się że jest nie tylko piękna ale i mądra!
- Wczym mogę pomuc?- usłyszałem jej głos kiedy nadeszła nasza kolej.
-Chcielibyśmy się wymeldować.- powiedziałem smutno.
-Proszę o karty i dowody tożsamości. - mówiła wciąż z tą samą obojętnością. Podałem jej ,a ona znów stała się jedynym obiektem który mnie interesował. Spojżałem na jej twarz i dostrzegłem samotną łze spływającą wzdłuż jej nosa. Chcąc ją ukryć jeszcze bardziej spuściła głowę w dół.
-Przepraszam! Ola proszę Cię nie płacz! -wyszeptałem łamiącym się głosem.
-Proszę rachunek , i dowody. Dziękuję i zapraszam ponownie! Życzę miłej podróży!- spojżała na mnie i na Mario. Wyciągając portfel , poczułem że już długo nie wytrzymam, oczy zaczeły mnie szczypać a w gardle miałem gigantyczną gulę.Pośpiesznie zapłaciłem i szybko wyszedłem z hotelu , zostawiając za sobą przyjaciela i kobietę po za którą świata nie widziałem. Szybko na parkingu znalazłem swój samochód, wrzóciłem walizki do bagażnika i usiadłem na miejscu pasażera ,gdyż nie byłem w stanie prowadzić , chwilę póżniej zjawił się przyjaciel. Spojżał na mnie zmartwiony
-Stary będzie dobrze! Jeszcze ją odzyskasz ,a za parę lat będziemy się z tego śmiać.-poklepał mnie po ramieniu.
-Tsaaa... - odwróciłem głowę w stronę szyby i ruszyliśmy. Całą drogę myślałem o Oli. Samotne łzy co jakiś czas spływały po mijej twarzy. Moje serce było podzielone na miliony malutkich kawalków, które mogła poskładać tylko ONA.W końcu jednak zasnąłem z myślą że straciłem ją na dobre.


#Ola

 Kiedy chłopcy wyszli miałam cholernego doła. Właśnie straciłam cudownego faceta! Kilka łez poleciało z moich oczu. Szybko się jednak ogarnełam! W końcu w pracy jestem. Wyszłam z recepcji i  udałam się w stronę toalety.Kiedy szłam moją uwagę przykół jakiś mały przedmiot leżący na podłodzę. Podeszłam bliżej i go podniosłam. Był to mały breloczek. Hej ale ja z kądś go znam! Tak już wiem to breloczek ,który Marco miał przy swoim portfelu! Uśmiechnęłam się,zaciskając go w dłoni i wróciłam do obowiązków.


 Kika dni później. Lot dziewczyn do Dortmundu.

-Ola boisz się?- usłyszałam wystraszony głos przyjaciołki.
-Czego? Przecież już nie raz latałam samolotem. - zaśmiałam się.
-Nie o to mi chodzi. Boisz się o to czy sobie poradzimy?
-A dlaczego niby miałybyśmy nie dać sobie rady? Hej! Megi! Dla nas nie ma nic strasznego!
-Racja! A co jak go spotkasz?- dopytywała dalej
-To pokaże mu że potrafię żyć bez niego, chodź obydwie wiemy że to nieprawda!- przytuliłam się do przyjaciółki, ściskając jeszcze mocniej w dłoni brelok Marco , z którym od kiedy go znalazłam, się nie rozstawałam. Zawiesiłam go spowrotem na szyi kiedy nasz samolot startował. Chwilę później zasnęłam rozmyślając o  dupku  ,którego obdarzyłam tak silnym uciuciem...


 


Napisałam kolejny!! Wiem taki trochę smutny ale będzie dobrze!!
A teraz taki mały szantaż!!!

 5 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ!! ;D

 Wszystko zależy od was!!!!!

wtorek, 20 sierpnia 2013

10.Nie rób sobie kłopotu,bo ci jeszcze zdjęcie ze mnią do gazety zrobią i co wtedy. . .

#Ola 

   Poczułam jak ciarki przechodzą moje ciało. Oderwała się od niego. Marco spojrzał w moje oczy i powiedział:
-Ola, jesteś naprawde świetną dziewczyną i dlatego zasługujesz na to co najlepsze! Nie chcę Cię ranić ,bo bym sobie nie darował. Przepraszam za to, ale nie mogłem się powstrzymać. Źle się zachowałem. Wróćmy do opcji "przyjaciele". Nie lubię wakacyjnych romansów. Rozumiesz mnie?- mówił z przejęciem na twarzy.
-Ok rozumiem.-spóściłam głowę w dół i po chwili dodałam. - Muszę już iść! - i najszybciej jak potrafiłam zniknęłam z pola widzenia chłopaka. Chciałam być sama więc postanowiłam iść nieco inną drogą do hotelu ,tak aby mnie nie dogonił. W głowie miałam milion myśli na sekundę. Jeszcze raz analizowałam cały dzień. Każde zdanie wypowiedziane przez Marco. Zaraz kiedy doszłam  do wniosku że mu na mnie zależy, pojawiały się myśli wprost odwrotne. Ale jakby u nie zależało to by mnie nie całował! Chociasz gdyby jednak coś do mnie czuł to by o to walczył! Może by zaproponował żebyśmy przeniosły się na jakiś hotel w Niemczech czy coś... Nie , ja już sama nie wiem co mam myśleć! Jedno  jest pewne: cholernie mnie zranił! Do moich oczu zaczęły napływać łzy, świat jakoś dziwnie mi zawirował, poczułam się strasznie słaba...

#Marco
  Siedzieliśmy pod moim ukochanym klifem. Zabieram tam tylko osoby bliskie mojemu sercu. Ola jest wyjątkowa. Zupełnie inna niż Caroline. Jest  dobra, miła, świetnie się z nią bawię. Szczera do bólu,ale przy tym bardzo delikatna i subtelna. Zawsze pierwsze mówi ,a później myśli. Jak się zestresuje to zdarza się jej walnąć jakąś głupotę ale ja te momenty uwielbiam. Uwielbiam jak się czerwieni , uwielbiam jej minę kiedy się zorientuje co właśnie powiedziała. Jej uśmiech wyrażający wiecej niż wszystkie słowa świata. Kiedy jestem przy niej nic inne dla mnie nie istnieje. Cholera ,zależy mi na niej! A przecież nie chcę jej zranić. Ale nie mogę się jej oprzeć , muszę ją pocałować.
I zatonąłem w jej ustach. Czułem się taki szczęśliwy a zarazem byłem okropnie zły że nie mogę z nią być. Że nie mogą budzić się każdego ranka mająć ją obok. Że nie będę mógł zabierać jej na długie ,romantyczne spacery, kolacje, albo poprostu poleżeć w domu przed telewizorem. Wtedy zrozumiałem że muszę jej to powiedzieć. Delikatnie oderwałem się od jej ust, choć w głębi serca tego nie chciałem. Spojżałem w jej pięknę oczy i wiedziałem że muszę jej dać spokój. Z bólem serca powiedziałem:
- Ola, jesteś naprawde świetną dziewczyną i dlatego zasługujesz na to co najlepsze! Nie chcę Cię ranić ,bo bym sobie nie darował. Przepraszam za to, ale nie mogłem się powstrzymać. Źle się zachowałem. Wróćmy do opcji "przyjaciele". Nie lubię wakacyjnych romansów. Rozumiesz mnie?- jej reakcja mnie w sumie nie zdziwiła. Zasmuciła się poczym odeszł. Wiedziałem że muszę za nią pójść. Może się jej coś stać przezemnie, a teo bym sobie nie wybaczył. Pozbierałem nasze rzeczy i ruszyłem z Olą. W oddali zobaczyłem postać wyglądającą jak Ola, szła jednak inną drogą niż poprzednio. Powoli podążałem za nią. W pewnym momecie się zatrzymała, chwilę później upadła na chodnik. Aż zadrżałem! Podbiegłem do niej jak najszybciej potrafiłem. Była strasznie blada, pewnie zemlała. Przez głowę przelatywały mi różne myśli, wyjąłem telefon i wybrałem numer na pogotowie. Kiedy rozmawiałem już z kobietą przyjmującą wezwania, Ola otworzyła się otrząsnęła.Powiedziałem to tej kobiecie a ona stwierdziła że karetka nie jest już potrzebna , że to zwykłe omdlenie.
-Ola! Ola jak się czujesz? Wszystko ok? -pytałem zdenerwowany.
-Co się stało?- zapytała lekko zdezorientowana.
-Zemdlałaś! Dobrze że Cię zobaczyłem bo mogłoby się to źle skończyć.
-Dobrze już mi nic nie jest!- chyba przypomniało jej się wszystko.
-Chodź odprowadzę Cię do pokoju.- powiedziałem z troską w głosie.
-Dziękuję ale wezmę taksówkę. Nie rób sobie kłopotu,bo ci jeszcze zdjęcie ze mnią do gazety zrobią i co wtedy... - rzuciła, z żalem w głosię i watrzymała taxi, które akurat jechało.
-Ale Ola zaczekaj! Porozmawiajmy!- wykrzyczałem kiedy w końcu mnie dopuściła do głosu. Nie pomogło! Stałem jak głupi i patrzyłem na odjeżdzający samochód. Straciłem ją! Jaki ja głupi jestem. W ciągu tygodnia straciłem dwie kobiety! Co ze mną jest nie tak? Bo ja już sam nie wiem.
    Wróciłem do hotelu i  spakowałem resztę swoich rzeczy ,gdyż jutro popołudniu wyjeżdzamy. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem do łóżka. Dług jeszcze rozmyślałem jak ją przeprosić ,jednak zmęczenie wzięło górę i zasnąłem.

#Ola

 Kiedy otworzyłam oczy zobaczyam zdenerwowanego Marco klęczącego koło mnie. Miałm dziwne plamki przed oczyma ,ale pochwili ustąpiły a do mnie dotarło co  się stało. Zemdlałam . Wtedy wszystkie emocje związane z Blondynem i tym co się działo zaczęły powracać. Powstrzymywałam się od płaczu. Odrzuciłam jego pomoc ,złapałam taxi i szybko odjechałam. W samochodzie jednak już nie potrafiłam nad sobą zapanować. Wybuchnęłam płaczem. Dlaczego to wszystko musi być tak trudne? Czy nie mogłam się zakochać w chłopaku, który mieszka tu na stałe? Wtedy z moich rozmyślań wyrwał mnie kierowca.
-Wszystko w pożądku?- zapytał uśmiechając się lekko.
-Tak tak! Przepraszam ale już nie wytrzymałam, musiałam sobie popłakać.- otarłam i odwzajemniłam uśmiech.
-Proszę chusteczkę!
-Dziękuję , za uprzejmość!
-Nie ma za co. Już prawie jesteśmy.
-Ile się należy?- zapłaciłam należną kwotę z małym napiwkiem i szybkim krokiem podążyłam do swojego pokoju. Magdy nie było. Pewnie wyszła gdzieś z Mario. Nalałam wody do wanny i spędziłam tam około 30min. Wtedy usłyszałam Megi krzątającą się po pokoju. Ubrałam się w piżamę i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Ola! Coś nie tak?- zapytała a ja pokiwałam tylko głową twierdząco/
-Co się stało?- przejeła się.
-Marco się stał! -więcej już nie dałam rady powiedzieć. W gardle poczułąm wielką gulę. Zaczęłam ryczeć jak bóbr. Magda nic nie mówiąc pozwoliła mi się wypłakać.
  Odbyłyśmy długą rozmowę. Najpierw opowiedziłam jej o całym zajściu ,a później o tym co czuję do tego Blondyna. Zasnęłyśmy dopiero nad ranem. Bardzo pomogła mi rozmowa z przyjaciółką. Zawsze potrafiła mnie pocieszyć ale też pomóc spojżeć na sprawę inaczej. Za to ją kocham!
      Następnego ranka czułąm się już dużo lepiej ale postanowiłam go unikać. W dobrych humorach zjadłyśmy "śniadanie mistrzów"- bo tak Megi nazwała omlety z owocami , które spożywałyśmy. Po śniadaniu odrazu zaczęłyśmy pracę. W szatni przywitała nas Sara.
-Cześć dziewczyny! Jak tam? - zapytała z uśmiechem.
-Hej! A dobrze! A u Pani?- odpowiedziała za nas Magda.
-Leci po trochu.Mam dla was dobre wiadomości! Pozytywnie przeszłyście nasze szkolenie i szef zadecydował że chce was zatrudnić na stałę. Dostaniecie lepsze pieniądzę niż było we wstęnej umowię ale jest jedno "ale". - przerwała na chwilę trzymając nas w niecierpliwości.
-No ale jakie?-pomagałam jej.
-Będziemy musieli was przenieść na inny hotel, bo tu mamy komplet.
-A dokładniej gdzie?
-Chcecie być we dwie tak?- upewniła się.
- Tak!
- Więc do wyboru macie Petersburg w Rosji, Konya w Turcji i Dortmund w Niemczech.- spojżała na nas pytająco.
-Możemy się chwilę zastanowić?-zapytałam nieśmiało.
-Pewnie jakby co to wiecie gdzie mnie szukać.- udała się do swojego gabinetu.
-Jasne! No to jak? Gdzie chcemy zamieszkać?- zapytła podekscytowana Magda.
-Petrsburg odpada! Nie chce mieszkać w Rosji! Boję się teg kraju!- powiedziałam.
-No ja też nie chcę. A co byś powiedziała na Dortmund?





Jest i kolejny! Ale tak szczerze to zastanawiam się czy jest sens pisać kolejne bo mało osób to czyta! Jeszcze nie zdecydowałam ale......:(
Pozdrawiam stałych czytelników!! Mam nadzieję że rozdział się podoba!


CZYTASZ- KOMENTUJ!!!

czwartek, 15 sierpnia 2013

9.Już lecę Ropucho! :D

#Ola

-Masz szczęście! -odpoiwiedziałam i przekręciłam głowę w jego stronę. Nasze twarze dzieliły centymetry. Marco spojrzał w moje oczy i już miał mnie pocałować kiedy do pokoju weszła Magda.
- Już jest...em! - kiedy nas zobaczyła zatkało ją. Leżeliśmy na podłodzem, niemal że się całowaliśmy. W dodatku ja w samym ręczniku a ciuchy obok mnie. No ładnie! Teraz nie będę w stanie jej wytłumaczyć że między nami nic nie ma. Że to tylko tak wyglądało. Przecież my się znamy dopiero 5 dni! Tu nie ma mowy nawet o zauroczeniu bo to też wymaga czasu. My o sobie nic nie wiem! Zresztą co ja sobie głowe tym zaprzątam! On i tak by mnie nie chciał!
-To ja może już pójdę...- odpowiedział zmieszany Reus. - Do zobaczenia!
-Pa! - odpowiedziałyśmy równo , kiedy Marco zamykał drzwi.
-Ola co to było? Czy ja o czymś nie wiem? Czy wy się całowaliście??- zadawała pytania nieźle zszokowana Megi.
-Co ty! Poprostu się wygłupialiśmy! Brałam prysznic , myślałam że to ty weszlaś do pokoju i poprosiłam o ciuchy ,okazało się że to on, później wyszłam bo mi nie chciał podać ,podroczyliśmy się  trochę i tak mnie łaskotał że na podłodze wylądowaliśmy. To wszysko! - opowiadałam znudzona.
-Ola!!! On na Ciebie leci!! Moja papużka chodzi z piłkarzem!! Nie wierze!!- podjarała się.
-Magda , oszalałaś? Nie chodzię z nim! Weź się uspkój!- wrzasnęłam zbulwersowana.
-Oj no dobra już dobra Ty Mój Wróbelku!!- śmiała się , a ja wznowiłam moje przygotowania do wyjścia. Mam nadzieję że nasz spacer jest nadal aktualny! Postanowiłam się upewnić i wysłać sms-a do chłopaka. "Przepraszam za tamto w pokoju. Ps. Czy nasze spotkanie nadal aktualne? " Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. " Nie , to ja przepraszam! Nie powinno do tego dojść! Przyjaciele! Jeśli nadal chcesz gdzieś ze mną iść to jak najbardziej! ;)" Kiedy przeczytałam tego smsa od razu się uśmiechnełam , lecz gdzieś w sercu poczułam ukucie. Moja nadzieja, że coś z tego będzie została pogrzebana. "Przyjaciele"... Na co ja głupia liczyłam? Nie ważne! Postaram się być dobrą przyjaciółką , skoro nie mogę być kimś więcej. " To za dwadzieścia minut przyjacielu! Tym razem ja wybieram miejsce! ;) " -odpisałam , po czym wróciłam do przygotowań. Poprawiłam makijaż , włosy i założyłam wcześniej przygotowane ciuchy. Zeszłam na dół. Marco jescze nie było. Wysałam sms-a "Czekam Księżniczko! ;) ". Miałam zdecydowanie dobry humor! Wszystko mnie bawiło! Pomyślałam że to pewnie początkowa faza głupawki. I znowu zaczełam się śmiać , że tak pomyślałam. Mój telefon się zaświecił. Zobaczyałam koperte i podpis "Reus ;D ". Tekst wiadomości brzmiał " Już lecę Ropucho! :D " - i znowu wybuchnęłam śmiechem. Ropucho? Hahahaha.... Do różnych rzeczy mnie porównywali , ale do ropuchy pierwszy raz! Wtedy zobaczyłam zmierzającego w moim kierunku Blondyna. Dobrze wyglądał. Fajny t-shirt, szorty i beżowe Pumy.
- A ty co tak roześmiana? - zapytał , dziwnie na mnie patrząc.
-Z Ciebie Księżniczko! -wystawiłam mu język.
-Ropuszko możesz powiedzieć z czego dokładniej?- załapał i się ze mną droczył.
-Ropuchy nie mówią!
-To może Cię trzeba zamienić w księcia? - puśćił mi oczko.
-Sorry już raz dzisiaj próbowano! - ups..... ja to powiedziałam... Pomyśli pewnie że jakaś napalona jestem.... Znowu wtopa. Ale teraz trzeba jakoś wybrnąć.
- Może nieodpowiednia osoba się za to brała?
-Być może! - ohooo zorientował się że na niego lece, i daje do zrozumienia że to nie on jest moim księciem. W zasadzie to on jest księżniczką! -uśmiech wrócił mi na twarz.
- To gdzie mnie zabierasz?- zapytał zmieniając temat.
-To moja tajemnica! Dowiesz się na miejscu! -zaśmiałam się. -
-Nic nie powiesz?- zrobił minę zbitego psa.
-Nic! - byłam twarda.
-Ok! To jak było w pracy?
-Dobrze! A u Ciebie jak?
-Bywało lepiej, ale świat się nie wali.-posmutniał.
-Odzywała się?
- Próbowała przeprosić ale już za późno! Przejrzałem na oczy! Ona nie jest tego warta! Tego kwiatu jest pół światu! Zresztą nie mam zamiaru się z nikim wiązać! Mam dość tego wszystkiego! Randek, kolacji, sms-ów o treści " gdzie jesteś?" , " Kiedy będziesz?" , "Z kim tam jesteś? " ! Naprawdę , wyleczyłem się z kobiet na jakiś czas! -lekko się uśmiechną.
- Byle nie całkem! - wybuchnełam śmiechem.
-Nie, nie to mi nie grozi! - zaprzeczał przez śmiech.
-Ale wiesz, ty z Mario... Jak ktoś nie was nie zna ,to mógłby pomyśleć że wy parą jesteście!- dźgnełam go w bok.
-Zaraz do niego zadzwonie żeby jednak nie kupował mi takiej samej koszulki jak nosi. - udawał poważnego.
- Hahahahahah.... Nie mogę!! Hahahah...- złapałam się za brzuch, ledwo idąc. Mój śmiech był tak głośny ,że przechodnie zaczeli się dziwnie patrzeć.
-No co? Tak , tak ! Muszę to zrobić jak najszybciej! - błaznował dalej. - No dobra! Gdzie my idziemy? Gdzie ty mnie prowadzisz?
-Nie wiem! - wydusiłam z siebie nadal się śmiejąc.
- Jak to nie wiesz?- zdziwił się chłopak.
- Normalnie! Idziemy przed siebie! Przecież ja w tym mieście znam tylko cztery miejsca: Hotel, kręgielnia, park i targ!-nadal się śmiałam.
-Jesteś stuknięta!- pokręcił głową.
- Wiem! I za to mnie kochasz! - palnęłam! -Przyjacielu! - dodałam szybko , zeby jakoś to załagodzić!
-No to ba!!- śmiał się. Chyba zadziałało! Ufff....
- Zgłodniałam a ty? -szybko zmieniłam temat.
-No może weźmy coś na wynos!- zaproponował.
-Tam jest McDonald's ! Może Chicken Nuggets? - zaproponowałam.
-I Pepsi! Uwielbiam!- odpowiedział z enuzjazmem.
- To chodźmy!
     Stojąc w kolejce usłyszeliśmy rozmowę pary stojącej za nami. Wynikało z tego to że dzisiaj noc spadających gwiazd. Postanowiliśmy się udać pod klif. To to  miejsce w którym się upił po rozstaniu z Caro. Tam mieliśmy zjeść nasz posiłek przyglądając się niebu jednocześnie. Po drodze kupiliśmy jeszcze piwo, bo mi się zachciało. Bardzo fajnie się nam gadało. Nie zdążyłam się obejrzeć a już byliśy na miejscu. Usiedliśmy na piasku i wyciągliśmy opakowania z nuggetsami i Pepsi. Zajadaliśmy się w między czasie opowiadając sobie zabawne historie z dzieciństwa. Śmialiśmy się w najlepsze. Całkowicie zapomnieliśmy o gwiazdach.
-Marco chcesz trochę boo już nie dam rady!- błagałam go.
-Nie mam wolnej ręki. Podasz?- w jednej ręce trzymał napój a w drugiej telefon , który nam był niezbędny żebyśmy coś kolwiek widzieli.
-Otwórz buzie! - złapałam kawałek i go karmiłam. - Ał! Chcesz odgryźć mi palce?
- O przepraszam!- przeją się.
-Żartowałam!- wybuchnęłam śmiechem  i położyłam się na piasku.
- O Ty Ropucho!- rzucił wszystko i mnie zaatakował. A jego tajna broń na mnie to łaskotanie.
-Księżniczko proszę Cię już przestań!!
-Znowu  nic nie będe z tego miał! - udawał obrażonego , ale nadal mnie łaskotał.
- Oddam Ci ostatniego nuggetsa! -zaproponowałam z nadzieją że uda mi się go przekupić.
-Hmmm... No dobra niech Ci będzie.- puścił mnie a ja posłusznie oddałam mu pudełko z nuggetsami.
-MMmmmmmm...Pyszne... - wygłupiał się. Kiedy jadł, siedziłam chwilę w ciszy. Przyglądałam się niebu i myślałam o tym wszystkim  ,co mnie spotkało po wyjaździe z Polski. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos blądyna.
-Halo!! Ropuszko a Ty co tak nic nie mówisz?
-Ropuchy przecież nie mówią! - wystawiłam mu język.
-To może należy Cię odmienić całusem... - usłyszałm, po czym blondyn doś zdecydowanym ruchem się do mnie zbliżył. Nasze czoła i nosy się zetknęły. Poczułam jego oddech na swojej twarzy. Marco delikatnie musną moje usta swoimi. Poczułam jego lekki zarost, jego dłoń na moim policzku. Nasze usta się ponownie zetknęły. Tym razem na dłużej. Pocałunek był coraz bardziej namiętny. Położyłam dłoń na jego policzku. W mojej głowie panowała taka przyjemna pustka. Nie myślałam o niczym.
Nawet o Marco. No  może jednak troszkę o nim myślałam. Poczułam jak ciarki przechodzą moje ciało. Oderwała się od niego. Marco spojrzał w moje oczy i powiedział ....................




JEST KOLEJNY!!!!!!   Dziękuję wszystkim którzy chcę to wgl czytać....;D   <3
Nie mam ostatnio weny za bardzo ale postanowiłam jednak coś dodać. Mam nadzieję że choć jednej osobie się spodoba!:D Pozdrawiam!!


CZYTASZ = KOMENTUJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!  

               JAJJJJJJJJ!!!!! Polska-Dania 3-2 !!!! <3   Dziękuję Panowie!!!!  <3

środa, 7 sierpnia 2013

8.Zależy Ci na nim a takie głupoty wygadujesz. . .

#Ola

 O poranku poczułam delikatne promienie słoneczne na mojej twarzy. Były tak ciepłe że zdołały mnie obudzić. Lekko  się przeciągnęłam i pomyślałam o tym jak pięknie jest za oknem, jakie mam szczęście że tu trafiłam. Mam świetną prace, poznałam ciekawych ludzi... Hmmm... Baaaardzo ciekawych.... Przypomniała mi się wczorajsza akcja. Sama nie wiem co o tym myśleć...  Ciągle analizowałam każde nasze spotkanie od poznania się , do słów Mario-"-Ola , przepraszam Cię za tego idiotę! Za to co Ci powiedział i za to że Cie chciał zabrać na spacer po to abyś poznała Caro... Jak się trochę pozbiera to go nauczę jak się zdobywa kobietę." Zaintrygowało mnie to ostatnie zdanie. Czy on coś do mnie czuje? Czy poprostu mnie tylko lubi? Czy też może chciał się tylko zabawić? Hmm... Jakie zabawić? Przecież do niczego nie doszło! Ani nawet nie było blisko!
Dziewczyno , co ty sobie myślisz!? Mam zbyt wybujałą fantazje!! To tylko wakacyjny KOLEGA!!! - biłam się z myślami dobre pół godziny. Postanowiłam się trochę wyluzować i przestać o tym myśleć. Zerknełam na zegarek ,który wskazywał godzinę 7:40. Nagle usłyszałam jakiś dziwny hałas. Zdziwiłam się co to może być. Po chwili zorientowałam się że to mój brzuch. Po cichutku założyłam pierwsze lepsze luźne ciuchy związałam włosy w luźną kitkę i postanowiłam zjeść śniadanie i  przejść się po mieście. Zanim zeszłam na śniadanie napisałam jeszce kartkę dla Megi żeby się nie martwiła. Zamkęłam drzwi i z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę windy. W hotelowej restauracji było całkiem sporo ludzi jak na ósmą godzinę. Doładnie za 5 ale to szczegół. Na swoje śniadanie wybrałam musli z jagurtem i świeżymi owocami. Kiedy już dostałam wszystko czego potrzebowałam usiadłam przy wolnym stoliku tyłem do wejścia i rozkoszowałam się posiłkiem. Przyglądałam się starszemu małżeństwu , które siedziało obok. Mieli pewnie po 70 lat a byli w sobie  zakochani jak nastolatkowie! Trzymali się  za ręce i obdarowywali serdecznymi uśmiechami ,rozmawiając przy tym. Odwróciłam wzrok na duże lustro które było za barem. Patrzyłam w nie chwilę zamyślona i nieobecna. W lustrze ciągle widziałam wychodzących i wchodzących ludzi. Nie zwracałam na to większej uwagi, do czasu jak zobaczyłam w nim dwóch facetów. To byli Marco i Mario. Schowałam trochę głowę żeby nie widzieli że ja ciągle patrze lustro. Zatrzymali się w drzwiach i patrzyli w moją stronę . Wyglądali na zdenerwowanych. Mario chyba chciał wejść. Marco kiwał głową przecząco, po czym odwrócił się i oszedł. Mario zdezorientowany i zrezygnowany poszedł za nim. Zrobiło mi się cholernie smutno. Oparłam łokieć o stół podpierając na nim czoło. Mój wzrok był wbity w wnętrze miski. Łezka spłyneła po moim policzku. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. To był Mario. Przetarłam szybko twarz i uśmiechnęłam się.
- Hej Mała! Jak tam?- zapytał z tym swoim rozwalającym uśmiechem.
-Hej! Dobrze a u Ciebie?- recytowałam stałą gatke.
-No powiedzmy że też dobrze. Lece po coś do jedzenia i się dosiądę. Nie będę przeszkadzać?- zapytał z błagalnym wzrokiem.
-No co Ty!! Leć ,leć!! Czekam!- pośpieszałam go.
-Zaraz będę! -krzykną odchodząc.
-Co za matoł! - powiedziałm pod nosem. - Ale i tak go lubie! -wyszczeżyłam się.
-Już jestem z moim musli!!- cieszył się jak głupi. -Jak ja Cię kocham ty sobie tego nie wyobrażasz!! - mówił namiętnie do miseczki.
-O Mario też mam musli!!-zauważyłam. -Pyszne tutaj mają!- rozkoszowałam się kolejną łyżką posiłku.
-Lubisz?
-Ba! Uwielbiam!! - zaśmiałam się.
-Żółwik Mała!!
-Żółwik... - odpowiedziałam i przybiliśmy sobie i znów zajadaliśmy się. - A co u Marco? Jak on  się czuje po tym wszystkim?- w końcu zapytałam lekko zdenerwowana. Mina mario zrzedła. Nie był to chyba najlepszy moment na o pytanie. No ale teraz to już za późno.
-No wiesz... Kaca ma jak cholera! Ale to przejdzie szybciej niż złamane serce... Wiesz ,tyle co ten chłopak już przeszedł przez dziewczyny to my wszyscy jego koledzy razem wzięci tyle nie cierpieliśmy. On zasługuje naprawdę na kogoś wyjątkowego. Caro próbowaliśmy mu wybić z głowy już na początku ich znajomości ale się nie udało. Później zdradziła  go a on niec! Wybaczył jej to! Może się przez to pogniewasz ale jak zaprzyjaźnił się z tobą to miałem nadzieję że coś z tego będzie i że da sobie spokój z jędzą - Caro...- zamartwiał się.
-Mario proszę Cię! Czemu niby tak myślałeś? Ja i Marco? To nie realne!! - drążyłam temat.
-No rozmawiacie po nocach godzinami, zaprosił Cię na spacer...- wymieniał ale szybko mu przerwałam.
-Przez telefon rozmawialiśmy tylko raz jak mu psa zamordowali, a na spacerze miałam poznać jego teraz już ex. Więc proszę Cię nie wymyślaj mi tu głupot. denerwowałam się ale żeby to ukryć sztucznie się uśmiechnęłam.
- Pozatym....- przerwał, uniusł brew i się uśmiechną
.-Pozatym to co?- próbowałam się jak najszybciej dowiedzieć.
-Powiem Ci innym razem bo ktoś tutaj idzie.- powiedział i spojżał za mnie. -Cześć Marco!
-Cześć Wam! - odwróciłam się i zobaczyłam blondyna z bukietem kwiatów.
-To ja może was zostawię.. - zaproponował Mario i nie czekając na odpowiedź odszedł.
-Cześć Marco! - powiedziałam skrępowana.
-Hej! Ola , chciałbym Cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Nie powinienem tak reagować... Tyle dla mnie zrobiłaś. Czuję się jak ostatni idiota. To była dla mnie okropnie trudna sytuacja. Wiem że to mnie nie tłumaczy ale postaram Ci się to wynagrodzić. Jeśli oczywiście po tym wszystkim będziesz mieć w ogóle ochote na mnie patrzeć.- skruszony się tłumaczył.
-Marco rozumiem Cię! Racja poczułam się wtedy hmm... zraniona? Ale już o tym zapomniałam. - uśmiechnełam się szczerze.
-Ale ze mnie idiota! Proszę to dla Ciebie na przeprosiny.- wręczył mi kwiaty.
-Dziękuję! Piękne są! Przestań! Nie mów tak! Kazdy ma chwilę słabości!- szturchnęłam go w ramię.
-Chodź tu!- powiedział blondyn i przytulił mnie. Znów TE jego perfumy... Tak na mnie działały... Tkwiłam tak w jego objęciach przez chwilę. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Czułam się tak bezpiecznie.
-Przeprosiny przyjęte! Teraz leć na śniadanie to dobrze zrobi na kaca! -dźgnęłam go w brzuch.
-Ej ej! A to za co! - uśmiechną się udając obużonego.
-A musi być za cos? Tak po prostu! A co? - uniosłam brew.
-Oj dobrze dobrze już się nie złość! Złość piękności szkodzi!- pogroził mi.
-Oooo kochany o to się nie martw! Gorzej już być nie może! Nawet jakbym się cały czas złościła!- powiedziałam z udawaną powagą.
-Coś ty oszalała!? Jesteś piękną kobietą! Wiesz ile facetów marzy o tym żeby mieć choć w połowie tak piękną kobietę jak ty?! Ty sobie tego nawet nie wyobrażasz! -mówił (chyba) całkiem serio.
-Przestań proszę Cie! Lustra pękaja jak się przelądam! - wybuchłam śmiechem.
-Ja kobiet nie rozumiem!- powiedział zrezygnowany.
-Widać! - wymskneło mi się. Jego mina się diametralnie zmieniła. -Kurczę Marco , przepraszam! Nie chciałam! To nie tak! Wybacz...- zażenowana spóściłam głowę. Wtedy usłyszałam jak krzesło się odsuwa. Marco wstał i odszedł bez słowa.
-No ładnie! Olka jaka ty głupia jesteś!! Następnym razem sobie chyba język odetne jak palnę taką głupotę.- biłam się po głowię.-Było już tak dobrze! Zależy Ci na nim a takie głupoty wygadujesz.-wtedy usłyszałam odsuwające się krzesło i czyjś głos.
-Mówiłaś coś może do mnie?- to był Marco!
-Absolutnie! To do siebie! Chyba nie podsuchiwałeś?-zapytałam zarumieniona.
- Wszystko słyszałem! Dosłownie wszystko!- udawał poważnego.
-Czyli?- dopytywałam.
-Nie słyszałem tylko jak mówiłaś " Takie głupoty wygadujesz." Nic więcej.. A co ominęło mnie coś ciekawego? -śmiał się.
-Nie nie! Użalanie się nad sobą..- odetchnęłam z ulgą , choć nie byłam pewna.
-Co robisz wieczorem? Może byśmy gdzieś poszli? Tak na przeprosiny?- zaproponował  słodko się uśmiechając. Zaśmiałam się. -No co? Nie chcesz?- przeją się.
- To nie tak tylko.... Czy my zawsze musimy wychodzić gdzieś na przeprosiny? Poza tym ja się nie gniewam! Chyba że ty.
-Racja! A jak palec? - złapał za moją dłoń. Mmmm... Miał takie silne , miękkie dłonie.
-Dobrze już.
-To może poprostu gdzieś razem wyjdziemy jak przyjaciele? - zapytał nadal trzymając moją dłoń.
-Jak przyjaciele? Zgoda! - posłałam mu szczery uśmiech , który odwzajemnił. - Jedz bo do obiadu nie zdążysz! -zawołałam kiedy zauważyłam nadchodzącą Megi. Marco  póścił moją dłoń a Magda się przysiadła.
-Cześć wam! - powiedziała. Chyba była w lekkim szoku po tym co zobaczyła.
-Heja! Jak się spało? -odpowieniałam jej.
-A dobrze dobrze! A Ciebie co tak szybko tu pognało? - marszczyła czoło porozumiewawczo.
-Spać nie mogłam to pomyślałam że zjem i na spacer pójde , ale te dwa głupki mnie zatrzymały!- popatzyłam na Marco , śmiejęc się.
- Oooo przepraszam! W takim razie na spacer pójdziemy wieczorem ale już bez dodatkowych atrakcji! -powiedział wstając z fotela z pustą tacą.
-Ok mi pasuję!
-To o 8 będe czekać tam gdzie zawsze! Miłego dnia wam życzę! Do zobaczenia! Pa Megi! - krzyczał odchodząc.
-Pa! - odpowiedziałyśmy równo.
-Możesz mi powiedzieć o co tu chodzi?- zapytała zdziwiona Magda! Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami a w między czasie kończyłyśmy śniadanie.
-No no!! Ktoś tu się zakochał!! - uiosła brew.
-Oszalałaś?! My się znamy zaledwie kilka dni! -odpierałam ataki przyjaciółki.
-Tłumacz się tłumacz... Ja i tak swoje wiem! - olała mnie.
-Dobra dobra! Lepiej się zbierajmy do pracy! -szturchnęłam ją, po czym podziękowałyśmy za śniadanie i udałyśmy się w stronę recepcji.
-Dzień dobry Sara!- wrzasnęłyśmy uśmiechnięte.
-O cześć dziewczyny! Dobrze że już jesteście! Muszę was o coś zapytać! - przerwała a my czekałyśmy o co może chodzić.- Coś często widuję was z tymi piłkarzami. Czy was coś łączy?
-Zaprzyjaźniliśmy się.
-Chcę was tylko poinformować że my nie ponosimy konsekwencji w razie jeśli którejś by się coś stało. Możecie robić co chcecie , to wasze życie , tylko na siebie uważajcie! To gwiazdy! Już nie jedną naiwną skrzywdzili. A teraz się przebierajcie i do pracy! -uśmiechnęła się do nas.
-Będziemy pamiętać!-odpowiedziałśmy udając  się do szatni dla personelu. Tym razem nas rozdzielili. Ja byłam na recepcji a Megi sprawdzała czy wszystkie pokoje są gotowe na przyjęcie gośści. Czy jest czysto , czy wszystko działa i takie tam... Dzień mi się strasznie dłużył! Nie mogłam się już doczekać spotknia z Marco. Widzieliśmy się kilka razy w ciągu dnia , kiedy gdzieś wychodzili ale to nie to samo. W końcu zegar wybił 19:00 i  moja zmiana dobiegł końca. Jest! Nareszcie!! Popędziłam jak poparzona do pokoju. Wyjęłam z szafy wszystko co potrzebne i udałam się pod prysznic. Po 20 minutach ,kiedy już suszyłam włosy, do pokoju weszła Megi. No bo kto inny.
-Madziu słoneczko ty moje podasz mi tą bieliznę co leży na łóżku bo zapomniałam zabrać ze sobą? - błagalnym głosem zawołałam.
- Dobrze kochanie! Już podaję! - usłyszałam głos.
-Marco? Oszalałeś nie wchodz! Jestem nie ubrana!-zaczełam krzyczeć  ale mimo to drzwi się otworzyły.Zobaczyłam rękę , a w niej moja bielizna.
-Marco ty idioto!- wybuchnęłam śmiechem.
-Idioto? A przed chwilą było słoneczko ty moje! - śmiał się.
-Głupek!- krzyknęłam zapinając stanik.
-Może potrzebujesz pomocy?-usłyszałam chwilę później.
-Dzięki poradzę sobie! A mógłbyś mi podać jeszcze te ciuchy? -prosiłam.
-Sorry ale tak wygodnie mi się tu leze że mi się nie chce.-bajerował mnie.
-Kochanie ty moje jedyne no proszę Cię!!- śmiałam się.
-Przykro mi i tak Ci nie wierze!- był nie ugięty.
-Ooooo ty! To nie patrz bo jestem w ręczniku!- wychyliłam głowę zza drzwi.
-W ręczniku mówisz?- uniusł brew znacząco.
-I w bieliźnie! No już zasłaniaj oczy!- śmiałam się.
-Nie patrz!
-Już?
- Nie!!
-Patrze!
-Nie!
-Za późno!
-Głupek- wystawiłam mu język.
-Ooooo.... Teraz to zobaczysz!- zerwał się z łóżka i ruszył w pogoń za mną. Oczywiście nie miałam szans.
-Mam Cię! I teraz zobaczysz! - śmiejąc się położył mnie na ziemi i zaczoł łaskotać.
-Nie!!  Marco! Proszę cię! Już wystarczy! - jąkałam przez śmiech.
-A co ja z tego będę miał? -droczył się.
-To że Cię nie zabiję! - wierzgałam się.
-Oj no dobra już Cię puszczam.- powiedział i położył się obok mnie.
-Masz szczęście! -odopiwiedziałam i przekręciłam głowę w jego stronę. Nasze twarze dzieliły centymetry. Marco spojrzał w moje oczy i ...........




Witam wszystkich którzy wgl to czytają!!!
Dziękuję za nominację i za komentarze kochani!! ;D  <3
Oddaję kolejny pod waszą ocenę... Co prawda średnio mi się podoba ale trudno...;D


CZYTASZ- KOMENTUJ!!!

A tu macie jednego z najbardziej podziwianych przezemnie ludzi w tym kraju!!! ;D
Kuba!!! <3 

 


piątek, 2 sierpnia 2013

The Versatile Blogger
Zostałam nominowana do "the versatile Blogger" przez Piszczu26!! Dziękuję!! <3


Zasady konkursu:
1.Podziękować nominującemu u niego na blogu.
2.Pokazać nagrodą "versatile Blogger" u siebie na blogu.
3.Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebię.
4.Nominować 8 blogów które na to zasługują.
5.Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


7 faktów dotyczących mnie.
1.Tak naprawdę mam na imię Paulina! :D
2.We wrześniu idę do liceum... :/
3.Jestem leniwa....
4.Nie przepadam za Nutellą!! O.o
5.Nie mogę żyć bez piłki nożnej.
6.Nie lubię prostować włosów i się malować.
7.Nie lubię bałaganu!!



Blogi które nominuję:
http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/
http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.com/
http://julka-i-gotzeus.blogspot.com/
http://fellinlovewithbvb.blogspot.com/
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
http://reusowa.blogspot.com/
http://jameinbrudermarcoreus.blogspot.com/
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

 
 
 

7. Ty gnoju! A ja myślałem że jesteśmy przyjaciółmi!!

#Ola

- To jak? Gdzie idziemy? - zapytałam entuzjastycznie.
-Witaj! Zabiorę Cię w fajne miejsce. Tam poznasz moją UKOCHANĄ!....-odpowiedział Reus i ruszył w stronę chodnika. Coo?? UKOCHANĄ??? Moja mina zrzedła. Byłam w szoku! Jak ukochana? Nic nie mówił że kogoś ma! Myślałam że coś zaiskrzyło. Widocznie się myliłam. Zresztą co ja głupia sobie myślałam. Przecież on nie chciał by kogoś takiego jak ja! Skąd mi w ogóle przyszło coś takiego do głowy. Szliśmy chwilę w ciszy. W końcu Marco postanowił ją przerwać.
-Jak było w pracy?- zapytał jakby go to obchodziło.
-Pracowicie! Dzisiaj dość dużo ludzi musieliśmy zakwaterować , sporo osób dzisiaj też opuszczało nasz hotel, także sam rozumiesz... Ale nie jest źle! W Polsce napewno nie zarabiałybyśmy tyle co tutaj! Pozatym miasto jest piękne , fajni ludzie , jedzenie też smaczne. Mam nadzieję że nas tutaj zatrudnią na stałe! Jak nie w tym hotelu to może nas przeniosą do któregoś z pozostałych hoteli  z sieci. Zobaczymy za kilka dni.- nawijałam żeby ukryć to że się zasmuciłam na wadomość że kogoś ma.
-Będzie dobrze! Jeśli wszystkich obsługujesz tak jak nas , to głupi by byli jakby Cię nie zatrudnili!-mówiąc to lekko mnię obją ale tak po przyjacielsku, na pocieszenie. Poczułam jego perfumy. Uśmiechnęłam się i poczułam że moje policzki robią się czerwone. Miałam nadzieję że tego nie zauważy lecz..
-No nareszcie się uśmiechnęłaś! Już myślałem że mnie nie lubisz czy coś, ale się zawsydziłaś więc jednak mnie troszeczkę lubisz ,prawda?- chytrze spojżał na mnie.
-To nie moja winna że jestem bardzo nieśmiała! Od zawsze boję się chłopców! Już jak miałam 3 latka ,a mój przyjaciel od zabawy mi się oświadczył, uciekłam przestraszona! I to naprawdę nie jest zabawne!! - próbowałam się tłumaczyć , żeby nie myślał że mi się podoba.
-Oj dobrze ,dobrze! Ty mi się tu nie tłumacz!-zaśmiał się chłopak.
-Czy ty nie jesteś zbyt pewny siebię? -zapytałam , udając oburzoną.
-Ależ skąd!! Oszalałaś? Ja taki normalny , nieśmiały i spokojny chłopak...- udawał.
-Aaaa ... No tak... Zapomniałam! Oj Marco , Marco! A mówiłeś że to Marco jest tym zwariowanym!-zarzuciłam mu.
-Sorry ale mam dzisiaj dobry humor! Bije mi dzisiaj! - wyszczeżył się. -Już prawie jesteśmy! - jego uśmiech był jeszcze większy. Chyba za nią tęsknił. Ale po co mu ja? Po co dzwonił? Po co mnie zabrał na ten SPACER? Żeby mnie upokożyć? Muszę coś wymyśleć żeby jak najszybciej wrócić do hotelu! Może Megi mi pomoże. W tym momęcie Marco się zatrzymał. Staną jak wryty! Mina też mu się zmieniła. Był w szoku , nie mógł oderwać od czegoś wzroku . Koło fontany stała jakaś kobieta i czule żegnała się z jakimś facetem! Śmiała się jak głupia. Całowała się z tym facetem, obściskiwała, a na koniec klepła go w pupę i zadziornie pomachała , kiedy odchodził. To były sekundy...
-To ona? -cicho wydusiłam z siebie.
-Ona... - odpowiedział wściekły chłopak i ruszył w ich stronę. - Ty kretynko! Jak mogłaś! Znowu?! -wykrzyczał jej prosto w twarz wściekły chłopak. W tym momencie tamten facet się odwrócił. Marco na niego spojżał wzrokiem zabujcy i szybkim krokiem ruszył w jego kierunku. Tamten nie zdążył zareagować. Marco z całej siły przywalił facetowi z pięści w twarz. - Ty gnoju! A ja myślałem że jesteśmy przyjaciółmi! - odrazu podbiegła do niego "jego dziewczyna" . Próbowała go odciągnąć od leżącego chłopaka,krzyczała coś. On ją odtrącił. Facet , wykorzystał chwile nieuwagi Reusa i mu oddał , po czym kobieta go złapała za rękę i niemal że odbiegli. Ja podczas calego tego zajścia stałam jak wryta. Nie wiedziałam co mam robić. Kiedy para znikneła w ciemności , podbiegłam do blondyna , który siedział na środku ścieszki i wycierał dłonią krew.
-Boże Marco nic Ci nie jest?- zapytała.
-Nie nic! Zostaw mnie.- powiedział zdenerwowany.
-Ale Marco! Nie...- nie zdążyłam skończyć bo mi przerwał.
- Zostaw mnie samego! Nie rozumiesz?- wykrzyczał. Zamurowało mnie. Posłusznie odeszłam. Byłam roztrzęsiona. Postanowiłam zadzwonić do Megi. Opowiedziałam jej całą historię. Była w strasznym szoku. Zastanawiałyśmy się czy powinnyśmy poinformować Mario. Po chwili jednak zdecydowałśmy że mu powiemy , ale poprosimy go żeby udawał że nic nie wiem. On  go lepiej zna , wie czy może mu przyjść coś głupiego do głowy. Umówiłyśmy się że będzie na mnie czekać koło windy w hotelu. Przyśpieszyłam kroku. Myślałam o tym wszystkim. Poczułam samotną łze spływającą po moim policzku. Szybko się jednak opamiętałam. Przecież nic mi do tego, my się tylko kolegujemy. To tylko taka przelotna znajomość ,są na wakacjach nudzi im się. Później kontakt się urwie. Halo, przecież wszyscy tak robią! Przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje. My też taką wakacyjną znajomość nawiązałyśmy. Nic nowego! Problem w tym że Marco ma jakąś dziwną moc , która na mnie działa! Ale z drugiej strony nie on jeden tak na mnie działał! Widocznie nie ma w nim nic wyjątkowego! Przestań już o nim myśleć!- Biłam się z własnymi myślami , próbując sobie go wybić z głowy. Weszłam do hotelu i zobaczyłam Magdę. Nie była jednak sama stał kolo niej już Mario. Miało go tu nie być! No trudno. Przywitałam się. Miał smutną minę. Pewnie już wie.
-Chodź tu Mała! Biedna musiałaś na to wszystko patrzeć! -przytulił mnie. - Już dawno mu mówiłem żeby dał sobie z nią spokój! Już raz go zdradziła. Nigdy jej nie lubiłem. Zresztą z wzajemnością! Wiele razy się przez nią kłuciliśmy! Ropucha jedna! Opowiedz w skrócie co i jak ! Jeżeli do tego czasu nie wtóci pójde go szukać.-mówił zły Mario. Mam nadzieję że nie na mnie! Opowiedziałam im jeszcze raz wszystko co zaszło. Marco dalej nie wracał.
-Chyba wiem gdzie on może być. - powiedział po chwili Mario.
-Jesteś pewien? A co jak go tam nie będzie? - zamartwila się Megi.
-Nie jestem pewien. Może zrobimy tak! Ja i Ola pójdziemy go poszukać na mieście, sprawdzimy kilka barów, park i miejsce gdzie uwiebiał chodzić z Caro, a Magda zostanie w hotelu na wyadek jakby wrócił. Może być? - zaproponował przejęty Mario.
-Dobrze , tylko daj mi minutkę przebiorę buty na wygodniejsze! - poprosiłam.
- Dobra ja też jeszcze pójde po bluzę!- powiedział chłopak i pobiegł w stronę windy. Ja również udałam się do pokoju i założyłam moje ukochane "Nike Free Run". Chwilę później wyszliśmy razem z hotelu. Ja poszłam posprawdzać czy nie ma go w którym z barów niedaleko miejsca tego całego zdarzenia, Mario natomiast sprawdzał czy niema go w jego ulubuionym miejscu w tym mieście. Umówiliśmy się że jeśli które kolwiek z nas go znajdzie od razu dzwoni do pozostałej dwójki  i czeka na reszte, tak żeby Marco nie widział chyba że będzie zagrożenie , to może wkroczyć. Pobiegłam więc do pierwszego baru. Weszłam , ale nie było zbyt dużo ludzi. Rozejrzałam się, lecz nie widziałam chłopaka. Poszłam sprawdzić jeszcze w toalecie. Tam też go nie było. Sprawdzałam kolejne. Kiedy wchodziłam chyba do 6 już baru, poczułam że mój telefon wibruje ,wyjełam go z kieszeni i zoaczyłam że to Mario. Odebrałam.
-Znalazłeś go?- natychmiast zapytałam z nadzieją.
-Tak! Siedzi na wybrzeżu kompletnie zalany. Cyba właśnie zasną. Weź taksówkę i powiedz żeby cię zawiózł pod adres który ci wyślę sms-em. To niedaleko. Ja tam będę czekał. Pomożesz mi go zaciągnąć do tej taksówki.- mówił ze straszną powagą w głosie.
-Dobra. Już łapię taksówkę. Do zobaczenia!- rozłączyłam się. Minutę później dostałam smsa z adresem. Pokazałam taksówkarzowi i ruszyliśmy. Strasznie się denerwowałam. Dojazd trwał 8 minut.  Kiedy taksówka się zatrzymała ,zobaczyam Gotzego. Szybko wysiadłam i poprosiam mężczyznę , aby chwilę zaczekał. Podbiegłam do bruneta.
- Gdzie on jest? - zapytałam zdenerwowana.
- Chodź ! Szybko!  -zawołał i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Szliśmy kawałek ścieżką , po czym zboczyliśmy z niej i szliśmy przez jakieś krzaki. Chwilę później na widok tego miejsca zaparło mi dech w piersiach. Piasek , morze , ogromny klif , skały , gwiazdy. Nie dziwię się że lubił tu przychodzić z dziewczyną! Bardzo romantyczne miejsce! Właśnie Marco! Gdzie on jest?
-Tam jest! - powiedział , jakby czytał w moich myślach brunet.-Śpi.
-Weźmimy go pod ręce i zaprowadzimy do taksówki.- podeszliśmy do blondyna. Obok leżała butelka chyba po whisky. Dźwignęliśmy go. Był kompletnie pijany. Przebudził się trochę i zaczą coś mamrotać.
-Oooo Mario przyjacielu! Mam nadzieję że tobie mogę ufać! Nie przelecisz mi dziewczyny prawda? Zresztą co się pytam  i tak nie powiesz.
-Marco siedź lepiej cicho jutro pogadamy. -zwrócił się do niego przyjaciel, olewająć to co mu przed chwilą powiedział.
-O a to kto? Caro? Ciemo jest nie wiedzę! Jak mogłaś mi to zrobić? Ja bym za tobą w ogień skoczył a ty co? Skaczesz ale po moich ko.. ko.. kolegach...-jąkał niemalże płacząc.
-Stary to nie Caro! To Ola!
-A to przepraszam! -wydusił z siebie. Reszta drogi minęła w ciszy. Z taksówki zadzwoniłam do Magdy ,żeby czekała przy tylnim wejściu. Pokierowałam taksówkarza , jak ma tam dojechać. Nie chcieliśmy żeby go ktoś widział w takim stanie. A  jak wejdziemy od tyłu to nie będziemy musieli daleko iść do windy. Plan wypalił. Widziała nas tylko Sara z recepcji. Zaprowadziliśmy go łóżka i chwilę porozmawialiśmy.
-Dziewczyny wielkie dzięki za pomoc! Gdyby nie wy , nawet bym nie wiedział co się stało!- przytulił nas.
-Nie ma sprawy! Uznałyśmy że powinineś wiedzieć.-pocieszała Megi.
-Ola , przepraszam Cię za tego idiotę! Za to co Ci powiedział i za to że Cie chciał zabrać na spacer po to abyś poznała Caro... Jak się trochę pozbiera to go nauczę jak się zdobywa kobietę. - rzucił Mario.
To ostatnie zdanie mnie nieco zszokowało. Czy może Marco mu coś o mnie mówił....




Oddaję do czytania następny!!! Czyta to wgl ktoś?
CZYTASZ - KOMENTUJ!!!!!!!!!!!!! BARDZO O TO PROSZĘ!!
Podoba się? - zostaw komentarz!
Nie podoba się?? - zostaw komentarz!!
Pozdrawiam!! ;D

środa, 31 lipca 2013

6.Co ? ! Macie bransoletki przyjaźni?

#Ola

-Ola?- zpytał
-Tak to ja Marco!
-Miło cię słyszeć! Dziękuję Ci że zgodziłaś sie mnie wysłuchać. Mario to mój przyjaciel ale to nie to samo.
-Marco naprawde nie masz mi za co dziękować!
-Kochana jesteś. Przepraszm cie że byłem dzisiaj taki zamyślony ale przed południem dostałem straszną wadomość. Ktoś  "życzliwy" podesłał mi zdjęcia łudząco podobnrgo psa do mojego Elvisa.
Tylko że ten pies... On.... On nieżył. Miał zakrwawioną sierść. -powiedział z ogromnym smutkiem w głosie.
-A gdzie ty zostawiłeś swojego psa? Sam chyba nie został w domu!?-dopytywałam.
-Coś ty! Zostawiłem go w hotelu dla zwierząt. Zawsze go tam zostawiam, jak wyjażdzam na mecz czy wakację i nie mogę go zabrać ze sobą. Dzwoniłem tam. Powiedzieli że im uciekł.  Mieli nadzieję że za chwielę go znajdą i nie chcieli mnie denerwować.- opowiadał dalej blondyn.
-Z kim rozmawiasz? - usłyszałam głos Magdy.
-Nie ważne!- zbyłam ją, pokazując żeby zostawiła mnie jeszcze samą.
-Przeszkadzam może? - natychmiast usłyszałam Marco w telefonie.
-Nie coś Ty!! To tylko Magda coś chciała.- powiedziałam najmilej jak potrafiłam. -Myślisz że to Elvis na tym zdjęciu?- powróciłam do tematu.
-Mam nadzieję że nie! Ale niestety wszystko na to wskazuje.- po tych słowach zamilkł na dłuższą chwilę.
-Marco, mogę Cię o coś zapytać? -wkońcu wydusiłam z siebie.
-No słucham Cię!
-Zalazłeś ostatnio komuś za skórę? Ale tak bardzo?! Wiesz , może to głupie ale pomyślałam że możę to nie był przypadek. Może ktoś nie życzy Ci najlepiej a to miało być takie ostrzeżenie?!- tłumaczyłam mu co miałam na myśli.
-Wiesz dokładnie o tym samym odrazu pomyślałem! I właśnie zastanawiałem się komu mogłoby przyjść coś takiego do głowy. Naprawde , bardzo mało ludzi wie jak ważny dla mnie był Elvis!- powiedział rozgoryczony , a w jego głosie można było wyczuć ból jaki spowodowała strata psa.
-Bardzo mi przykro.-wtedy przypomniało mi się jak mój ukochany labrador zdechł. miałam wtedy 13 lat. To był horror. Zaczęłam mu o tym opowiadać. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Rozpłakałam się.
-Hej Ola ty płaczesz? - powiedział do mnie weselszym głosem ,jakby mu byo głupio że przez niego płacze.
-Nie nie już wszystko w pożądku. - przetarłam policzki i uśmiechnęłam się.
- Mała, uszy do góry ! Jakoś to przeżyję! Nie pozwolę żebyś przezemnie płakała!- mówił do mnie spokojnym , łagodnym ale radosnym głosem. - Może kawał Ci opowiem albo  zatańcze w spodniach Mario na głowie? Chyba że wolisz żebym wpadł tam do Ciebie i Cię połaskotał? - rozśmieszał mnie.
-Oj Marco! Tą drugą propozycję chętnie bym zobaczyła! A łaskotek i tak nie mam więć możesz wpadać i tak się Ciebie nie boję! -śmiałam się jak głupia.
- Oj to jest twój błąd! Czasem mam głupie pomysły więc lepiej uważaj co mówisz! - powiedział udając poważnego.
-Będę pamiętać! -odowiedziałam mu również w tym tonie co on.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ,ale w końcu się pożegnaliśmy i rozłączyliśmy się. Spojżałam na zegarek w telefonie. 3:43!!  O mój Boże! Niewiem kiedy miną ten czas! Wydawało mi się że rozmawialiśmy 30 minut max! Położyłam się , a chwię później już spałam.
 Poranek wyglądał jak zwykle. Wstałyśmy , zeszłyśmy na śniadanie, w między czasię zamieniliśmy kilka zdań z Marco i Mario. Chyba chcieli się spotkać ale byłam tak śpiąca i  głodna że nie słuchała zbytnio o czym rozmawiali. Wolałam zajadać się swoim przepysznym śniadaniem.
-Trochę się wczoraj zagadaliśmy!- szepną Marco , wiedząc że nasi towarzysz i yak nie usłyszą bo żywo o czymś dyskutowali.
-Trochę! Ale ja nie uważam żeeby był to czas stracony!- popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. On coś odpowiedział ale nie pamiętam bo byłam zbyt zajęta patrzeniem w jego oczy.
-Coś nie tak? Mam coś?- zapytał w końcu zdezorientowany Marco.
-A nie nie nic tylko ...- zerwałam się.
-Tylko..?
-Tylko masz bardzo hipnotyzujące oczy!- zaśmiałam się, a on to odwzajemnił .
-Może wybralibyśmy się na mały spacer?- zaproponował mi blondyn.
- Teraz już nie bardzo mam czas niedługo pracę zaczynam. może wieczorem? O 19:00 kończę pracę to o 20 powinnam być do twojej dyspozycji.- zaproponowałam.
- Co jakie dysPOZYCE?  O czym wy tu rozmawiacie? - wywalil oczy Mario , wtrącając się do rozmowy.
-Mario ty tylko o jednym...-skwitował przyjaciela Reus.
-Hahahaha... No przecież żartuję! Ty za grzeczny na takie rzeczy jesteś! - odgryzał mu się.
-Nie pieprz głupot , bo dziewczyny pomyślą że to prawda i się wystraszą.- próbował wybrnąć z sytuacji.
-Dobra dobra. One rozumieją moje żarty , nie to co ty , PRZYJACIELU! - zaznaczył, unosząc dłoń w górę i wskazując na bransoletkę.
-Co?!Macie bransoletki przyjaźni?- zawołałyśmy zszokowane ,razem z Magdą.
-No już od dawna! - powiedział dumny Mario.
-A ty się nie pochwalisz?- powiedziała do Marco Magda , łapięc za jego rękę i rozglądając się  w poszukiwaniu sznureczka.
-Nie na tej! - zaśmiał się blondyn i  uniusł lekko drugą dłoń.
 Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, ale my musiałyśmy się powoli zbierać do pracy . Zresztą oni też gdzieś wychodzili.
-To jak? Widzimy się wieczorem w holu? - upewnił się Reus.
-Dobrze , to do zobaczenia.- posłałam mu szczery uśmiech.
-Do zobazcenia! Miłego dnia!
 
#Megi 


   Nie myślałam że tak mi się tu spodoba. I nie mam na myśli samego miasta, które z  resztą jest piękne. Marco i Mario są tacy słodcy! Marco i Ola chyba mają się ku sobie! Strasznie się cieszę! Ciekawa jestem jak zareagowały by nasze "koleżanki" z rodzinnej miejscowości jakby się dowiedziały. Pewnie skętu żołądka by dostały z zazdrości. Hahahah... To by był coś pięknego! Pięknego?? Hmm... Od razu pomyślałam o Mario.... Niezły jest.  W rzeczywistości jest nieco ładniejszy niż na zdjęciach. Ale może to jego perfumy tak działają. Może po pracy spędzę z nim trochę czasu. Ola idzie z Marco na spacer więc będę "wolna".
  I kolejny dzień w pracy miną jak z bicza strzelił!  Tak się cieszę! Nie żebym nie lubiła mojej pracy ,bo lubię i to nawet bardzo , ale mając do wyboru spędzanie czasu w pracy albo z Mario , to wybieram tą drugą opcę!

#Ola

  Po pracy mam iść na spacer z Marco. Boję się trochę, walnę jakąś głupotę i nie będzie nikogo kto by mnie z niej wyratował. Zwykle robila to Magda, ale.. porwadzę sobię, nie będzię tak źle! Tak , tak , pocieszaj się a później znowu walniej gafe stulecia! Zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do obowiązków. Nim się obejżałam już byłam wolna i miałam tylko godzinę aby się przygotować do - zdaniem Megi- RANDKI! 
-To ja idę pod prysznic a ty poszukaj mi coś do ubrania!- Magda ma bardzo dobry gust. Zawsze wiedziała co leży na mnie najlepiej. Tak więc mogłam jej ufać pod każdym względem!
-Ciuchy gotowe! Jak Cię zobaczy to spadnie! - usłyszałam przyjaciółkę , kiedy się wycierałam.
-Oj Megi! Co ja z tobą mam! -zaśmiałam się, nie chciałam dać po sobie poznać ale cieszyłam się jak głupia na ten spacer. Zwłaszcza po wczorajszej rozmowie telefonicznej. Choć wiem że i tak nic z tego nie będzie to stwierdziłam że jestem młoda i mogę zaszaleć! Kiedy byłam już gotowa wyszłam z łazienki po ubrania. Założyłam i zawołałam do Magdy:
-Maiałaś rację! Świetnie to wygląda! -Miałam na sobie miętowe szorty, delikatne sandałki w kolorach czarnym i neonowo różowym i białą luźną bluzkę.
-Polecam się! A teraz już leć, bo twój Romeo czeka!- powiedziała z ironią.
-Proszę Cie! - zgromiłam ją wzrokiem.
-No co mówię co wiedze! - paneła kiedy zamykałam drzwi. Udałam się w stronę windy. Kiedy czekałam aż drzwi się otworzą miałam chwilę zawachania ale szybko odeszła w zapomnienie. Zjechałam na parter. Marco już czekał. Miał na sobie dżinsowe spodenki i jakiś T-shitr. Nie miałam czasu się nawet przyglądać co na nim było nadrukowane ,bo miałam ważniejsze sprawy.
- To jak? Gdzie idziemy? - zapytałam entuzjastycznie.
-Witaj! Zabiorę Cię w fajne miejsce. Tam poznasz moją UKOCHANĄ!....




Jest kolejny! Strasznie mi się nie podoba ale jest jaki jest! Trudno! Mam nadzieję że przy pisaniu kolejnego będę już miała wenę!!

Proszę o komentarze , które strasznie motywują!! To ważne!!!
CZYTASZ- KOMENTUJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Myślicie że to przypadek, czy naprawdę noszą bransoletki przyjaźni?:D Piszcie!!!!

czwartek, 25 lipca 2013

5. Mario pisał pamiętnik?? Hahahaha. . .

 #Ola

  Zeszłyśmy ze schodów i udałyśmy się do wyjścia. Przed hotelem czekali na nas już nasi towarzysze.
- No witam piękne Panie!- zwrócił się do nas zniecierpliwiony Mario.
-Cześć Wam! -odpowiedziałyśmy równo.
-To jak idziemy?- prowadził rozmowę brunet.
-Pewnie że tak!-krzyknęła Megi. -Znasz to miasto? Wiesz gdzie tu jest jakaś kręgielnia?? - zaciekawiła się dziewczyna.
-Trochę znam! Jeździłem tu z rodzicami na wakacje. Tylko nie mieszkaliśmy wtedy w 4-o gwiazdkowym hotelu. Zazwyczaj braliśmy przyczepę kempingową i namioty. Zatrzymywaliśmy się na którymś z pól namiotowych nad wybrzeżem i spędzaliśmy tu wspaniałe dwa tygodnie. Było tak spojnie, rodzinnie,czuć było więź jaka była między nami... -rozmarzył się Mario. Jego twarz wyrażała wszystko. Był wzruszony, a jednocześnie smutny że to już nie wróci.
-Mario a nie chciałeś spędzić i tych wakacji tutaj pod namiotem? -dopytywałam się.
-Wolałem nie ryzykować! Jakby nas pozali to by nie było fajnie. Wszyscy by czegoś chcieli. Dziewczyny napaliły by się na Reusa i pakowałyby nam się w nocy do namiotu!  Po co mi to?- w końcu się uśmiechną i szturchną w ramię Marco.
-Hahaha.... Napewno! Ciebie i tak by żadna nie chciała! - lekko się uśmiechną do nas. Był jakiś dziwny. Zamyślony, nieobecny, coś go chyba trapiło.
-Chłopcy jacy  Wy oboje skromni jesteście! Normalnie masakra! -powiedziała z sarkazmem Magda.
-No to pewnie że tak! My takie szare myszki dwie...- śmiał się brunet.
-Dobrze, że nie szczury!! -palnełam bez zastanowienia.
-Hahahahahahh... - wszyscy wybuchli śmiechem.
-To nas podsumowałaś!- odezwał się Marco.
-Jesteśmy! -zawołał ucieszony brunet. - To tutaj! Chodziliśmy tu z kuzynami! Poznałem tutaj taką jedną... - nawijał w kółko.
-Ale dała Ci kosza! - usłyszał zza siebie. To byłam ja.
-Ola czytałaś mój pamiętnik czy co? Skąd wiedziałaś? - rozbawiał nas.
-A widzisz radziłem Ci żebys go spalił! Wystarczyło że ja go już przeczytałem! - wybuchną śmiechem.
-Mario pisał pamiętnik?!- wywaliłyśmy oczy.
-No!! - wydusił z siebie , pękający ze śmiechu blondyn.
-Marco prosiłem Cie! - Mario lekko się zdenerwował, lecz śmiał się razem z nami.
-No co? Sam się przyznałeś! - zrzucał wine.
-Mario może opublikujesz? Napewno stałoby się bestsellerem! Nieźle byś zarobił!! - dogryzała mu Magda.
-Nazwał byś ją może tak: "Miłosne podboje i kosze Mario Gotze"! Tak to jest to! -śmiałam się. Mario udał obrażonego, więc rozbawione lekko go przytuliłyśmy.
- To ja pójde po coś do picia a Wy idźcie poszukajcie wolnego toru. -zaproponował Marco.
-Ok.  To Dziewczyny co pijecie? - zapytał brunet.
-Może jakiegoś drinka poproszę! - powiedziała z uśmiechem Magda.
-A ty Ola? -przerzucił na mnie wzrok.
-Ja też drinkaa. Dasz radę sam przynieść? Może Ci pomóc? -zaproponowałam zawsydzona i lekko się uśmiechnęłam do blondyna.
-Jeśli byłabyś tak miła! - odpowiedział spoglądając na mnie.
-Pewnie że tak!- odpowiedziałam już pewniej. Nim doszliśmy do baru , zamieniliśmy kilka zdań. Marco chyba nie miał ochoty z nami nigdzie wychodzić. Prawie w ogóle się nie odzywał, był jakiś nieobecny.Pewnie nas nie lubi. Trudno się mówi. Wymyślę jakąś wymówkę że musimy szybko wracać, to przynajmniej nie będzie się musiał męczyć. Ja łaski nie potrzebuję.
-Co się tak nic nie odzywasz dziś?- zapytałam w końcu.
-A tak jakoś... Nie ma o czym gadać.-zakończył temat.
- Wiesz jeśli nie miałeś ochoty z nami spędzać czasu to mogłeś powiedzieć. Przecież zrozumiałybyśmy. W końcu wakacje macie. - powiedziałam i sama siebie zaszokowałam, tym że byłam tak odważna i powiedziałam mu co myślałam. Trochę go to zamurowało.
- Nie ,nie to nie tak że mi nie odpowiada towarzystwo. Polubiłem was tylko... -zasmucił się. - No dobra , nie ma co się smucić, przed nami mam nadzieję fajny wieczór. A o tym może później Ci opowiem. Oczywiście jeśli będziesz miała ochotę słuchać.- uśmiechną się do mnie przyjaźnie.
-Pewnie że tak. Możesz mi zaufać. Nie sprzedam tego do gazet!- odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy szukać naszych przyjaciół.
-Patrz! Tam są! -szturchną mnie blondyn.
- Oo chyba się polubili!- uniosłam brew i się uśmiechnęłam nadal patrząc na to jak Mario uczył rzucać kulą Magdę. Zabawnie wyglądali.
-Chodźmy zanim nas coś ominie. -po chwili powiedział Reus. Reszta wieczoru minęła już naprawdę bardzo przyjemnie. Śmialiśmy i wygłupialiśmy się tak , jakbyśmy się znali od lat. Chłopcy naprawdę są bardzo fajnymi osobami.
  Była już 24:00 więc postanowiliśmy wracać do hotelu . Złapaliśmy taksówkę i udaliśmy się pod wskazany adres. Kiedy żegnaliśmy się w holu , Marco dał mi na karteczce swój numer i zapytał dyskretnie czy możemy porozmawiać zanim zaśnie  , o tym o czym miał mi powiedzieć. Zgodziłam się. Wróciłyśmy do pokoju, weszłam pod prysznic i zastanawiałam się o czym Marco chce  mi powiedzieć. Założyłam piżamę i wpuściłam do łazienki Magdę a sama złapałam za telefon i wysałałm wiadomość pod numer z karteczki. " Jeśli naddal chcesz porozmawiać to dzwoń! Ola". Po chwili usłyszałam mój dzwonek.
-Ola?- zpytał
-Tak to ja Marco!
-Miło cię słyszeć! Dziękuję Ci że zgodziłaś sie mnie wysłuchać. Mario to mój przyjaciel ale to nie to samo.
-Marco naprawde nie masz mi za co dziękować!
-Kochana jesteś. Przepraszm cie że byłem dzisiaj taki zamyślony ale przed południem dostałem straszną wadomość. Ktoś życzliwy podesłał mi zdjęcia.....





Zakończe ten rozdział w takim momencie!!!:D:D
BARDZO PROSZĘ !!

CZYTASZ= KOMENTUJ!!! ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ZNAK!
 TO WAŻNE!!!!!!!!!!!!!