czwartek, 28 sierpnia 2014

22. Seksownie wyglądasz w moich ciuchach !

 
 


    Kiedy Ola wyszła, Magda ekspresowo przygotowywała się do swojej randki. Przynajmniej miała nadzieję, że to randka. Jakoś dziwnie zależało jej na tym. Zależało jej na NIM. Jednak nie była przekonana czy to jest wgl możliwe. Możliwe że taki chłopak jak Mario da się usidlić. A może ona będzie dla niego po prostu tylko kolejną zdobyczą? Tyle się słyszy o sportowcach- kobieciarzach, którzy umawiają się z dziewczynami "dla sportu", żeby nie wypaść z wprawy, żeby poczuć się takim ważnym, takim ubóstwianym, takim pożądanym. Mała nadzieję że Mario taki nie jest. Raczej starała się odganiać od siebie takie myśli - "Przecież on nie mógłby taki być, jest za dobry..". Jak będzie? Czas pokaże...

   Na pięć minut przed umówionym czasem Magda zakluczyła drzwi od pokoju i korytarzem przeszła do windy aby zjechać nią na parter. Tam miała czekać na swojego " Porywacza". Dwie minuty później już był.
-Hej!- uśmiechnęła się.
-Hej!- przytulił dziewczynę czule, -Ślicznie wyglądasz!- szepną jej do ucha.
-Dziękuję! Ty też niczego sobie.-puściła ironicznie, gdyż czuła że się czerwieni. Czułe przywitanie, słodki komplement, cudny zapach jego perfum, i jego uśmiech. To wszystko na nią wyjątkowo mocno zadziałało.
-Haloooo! Megi!! - głos chłopaka wyrwał ją z przemyśleń.
-Tak tak! Słucham!
-Nie słuchasz mnie. Aż tak Cie zanudzam? -zapytał z całkowicie poważnym wyrazem twarzy.
-Przepraszam, zmęczona jestem, zamyśliłam się. A co mówiłeś? -tłumaczyła się.
-Nic się nie stało. A nad czym tak rozmyślasz? Jeśli mogę wiedzieć.
-Yyy Jasne! Myślę o Olce i Marco! Mam  nadzieję że sobie w końcu powiedzieli co jest między nimi.- skłamała. Nie mogła mu przecież powiedzieć że rozmyślała nad boską urodą chłopaka.
-No tak też mam taką nadzieję, Nie mogę już patrzeć  na nieszczęśliwego Reusa. Od czasu wakacji nie dał mi się namówić na żadną imprezę czy coś. Marco jest świetnym facetem! Kobiety zawsze miały z nim dobrze. Nie chodzi mi o kwestie majątkowe. Po prostu On dla swojej kobiety nieba by uchylił,zrobił by dla niej wszystko. Mówiłem mu że jest dla nich za dobry! Przez co go już kilka wyrolowało, robiły z niego idiotę! On świata poza nimi nie widział a one go zdradzały na prawo i lewo. Ola to chyba pierwsza jego "dziewczyna" którą polubiłem od początku.
-Ola też usychała bez Niego to już było nie do wytrzymania. Oby im się udało.
-Tak będzie! - rozmawiali już w samochodzie.- Mówiłaś że jesteś zmęczona,tak?-zapytał jakby zmartwiony.
-Noo trochę...
-Hmmm, więc zmiana planów. Jedziemy do mnie. - uśmiechną się do dziewczyny.
-Jak wolisz! Ty tu rządzisz! -zaśmiała się. Chwilę później byli już pod posiadłością piłkarza. Ładny dom, z niewielkim ogrodem przed domem nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Chłopak otworzył drzwi i zaprosił Mego do środka, po chwili przeszli do przestronnego salonu.
-Rozgość się! To co? Wino, chipsy i jakaś komedia? Co Ty na to?
-Lepiej trafić nie mogłeś!-uśmiechnęła się do niego.
-To poszukaj coś w szufladzie pod telewizorem a ja przygotuje resztę.
-Mhmmm.- przykucnęła przy szufladzie,gdzie znajdowało się około 300 pudełek z płytami. - Oglądałeś już " Jeszcze większe dzieci" ?- zapytała raczej retorycznie, gdyż pudełko z filmem było jeszcze zafoliowane.
-Nie a Ty?- odłożył kilka miseczek na stół.
-Też nie! W Polsce często oglądałyśmy jakieś filmy, tu nie ma na to czasu.
-No to niech będzie ten.-w między czasie otwierał wino. -Mmm, pięknie pachnie. Uwielbiam je! Mam nadzieję ze polubisz! -podał dziewczynie kieliszek napełniony cieczą.
-Mmmm... Idealne! - usiadła wygodnie obok chłopaka na wygodnym narożniku. Włączyli film, i od czasu do czasu zamienili kilka słów. Film okazał się być świetną komedią! Śmiali się do tego stopnia że niemal że cała zawartość kieliszka Megi znalazła się na jej ubraniu.
-O kurcze...- nieco się przejęła. Lecz nadal się śmiała. Mario również.
-Tak już pijana jesteś? - zażartował i zatrzymał film. - Pożyczyć Ci coś suchego?
-Jeśli mógłbyś.. -
-Chodź! - zaprowadził dziewczynę do swojej sypialni, aby tam otworzyć przed nią swoją garderobę. Sypialnia ewidentnie była przygotowana pod małżeństwo. Duże łóżko, dwa stoliki nocne  a garderobiane półki w połowie były puste.
-Pomóż mi nie wiem gdzie co masz! Nie chce Ci bałaganu zrobić!-poprosiła chłopaka.
-A co Ci dokładniej trzeba? - zapytał.
- No nie wiem jakąś koszulkę i spodnie chyba też bo mi w tych strasznie mokro.-
-Mokro Ci ?- momentalnie wyszczerzył się Mario, zabawnie poruszając przy tym brwiami. - Czy to moja zasługa?
-Głupek! - dostał kuksańca w łokieć.
-No sorry sama tak powiedziałaś! - podał jej swoją koszulkę. - A spodnie jakie chcesz? Bo jeansy to raczej Ci z tyłeczka spadną. Ja tam nie mam nic przeciwko ale.... - znów dostał w łokieć.
-Mogą być dresy.-zaśmiała się
-Szare , czarne, czy ... -
-Szare! - nie dała mu nawet dokończyć.
-Proszę!
-Dziękuję! Gdzie mogę się przebrać?
-Gdzie chcesz! Łazienka jest tam.- wskazał dziewczynie kolejne drzwi.
-Za chwilę wracam.- posłała mu buziaczka. 10 minut później dziewczyna wyszła z łazienki w ciuchach chłopaka i skierował się do salonu. Mario uśmiechną się na jej widok.
-Nie śmiej się ze mnie! -udała zasmuconą i obrażoną.
-No nie śmieje się przecież noo.. ! - przytulił ją tak po przyjacielsku.
-Nie patrz się tak na mnie! -zaśmiała się po chwili czując od jakiegoś czasu na sobie wzrok chłopaka.
-Seksownie wyglądasz w moich ciuchach.- wypalił nagle. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Oj Mario... Głupol z Ciebie! - lekko się zarumieniła gdy to usłyszała.
-Jakby ktoś przyszedł to by pomyślał że my właśnie z łóżka wyszliśmy! -zaśmiał się. Z resztą Magda kiedy tylko to usłyszała również wybuchła niepohamowanym śmiechem.
Kiedy im trochę przeszły wygłupy, włączyli resztę filmu. Po chwili oglądania, Mario objął ramieniem dziewczynę. Ta nieco przybliżyła się i  lekko wtuliła twarz w jego tors. Było im razem tak dobrze, że nawet nie zorientowali się kiedy obydwoje zasnęli.







Witajcie Kochani!
Przepraszam że tak długo musieliście czekać ale byłam na ostatnim wakacyjnym wyjeździe i nie miałam jak coś napisać! Mam nadzieję że się nie gniewacie! Przepraszam że jest tak krótki !
Zaaa niedługo szkoła..... :( Boję się... A WY?

Komentujcie!!!

                        10 KOMENTARZY ------------> KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!! <333

środa, 13 sierpnia 2014

21. Jeśli tylko chcesz to mogę częściej dla Ciebie gotować !

 Przeznaczenie. Czy ono w ogóle istnieje? Czy to tyko i wyłącznie zmyślone hasło na potrzeby komercyjnych , złudnych komedii romantycznych? A może wszysko co się dzieje w naszym życiu ma jakiś cel? A może czysty przypadek? Czy jest ktoś w stanie racjonalnie odpowiedzieć na to pytanie?


  Kolejny dzień w pracy mijał tak jak poprzednie. Najpierw sprzątanie pokoi,później recepcja i przyjmowanie gości. Ola i Magda pochłonięte telefonicznym ustalaniem terminów z gościami, nie zauważyły że do recepcji zbliżyła się znajoma im postać.
-Yghym!- zakasłał.
-O Mario!Cześć! - lekko pisnęła Ola, kiedy odkładała suchawkę.
-No hej! -posłał im swój rozbrajająco pozytywny uśmiech.
-Hej!- zarumieniła się Magda. - Co Cię do Nas sprowadza?
-Byłem w okolicy odebrać garnitur z pralni. Szykuje sie bankiet więc się przyda.- zadziornie uśmiechał się do Magdy. Ta starała się uniknąć spotkania wzrokowego z chłopakiem.
-Przepraszam Was! Muszę iść do pokoju 490. Za niedługo muszę tam kogoś zakwaterować, a posprzątać trzeba!- zmyła się Ola, chcąc nieprzeszkadzać przyjaciołom.
-Mam coś dla Ciebie! -zwrócił się Mario do Megi kiedy zostali już sami.
-Co? Mario! Ja nic nie potrzebuje! Nie stawiaj mnie w niezręcznej dla mnie sytuacji!- zmartwiła się.
-Spokojnie to drobiazg! Kiedy kończysz pracę? -nadal się w nią uważnie wpatrywał.
-Mario noo!! O 17.
-Świetnie! To o 18:30 się widzimy!
-Mozemy trochę później bo na 19 Ola jest umówiona z Marco, a chcę ją zrobić na bóstwo! Więc może tak o 19:20?  - zaproponowała.
-O proszę! Może w końcu będzie między nimi tak jak powinno być!  -szczerze ucieszył się brunet.
-No mam nadzieję!
-Ok to o 19:20 Cię porywam! -wyszczerzył się.
-A czy nie sądzisz że jeśli mnie uprzedzasz to, to nie będzie porwanie?? - zmarszczyła brwi.
-Nie sądzę! Muszę lecieć na trening ! Miłej pracy Rybko! - uśmiechną się i wyszeł.
-Dziękuję! Do zobaczenia!-odpowiedziała i wróciła do pracy. Jednak uśmiech pozostał na jej ustach jeszcze na dlugo.


Kilka minut po godzinie 17 obie dziewczyny zawitały do swojego małego "mieszkanka".  Już od windy rozmyślały co założą na dzisiejsze " randki" czy co to wgl jest. Pierwsza pod prysznic udała się Ola. 50 minut później z gotowym makijażem i wysuszonymi włosami wyszła z łazienki i stanęła przy szafie.
-No i co wymyśliłaś?- zapytała Ola.
-Skoro pogoda na to pozwala to może załuż tą sukienkę? Do tego białe conversy i brązową torebkę i gotowe!
-Ok może być! - poddała sie, gdyż śledzenie modowych trendów niebyło jej ulubionym zajęciem. Zwykle zdawała się na przyjaciółkę, która nieco bardziej była w tym obeznana. -Ide się ubrać.
 -Ok. - odpowiedziała a sama w tym czasie kompletowała ubrania dla siebie.
-Magda! - wyszła smutna z łazienki.
-Co jest Ola? -przejęła się przyjaciółka.
-Boje się! Co ja mam mu powiedzieć?- stała bezradnie.
-Jak to co ? To co czujesz! To co mówiłaś mu jak leżał w śpiączce, to co Ci podpowie serce. -przytuliła Olę.
-Postaram się! Dobra lece! Bo się spóźnie! Ooo taksówka już czeka. Trzymaj kciuki! Ja za Ciebie też będe! - pozegnała się.
-Dzięki! Pa Mała! A i pamietaj! Serce nie kłamie!- posłała jej jeszcze pokrzepiający uśmiech.


   Wysiadła z taksówki pod domem Blondyna. Spojżała w stronę wejścia i przypomniała jej się bujka z Caro na schodach. Szybko pozbyła się  myśli, które nadal wzbudzają w niej negatywne emocje. Wzięła głęboki oddech i zadzwoniła do dzwi, które chwilkę póżniej otworzyła się a za nimi ukazał się Marco.
-W samą porę! Właśnie skończyłem przygotowywać kolację!-ucałował ją w policzek na przywitanie.
-Hej! Hmm.. Ja coś już słyszałam o twoich kulinarnych eksperymentach!- obydwoje się zaśmiali.
-Masz na myśli zakład? hahah Oj to wcale takie ochydne nie było! Pozatym dzisiaj się postarałem! Wiesz, no co innego jest gotować dla Kevina a co innego dla Ciebie!- puścił jej oczko.
-Tak tak! Ale pachnie ładnie! - dodała, kiedy chłopak pomógł usiąść jej przy stole.
-Mam nadzieję że lubisz! - postawił tależ przed dziewczyną.
-Mmmm! Uwielbiam! - uśmiechnęła się do Reusa, który czekał jak na wyrok.
-Smacznego!-zajadali się , rozmawiając na różne tematy, jednek kwestii ich uczuć nie poruszali. Poprostu cieszyli się swoim towarzystwem.
-Marco to było pyszne! Ale tego ostatniego już nie dam rady, bo się nie ruszę później! - posłała mu przepraszające spojżenie. - Niestety muszę przyznać że zrobiłeś smaczniejsze niż moja mama! A to jest nielada wyczyn.
-Ohh bez przesady! Po prostu dobry przepis był! -zarumienił się delikatnie. Słodko wyglądał, taki zawstydzony.- Jeśli tylko chcesz to mogę częściej dla Ciebie gotować.- zaśmiał się.
-Oj hotelowe obiady nie są zbyt smaczne więc uważaj na co sie deklarujesz!
-Nie ma problemu!
-Pomogę Ci posprzątać! -wzróciła się do blondyna, który wstał aby odnieść resztę potrawy do kuchni.
-Nie nie! Ty jesteś gościem! Dam sobie rade!
-Tylko trochę! To może chociaż tależe wyniosę!
- No dobra!

-Dzięki za pomoc!
-Nie ma za co! Za taką kolację to musiałam się jakoś odwdzięczyć!- śmiała się. Marco przez dłuższą chwilę patrzył na dziewczynę.
-Coś ze mną nie tak?- zestresowała się.
-Nie nie! Wyglądasz pięknie! - dodał po chwili "namysłu".
-Dziękuję. -jej policzki zrobiły sie jeszcze bardziej czerwone.
-Usiądź na sofie! Chyba czas szczerze pogadać. - zwróciła sie do niej nadal lekko sie uśmiechając.
-Mhmmm. Też tak myśle.- usiedli zwróceni ku sobie.
-Chcesz może wina?-zapytał jeszcze.
-Poproszę.- podał jej kieliszek w dwuch trzecich wypełniony burgundową cieczą. -Dziękuje.
-Ola mogę o coś zapytać? - odezwał się po dłuższej ciszy Marco.
-O co?
-Tylko się nie złość! Możesz mi powiedzieć jak doszło do bójki między Tobą a Caro?
-Przyszłam, bo chciałam Cię przeprosić, chciał powiedzieć Ci co czuje. Otworzyła mi Caro. Powiedziała że Cie nie ma, że wróciliście do siebie, poniżyła mnie. Nie wytrzymalam i też póściłam jej jakąś chamską uwagę. No i wtedy się mnie rzuciła. No i dalej już wiesz.- wypuściła powietrze ze świstem.
-Ona była wtedy po swoje rzeczy. Ja brałem prysznic.-dopowiedział.
-Wtedy stwierdziłam że to za dużo. Za dużo łez, za dużo cierpienia.
-Zawiniłem.
-Nie Marco! To też moja wina. Unosiłam sie honorem. Czasami wyolbrzymiałam sytuację. Zachowywałam sie egoistycznie. Powinnam była dawać Ci szanse na wytłumaczenie.
-Co nie zmienia faktu że Cię skrzywdziłem. Nie wiesz jak to jest niewyobrażalnie ciężko, kiedy wiesz że ktoś przez Ciebie cierpi, płacze. Ktoś na kim Ci zależy, ktoś kto potrafi jednym uśmiechem dać Ci pełnie szczęścia, ktoś za kim poszedł byś na koniec świata, ktoś kogo po prostu... kochasz. - zawachał się mówiąc ostatnie słowa. Bał się że przestraszy dziewczynę. Kiedy usłyszała oostatnie słowo podniosła głowe i patrzyła głeboko w jego oczy.
-Ola! Kocham Cię jak nikogo na świecie! - w jego oczach widać było rozpacz. Za to jej okazywały wzruszenie. Ich tważe zbliżyły sie na minimalną odległość. Ola delikatnie musnęła usta Marco. Chłopak oddał pocalunek nieco mocniej. Trwali w tej ciszy jaka towarzyszyła ich pocałunkowi.
-Marco! Też Cie kocham. - powiedziała ledwie słyszalnie kiedy uwolniła się z pocałunku. Łzy zaczęły pojedynczo spływać po jej policzk.
-Dlaczego płaczesz? -uśmiechną sie nadal patrząc jej w oczy.
-Nie wiem! Ze szczęścia? Ze wzruszenia? - również sie uśmiechnęła. On przetarł jej tważ dłonią.
-Ola wybacz mi to wszystko co było nie tak!- nadal trzymał jej tważ delikatnie w objęciach.
-Oboje zapomnijmy o wszystkim co było złe! Zacznijmy od nowa.
-Jesteś cudowna! - znów tego wieczoru złączyli usta w namiętnym pocałunku....





Witam Moich KOCHANYCH Czyteników!
Oddaje kolejny rozdział! Troszkę zgubiłam pomysł ale moze mi to wybaczycie! Późno pisany(jak zawsze zresztą), już jestem strasznie zmęczona i nie sprawdzam nic. Piszcie co wam się podoba a co nie!! :) Bardzo proszę! Bo szczere komentarze naprawde dają kopa do pisania.


Ps. Miałam nadzieję że Sevilla wygra Superpuchar europy! Niestety... Real naszpikowany gwiazdami... :(  Ale podobała mi sie gra Krychowiaka! Cieszę się że zebrał tak pozytywne opinie w świecie po tym meczu! To dobrze wróży na przyszłość! :D
A co do Superpucharu Niemiec?! Brakowało mi tych emocji! Emocji związanych z takimi meczami.
To było coś , co nie mogło udać się innej drużynie. Dlaczego? Bo  nie mają tak genialnego trenera jak Klopp!! Znakomity taktyk! Potrafi odpalić w niejednym chłopkau pokłady dodatkowej energii i rozwinąć jego talent do niewyobrażalnych rozmiarów.  Wysoki pressing, szybki odbiór piłki, akcje na "styk" szybkie podania... Kibice niezawodzą!  JEdnym słowem - jest pięknie! TYLKO TAK DALEJ!!!!


PAMIETAJ O KOMENTARZU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

10 KOMENTARZY------> NOWY ROZDZIAŁ!! :)

KOCHAM! <3







środa, 6 sierpnia 2014

20. Wszyscy pomyślą że jesteśmy parą !

   -Kilka razy już znikałeś. I to były najgorsze momenty w moim życiu...  Nie znikaj! Zostań... Zostań ze mną na zawsze...- wypaliła Ola. Marco zszokowany tym co usłyszał, uniósł twarz dziewczyny tak aby mógł jej spojrzeć prosto w oczy.
-Naprawde tego chcesz?-zapytał z niedowierzaniem.
-.... Powinieneś odpoczywać. Porozmawiamy jak wyjdziesz ze szpitala. -oderwała się od niego, tak jakby chciała siebie samą ukarać za to co powiedziała.
-Ola proszę Cię! Znów mnie chcesz zbyć? Znów uciekniesz? Powiesz mi w końcu co jest grane? Daj nam szanse! Zaufaj mi! - zdenerwował się lekko, jednak dwa ostatnie zdania wypowiedział innym tonem- błagalnym z nutką rozpaczy i nadzieji. Nadzieji że uda mu się zbliżyć do dziewczyny. Czuł że to ona jest brakującym puzzlem w jego układance. Jakiś czas temu myślał że jest nim Caroline, jednak ona nie pasowała do układanki zwanej "pełnią szczęścia Reusa". Próbował wcisnąć ją w miejsce brakującego puzzla, mimo iż brzegi różniły się znacznie od pustego miejsca. Teraz jest niemal pewny że to puste miejsce jest pisane dla Polki. Czekał na odpowiedź. Dziewczyna milczała.
-Nie wiem co Ci mam powiedzieć. Muszę się do tego przygotować. Jak wyjdziesz ze szpitala to się spotkamy i o tym porozmawiamy. Na razie nie poruszajmy tego tematu. Zrozum mnie. Teraz jestem dalej w szoku po wypadku. Poczekajmy aż emocje opadną. Chce żeby to była szczera rozmowa, musimy sobie wyjaśnić wszystko. Na neutralnym gruncie. Tutaj w każdej chwili może ktoś wejść. - tłumaczyła mu.
-Hmm co ty mi proponujesz że nikt nie może wejść? - poruszył zabawnie brwiami, zadziornie się uśmiechając. Ole zaskoczyło to co powiedział, ale uśmiech od razu zagościł na jej twarzy.
- Głupek! Nie to o czym pomyślałeś! - wystawiła mu język nadal się śmiejąć.
-Szkoda.- udał zasmuconego. - Dobrze! Masz racje. Lepiej porozmawiać na spokojnie. Za dwa dni rano mnie wypisują, więc wieczorem możemy się spotkać. - posłał jej uśmiech zrozumnienia.
-To nie za wcześnie? Może poczekajmy jeszcze pare dni. Możesz być jeszcze słaby. Przecież ty musisz odpoczywać. Nie chce Cię zadręczać.
-Nic mi nie jest. Mam tyle sił, że mógłbym za chwilę mecz rozegrać. Nie raz po treningach u Kloppa czuję się bardziej jak po wypadku niż teraz! -zaśmiał się na samo wspomnienie treningów w okresie przygotowawczym, a właściwie tego jak się po nich czuł i wyglądał.- To jak, widzimy się za dwa dni, u mnie o 18, tak ? - zaproponował, widząc że udało mu się przekonać dziewczynę.
-Noo ale ja nie wiem gdzie mieszkasz..-
-Nie ma problemu, przyjadę po ciebie.- usmiechną się .
- Nieee ! na to Ci nie pozwolę! Jeszcze nie wyzdrowiałeś z jednego wypadku! Przyjadę taksówką. Tylko daj mi adres.
-O proszę jak się o mnie martwisz! A to czemu tak? - droczył się , widząc że atmosfera jest już luźna.
-No wiesz.. Nooo... W końcu grasz w ukochanej drużynie mojego brata.  Chyba bym nie mogła sie pokazać w domu jakby przeze mnie stało się coś komuś z drużyny. A ja kocham mojego brata. -tym razem to ona się z nim droczyła.
-Hmmm czyli Ty kochasz brata, brat kocha drużynę, drużyna to też ja. Haaa! CZyli można poprostu powiedzieć że mnie kochasz... Baa mnie wszyscy kochają! - wygłupiał się.
-Łudz się łudz. Ja będe się zbierać, bo muszę do pracy chyba iść. - skrzywiła się. Nie chciała rozstawać się z Reusem. Mimo że nie było jeszcze między nimi tak jak powinno, nawet jako kumple. Po prostu jego obecność, sprawiała że czuła się bezpieczna.
-No tak.. -zasmucił się, mimo że starał się to ukryć.
-Czyli widzimy sie w piątek o 18 u Ciebie. Wyślij mi adres sms-em.
-No chyba że przyjdziesz do mnie jutro. - zrobił minę zbitego psiaka.
-Jutro pracuje długo. Muszę sobię odbić te dni "wolne". Już z szefową to ustaliłam.- skrzywiła się.
-No dobrze skoro tak... To do piątku. -zasmucił się.
-Do zobaczenia! Pa!
-Ola! -zawołał kiedy miała już wyjść.
-Tak?
-....  Uważaj na siebie!
-Będę! -pokazała rząd białych ząbków i zamknęła drzwi.  



-Czy to pani do mnie drzwoniła?- uśmiechną się szelmowsko,kiedy wyszedł z sali szpitalnej.
-No musiałam jakoś im pomóc! - tłumaczyła się Magda.
-A nie przypadkiem po to żeby się ze mną umówić??- uniósł brew.
-Mario, gorzej Ci??- śmiała się w niebogłosy.
-Nie no a tak serio, to może byśmy gdzieś razem poszli?
-No nie wiem..
-To może tak w ramach podziękowania że uratowałaś mojego Amago!
-Coooo ?! Hahahahaha!  Może Amigo?
-No co?! Dopiero zacząłem się uczyć hiszpańskiego.
-Ok Ok!  Już nic nie mówię! -próbowała zachować powagę, lecz po kilku sekundach wybuchła śmiechem. -Oj słodki jesteś! - rzuciła kompletnie na luzie, między atakami śmiechu.
-Czyli jutro o 20  po Ciebie będę! Lece na trening! Pa Żabo!
-Pa Rybko!- odpowiedziała i ruszyła w stronę hotelu. Chłopak wsiadł do samochadu i odjechał, pytając jeszcze czy nie potrzebuje podwózki.


W pracy, jak to w pracy. Pracowicie. Dzisiejsza zmiana trwała dla obu dziewczyn 8  godzin. Niby nowych gości nie było tak dużo, a to wokół nich jest zawsze najwięcej pracy, ale nie było czasu na odpoczynek czy obijanie się po kątach. Zresztą dziewczyny były profesjonalistka. Nie zajmowały sobie głowy sprawami prywatnymi w pracy . Do pokoi wróciły po 22. Przygotowały się do snu i zsunęły swoje łóżka. Zawsze tak robiły, kiedy chciały sobie porozmawiać o tym co je trapi. Nie wiedząć kiedy pogrążyły się w głębokim śnie. Noc zleciała szybko, za szybko. Przynajmniej tak im sie wydawało, kiedy usłyszały budzik, dający znać że pora wstawać aby zdążyć przygotować się do pracy. Po porannej toalecie były gotowe do zejścia na śniadanie. W dobrych humorach zajadały owsianke, kiedy telefon Oli wydał dzwięk oznaczający wiadomość. Odblokowała telefon a jej usta wykrzywiły się w jeszcze większym uśmiechu. 
"Mój adres: Goldbergstrasse  379
PS. Zgaduje że jesz śniadanie więc, Smacznego! :) "
Szybko odpisała:
"Dziękuje za adres! Skąd wiedziałeś? Smaczne! Owsianka z owocami! Mmmm.. :)"
Nie musiała długo czekać na odpowiedź:
"Intuicja! Nie tylko kobiety ją mają! :) Zabawne bo też jem owsiankę! Przypadek? " - droczył się.
"Przypadek! Smacznego! :) "
"Dziękuje! Ej! Ale to trochę tak jakbyśmy jedli razem śniadanie... :O "
"Niby razem ale jednak osobno... :) "
"Jeszcze... :) "
":) "
"Miłego dnia! :)"
"Dzięki! Miłego! Wracaj do zdrowia...! :) "
" Bo mnie potrzebujesz? :D "
"Sam sobie na to pytanie odpowiedz! Praca! :/  PA! :) "
" PA ! :) " -Po tym smsie Ola schowała telefon do kieszeni i wraz z przyjaciółką wypełaniały swoje obowiązki. Sprzątały pokoje, przyjmowały gości na recepcji, oprowadzały ich po hotelu i mnóstwo innych rzeczy.
Po 10 godzinach pracy wróciły do pokoju. Zegarek wskazywał godzinę 19. Magda miała godzinę do wyjścia. To oznaczało ekspresowe przygotowania. Poszła od razu pod prysznic a przyjaciółka zajęła sie przygotowaniem odpowiedniego stroju. Po 30 minutach Magda z gotową fryzurą opuściła łazienkę. Założyła przygotowane przez przyjaciółkę klasyczne jasne dżinsy do tego biały top w czerwone paski a na wierzch granatową marynarkę idealnie podkreślającą wąską talię młodej kobiety. Zrobiła jeszcze delikatny makijarz i spryskała się ulubionym perfumem. Gotowa do wyjścia, zamieniła jeszcze kilka słów z Olą lecz spostrzegła że jest już 20:08 więc niemal biegiem wyszła przed hotel. Od razu ujżała idącego w jej stronę bruneta.
-Hej! Pięknie wyglądasz. - szepną jej do ucha, przytulając się na powitanie.
-No hej! Zwyczajnie!-zarumieniła sie.
-Pięknie.-posłał jej słodki uśmiech. Wiedział że on działa na kobiety.
-Głupol! To co robimy?- zmieniła zgrabnie temat, czując że jej policzki są już mocno czerwone, podjęła próbę ukrycia rumieńców.
-Kręgle? Ostatnio dobrze  nam szło!
-Jestem na taak!  Dawno nie grałam ale mi pomożesz to sobie przypomnę!
-Jasne! A później i tak mnie ograsz!
-Mogę dać Ci fory! Wyjątkowo! - zaśmiała sie.
-Niee! Ale mam pewien pomysł...
-Napewno mądry... - powiedziała sarkastycznie.
-Nooo!  Jak wygram to pójdziesz ze mną na klubowy bankiet! -bardziej stwierdził niż zaproponował.
-I tak przegrasz!-
-Zobaczymy!- całą drogę do kręgielni przegadali. Bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Tematy im sie niekończyły. A były tak różnorodne jak kwiaty na łące.
Gra toczyła się bardzo wyrównanie. Wypili przy tym kilka drinków. Śmiali się i wygłupiali. Jednak w ostatnich runach Magda odskoczyła brunetowi na kilka punktów.
-Ostatnia runda! Musiałbyś strącić wszystkie żebyś wyszedł na prowadzenie.- śmiała się pewna swojego triumfu Polka.
-Nie wierzysz we mnie?- podszedł do niej tak blisko że ich  twarze dzieliły centymetry.
-Jakoś nie bardzo! - zaśmiała się nadal wpatrując się w obłędne tęczówki jej towarzysza.
-No to patrz! - odszedł od niej i przygotował się do rzutu kulą. Rzucił perfekcyjnie. Wszystkie co do sztuki sie przewróciły.
-No iiii?! - rozpierała go duma. - Ktoś tu we mnie nie wierzył!
- No dobra zwracam honor! Ale i tak nigdzie z Tobą nie pójdę!-wystawiła język.
-Ejjj! Zakład to zakład! Idziesz! Jutro podeślę Ci zaproszenie!
-Nie wygłupiaj się! Jako kto ja tam pójdę?
-Jeśli chcesz to możesz nawet jako moja dziewczyna. Chyba że wolisz opcję szwagierka, ciocia albo siostra.
-Mówiłam Ci już że głupi jesteś?! - śmiała sie w niebogłosy.
-Ale i tak mnie lubisz!
-Głupi  i pewny siebie! Cały Ty!
-Jakoś wytrzymasz z głupim i pewnym siebie piłkarzem na nudnym klubowym  bankiecie.- puścił jej oczko.
-Ale wszyscy pomyślą że jesteśmy parą!-  po tych słowach brunet zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Znów tego wieczoru ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Mi to nie przeszkadza...



Cześć i czołem!!  Witam wszystkich moich kochanych czytelników! :) Pzedewszystkich chciałabym Wam podziękować za to że jesteście! DZIĘKUJE!!! <33  Dziękuję za motywujące komentarze!!! :) Piszcie co się Wam podoba a co nie! Myślę nad wprowadzeniem jeszcze jednej głównej postaci. Co o tym myślicie?  Kto to mógłby być?   Niewiem, tymczasem oddaję koleny rozdział w Wasze ręce!! :)
 
KOMENTUJCIE!!! :) BARDZO PROSZĘ!! :)
10 KOMENTARZY =  KOLEJNY ROZDZIAŁ!! :D

Ps.! Jak się cieszę że Kuba wszedł dziś na boisko! Mimo że było to zaledwie 5-6 minut! :D To dobry znak! :D Moja reakcja- bezcenna! :D A już to że miał opaskę kapitna to już całkiem zajebio!! Jak już wiecie z poprzednich postów, bardzo cenię Kubę! Za to jakim jest człowiekiem. Przeżył niewyobrażalną tragedię. Wiem, że ja na jego miejscu nie pozbierałabym się z tego! A co dopiero żeby tyle osiągnąć! Ma charakter! Za to go kochają w Niemczech! (Nie wielu piłkarzy ma piosenki na swoją cześć!) Niestety w Polsce zbiera różne opinie! Często niesłuszne. W kadrze jest zdecydowanie najlepiej grającym najbardziej starającym się piłkarzem. Wierny klubowi! On już jest legendą tego klubu! Hmmm... Ciekawe czy powstanie kiedyś film na bazie jego życiorysu!? To byłby mój ulubiony film!!! :) A propo filmów to polecam Wam " The fault in our stars" czyli polskie " Gwiazd naszych wina"! Genialny!!  Troszkę się rozpisałam! To nic!! :)

Pamiętaj! Zostaw komentarz!! :D

niedziela, 3 sierpnia 2014

19.Zostań ze mną na zawsze...

  

   -Cześć - odpowiedział niepewnie, tak jakby niewiedział co się dzieje. - My się znamy?? - dodał.
-Jak to Marco? -zadał pytanie Mario, który podobnie jak dziewczyny doznał szoku. -Jak to Nas nie pamiętasz?- dopowiedział ledwosłyszalnie. Reus nadal parzył na każdego po kolei, oczekując odpowiedzi na pytanie, które zadał. W tym momencie Ola nie wytrzymała i powstrzymujac się od ataku płaczu wyszła szybko z sali. Mario wyszedł niemal jednocześnie z dziewczyną.Wszystko toczyło się w ciągu zaledwie kilku sekund. 5 może 7.
-Żartowałem!- powiedział wytęrzając reszti sił jakie w sobie miał. Jednak Mario już tego nie słyszał.
-Co? Co Ty powiedziałeś?- dopytywała, kompletnie zamotana tą całą sytuacją Magda.
-No żartowałem przecież! Pamiętam Was wszystkich Magda!- zaakcentował ostatni wyraz aby potwierdzić to co powiedział. -Idz im proszę powiedz że żartowałem. Poproś żeby przyszli. Może mi wybaczą moje żart! - zaśmiał się na rozluźnienie atmosfery.
-Pewnie! Już ide Żartownisiu! - uśmiechnęła się do niego i wyszła. Za drzwiami zastała tylko Mario. Usiadała obok niego i porsto z mostu walneła. -On żartował.- Mario po raz kolejny doznał szoku. Z niedowierzaniem podniósł wzrok na Megi. -Naprawde! - dziewczyna posłała mu szczery uśmiech i zauważając kilka łez w jego oczach, zdała sobie sprawę jak silna więź łączy Marco i Mario. Wzruszyłą ją to. Nadal patrzyli sobie w oczy. Magda przyłożyła dłoń do twarzy Mario i otarła jego policzek z samotnej łzy. Poczuła jak ciarki przechodzą przez jej ciało. Chłopak najwyraźniej też to poczuł bo lekko się zaśmiał. Ich twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Ich nosy się zetknęł. Oboje pragnęli tego pocałunku.Jednak nie był im on dany, gdyż kiedy już ich usta miały się połączyć w pocałunku ,telefon Mario wydał głośny dźwięk, odciągając ich od siebie. Oboje sie zmieszali. Mario wyciągną telefon, Magda szybko tylko zapytała czy wie gdzie jest Ola. Ten pokierował ją do łazienki i nacisną zieloną suchawke. Po krótkiej rozmowie, w dobrym humorze wszedł spowrotem do sali Marco.
-Za ten dowcip o ty jeszcze zaliczysz! Zobaczysz!
-Myślałem że nie uwierzycie!
-Stary, wiesz jak się wystraszyłem? Zresztą Ola też! Proszę Cie, nie rób tego nigdy więcej.
-A gdzie ona jest?- zadał pytanie, olewając prośbę przyjaciela.
-Poszła do łazienki jak wyszła od Ciebie a teraz poszła do niej Magda. - na samo wspomnienie o tej drugiej kąciki ust uniusł ku górze.


-Ola! Tu jesteś! - ulżyło jej kiedy wchodząc do kolejnej szpitalnej łazienki zobaczyła skuloną w kącie przyjaciółkę. Płakała. Głośno i ciężko. Kiedy trochę się uspokoiła, Megi powiedziała jej że to był żart ze strony Reusa, taki na rozluźnienie atmosfery. Po przyswojeniu tej wiadomości dziewczyna znów zaczęła mocno płakać. Ale ten płacz był już nieco inny. Nie bylo w nim słychać rozpaczy, ogromnego bólu. Nie był to też płacz szczęścia. Poczuła ogromną ulgę, kiedy ta fatalna wiadomość stała się nie prawdziwa. Miała znów nadzieje na szczęście. Na wspólne szczęście.
-Już dobrze! Musimy wracać, bo się będą martwić.
-Nie dam rady. Jak go znów zobaczę to albo się rozpłacze albo rzuce mu się na szyje.
-Spokojnie Żabko! Dasz radę! Popraw makijaż i idziemy chociaż pod sale.
-No dobrze.- podniosły się z podłogi i zrobiła dwa kroki w kierunku lustra. Po 15 minutach wyszły z łazienki i udały się pod sale. Tam czekali rodzice blondyna. Przekazali  że dziś już ich nie będzię u Syna i że Mario jest w środku i prosi żeby weszły . Pożegnali sie i odeszli. Ola wzięła glęboki oddech i weszła do sali za przyjaciółką. Usiadła na krześle, w miejscu  najbardziej oddalonym od Marco,a za razem takim aby nie żucałamu się w oczy. Chłopaki rozmawiali na różne tematy wraz z Magdą, lecz dyskretnie,od czasu do czasu Marco posyłał Oli przepraszające spojżenie.
-Muszę zadzwonić.-po dobrych 20 minutach rozmowy z blondynem, oznajmiła Magda i wyszła.
Chłopcy nadal rozmawiali. Po zaledwie kilku minutach telefon Mario dał znak że KTOŚ (?) chce z nim porozmawiać. Marco starał się powstrzymać od śmiechu.
-To z klubu muszę odebrać. To napewno pilne.- powiedział z uśmiechem, choć doskonale wiedział że ani Ola ani Woody mu nie uwierzą. Ten przekręt był tak banalny że aż śmieszny. Mario wyszedł. Zostali sami. Dłuższa cisza zapanowała w sali.
-Chodź bliżej.- delikatnym, spokojnym głosem zwrócił się do dziewczyny. Niepewnie podeszła na łóżka chłopaka. Gestem ręki wskazał jej krzesło tuż przy jego łóżku. Usiadała, ze spuszczoną głową. Kolejne minuty przmilczeli. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Marco powoli podniusł się i usiadł opierając się o poduszę.
-Sam nie wiem od czego zacząć... Nie wiemza co powinienem Cie przerosić na początku... Więc... Przepraszam za ten kiepski żart. Nie przemyślałem jak zareagujesz. To było głupie.- wiedział że tym co zrobił zranił dziewczyne, której znów zeczęły pojednyńcze łzy napływać do oczu. -Przepraszam Cie za ten wypadek...
-To nie była twoja wina.- odpowiedziała, jednak on puścił jej uwage mimo uszu.
-Przepraszam za moje zachowanie w Hiszpani... Przepraszam za to co powiedziałem wtedy na spacerze. Nie chciałem Cię zranić. Wręcz przeciwnie.. Chciałem żebyś nie cierpiała...
-Wybaczam. - odpowiedziała nadal nie zmieniając pozycji. Otarła szybo policzek z łez.
-Jeszcze nie skończyłem.- powiedział. - Przepraszam że wyjechałem bez pożegnania, skłócony z Tobą.... Przepraszam za to, że na klubowym bankiecie, postawiłam Cię w tak niezręcznej sytuacji... To była heroiczna próba odzyskania Ciebie... W tamtym momencie nie widzałem innego wyjścia...  Przepraszam że pozwoliłem Ci odejść...  -wypuścił glośno powietrze. Ostatnie zdanie powiedział zogromnym wzruszeniem w głosie. Ciężko mu było patrzeć jak Ola płacze. Uniósł dłoń do jej policzka otarł jej łzy. Dziewczyna podniosła wzrok. Wpatrywali się w siebie.
-To ja Cie za wszystko powinnam przeprosić. To przez mnie tutaj leżysz.Powinnam nigdy się nie urodzić. Przynajmniej byśnie cierpiał przezemnie teraz i w ogóle.
-Zabraniam Ci tak mówić! Bez Ciebie moje życie było by o wiele gorsze. Szare,byle jakie. Dzięki Tobie nabrało kolorów. Dzięki tobie wiem co to...-zawachał się czy to powiedzić. Bał się reakcji dziewczyny. - Wiem co to miłość. Prawdziwa, szczera, momentami bolesna. Nawet jeśli zdecydujesz że mam raz na zawsze zniknąć z twojego życia, to na zawsze pozostaniesz dla mnie najważniejsza.- cały czas patrzył na dziewczynę. Ona na niego, wciąż płacząc. Bez słowa,zgrabnie się przesiadając na kraj łóżka szpitalnego wtuliła się w tors chłopaka. Czule ją objął i pocałował w czoło.
-Kilka razy już znikałeś. I to były najgorsze momenty w moim życiu...  Nie znikaj! Zostań... Zostań ze mną na zawsze...



Witam!! :) Przepraszam że taki krótki ale pisany w trakcie meeega aktywnego wypoczynku w Zakopanym.  
Proszę o szczere komentarze bo potrzebuje motywacji!!

 Uwaga: Wielokropki (...) po zdaniu oznaczają kilka sekund przerwy w mowie! :)

8 KOMENTARZY ------> KOLEJNY ROZDZIAŁ!! :)

ps. licze na was bo mam już pomysł co do kolejnego postu!! :)

niedziela, 27 lipca 2014

18. My się znamy??


 
 
     Dlaczego unosimy się honorem, nie potrafimy przebaczać, dlaczego nie widzimy swoich błędów? Dlaczego tak jest, że doceniamy kogoś dopiero w momencie, kiedy go możemy stracić? Nie na tydzień, miesiąc, rok...  Na ZAWSZE!  Dopiero kiedy coś sie wydarzy zauważamy że nie zawsze postępujemy odpowiednio. Być może nie było innego wyjścia..  Być może gdyby nie wypadek nie spotkali by się już nigdy więcej i może wtedy byli by o wiele szczęśliwsi? A może paradoksalnie dzięki tej tragedii ich życie będzię piękniejsze? Może zauważą błędy, które popełnili? Może nauczą się przebaczać? Może zechcą naprawić swoje błędy?  Czego ich to nauczy?


#Kolejnego dnia

   Słońce wzeszło dziś dość szybko, być może dlatego że na niebie nie było ani jednej chmurki. Wdzierające się przez hotelowe okno zasłonięte tylko do połowy promienie, obudziły drobną brunetkę. Przeciągnęła się ostrożeni i zerknęła na ekran telefonu, który wskazywał godzinę 6:13. Rozejżała się wokół siebie. Jej jeszcze nie do końca wyraźny wzrok zatrzymał się na chlopaku, który spał obok niej. Brunet jeszcze smacznie spał. Dokładnie mu się przyglądała, zwracając uwagę na drobne szczegóły, czego nie miała jeszcze okazji zrobić. Zauważyła że ma pieprzyka na prawym uchu, że ma blizne w kształcie sreduszka na lewej dłoni, że lubi spać na brzuchu. Skarciła samą siebie że to robi. Oderwała wzrok od chłopaka i na palcach przedostała się do łazienki po drodze zabierając ze sobą świeże ciuchy. Po szybkim prysznicu- ubrała się i zrobiła lekki makijaż. Na sam koniec zostawiła włosy , które ostatecznie zwiazała w luźnego koka, żeby Mario nie pomyślał że specjalnie wstała wcześniej żeby się odstawić dla niego. Choć nie chciała żeby ją widział taką "wczorajszą" . Wychodząc z łazienki zegar wskazywał 7:27. Postanowiła zejść do szefowej wyjaśnić całą sytuacje i poprosić o kilka dni wolnego, z czym oczywiście nie było problemu. Szefostwo bardzo dba o swoch pracowników, pytali czy czegoś nie potrzeba. W drodze powrotnej przechodziła obok hotelowej restauracji w której znaczna część gości hotelowych zajadała się pysznym, świeżym śniadaniem. Nie wiele myśląć weszła i poprosiła dwa wybrane przez siebie zestawy śniadaniowe na wynos. Pomyślała że w taki sposób może podziękować Mario za wszystko. Za to że ją podwiózł, za to że ją wspierał, za to że został i ją pocieszał nie tylko sławem ale i gestami.
  Weszła cichutko do pokoju myśląc że chłopak nadal śpi. Ten kiedy usłyszał otwierające się drzwi automatycznie odwrócił sie w stronę dziewczyny.
-O już nie śpisz?- zapytała Magda.
-Przed chwilą się obudziłam.- odpowiedział z uśmiechem.
-Ale nie obudziłam Cie?
-Niee! Byłaś cichutka jak myszka.
-To dobrze! Jak się spało?
-Wyjątkowo dobrze. Ale następnym razem śpimy u mnie! Jednak wole swoje łóżko!
-To będzie jakiś kolejny raz?- zdziwiła sie dziewczyna, jednak uśmiech nadal gościł na jej twarzy.
-Jeżeli zawsze masz mi przynościć śniadanie do łóżka to możesz nawet ze mną zamieszkać!
-Właśnie! Śniadanie! Nie wiedziałam co dla Ciebie wybrać.. Może być owsianka z owocami? -odpowiedziała zawsydzona jego "propozycją".
-Noo lepiej trafić nie mogłaś! Uwielbiam owsianke! Dziękuje Ci bardzo! -popatrzył na nią, uśmiechając sie. Jednak ten uśmiech był inny niż pozostałe. Spojżenie również. Jednak ona po kilku sekundach  zawstydzona przerwała ten moment spuszczając wzrok na swoją miskę z owsianką.
-Smacznego!
-Dziękuje! Mam nadzieję że tobie również będzie smakowało.

  Po zjedzonym śniadaniu Magda zebrała wszystkie potrzebne rzeczy zarówno sobie jak i Oli i w towarzystwie Mario opuściła hotel. Postanowili że razem pojadą do domu chłopaka żeby ten sie odświeżył a później prosto z domu chłopaka udadzą się do szpitala.


   
        Mimo usilnego zapierania się Oli, jej organizm potrzebował odpoczynku po wypadku. Dziewczyna obudziła się dopiero po godzinie 10. Szybko zjadła śniadanie które już na nią czekało na stoliku obok łóżka i wstała aby się odświeżyć i przygotować do wypisania ze szpitala. Kiedy skończyła nie długo później, do jej sali wszedł lekarz prowadzący, aby sprawdzić jak czuje sie dziewczyna. Zlecił towarzyszącej mu pielęgniarce aby ta zabrała Ole na ostatnie już badania. Dwa kwadransy później z wypisem w dłoni przemykała korytażami szpitalnymi w kierunku sali Marco. Tam czekali już jego rodzice. Za sobą usłyszała głos Megi i Mario więc odwróciła się do nich.
-Cześć Wam!- zmusiła się do uśmiechu, gdyż w rzeczywistości była kompletnie przygnębiona. Dopiero rano to wszystko do niej dotarło.
-Hej! Jak sie czujesz? Wypisali Cię już? Co powiedział lekaż? -zasypała ja pytaniami przyjaciółka.
-Dobrze. Tak i  wszystko w pożądku. -udzieliła krótkich lecz rzeczowych odpowiedzi.
-To dobrze!- przytulił Polkę Mario.
-Dzień dobry.- przywitali się wszscy z rodzicami blondyna.
-Dzień dobry moi drodzy! - odpowiedzała Manuela.
-Rozmawiali państwo już z lekarzem?
-Tak. O 12 będą go wybudzać.
-Można do niego wejść?- zapytała Olka, po  której najbardziej było widać jak sie przejmuje.
-Można ale nie na długo.
-Mogę?- zapytała niepewnie, bardziej oczekując zgody od rodziców chłopaka , w końcu to oni są jego rodziną. Małżeństwo tylko skinęło głową wyrażając aprobatę dla jej prośby i posłali jej pokrzepiający uśmiech, widząc jak dziewczynie trzęsły się ręce z nerwów.
-Za chwilę wrócę. - zawachała się stojąc pod drzwiami.Wzięła głęboki wdech i weszła.
Podeszła do łóżka Marco i usiadła na krześle które stało obok.  Samotne łzy spłynęły po jej policzku. Zbliżyła swoją dłoń do jego i delikatnie ją zacisnęła. "Przęłknęła" gulę, którą miała w gardle i powiedziała ledwie słyszalnie.
- Marco! Przepraszam! Przepraszam że cierpisz. To ja powinnam tu leżeć, nie Ty!  Nie zasłużyłeś na to! Dlaczego to właśnie Ty prowadzileś ten cholerny samochód!? - łzy zaczęły swobodnie spłyywac po jej porcelanowej cerze.-Wolałabym Cie nigdy nie spotkać, jeśli dzięki temu miałbyś nie przeżywac tego co spowodowałam mimo że Cie tak cholernie kocham!- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Ci tego oszczędzić... -Marco! Słyszysz mnie?- przytuliła jego dłoń do swojej twarzy.- Ja Cie kocham!-teraz dotarło do niej jak bardzo zależy jej na chłopaku. Obiecała sobie że zrobi wszystko aby Marco był szczęśliwy. Z nią czy bez niej, ma być szczęśliwy! Bo zasługuje na szczęście bardziej niż ona. - Odpoczywaj! Przecież dużyna Cię potrzebuje, rodzina, przyjaciele... Ja też Cie potrzebuje.- kiedy skończyła wypowiadać ostatnie zdanie, odniosła wrażenie jakby dłoń chłopaka, którą przytulała do policzka delikatnie się poruszyła. Uznała to za dobry znak i lekko się uśmiechając odeszła od łóżka. Po drodze otarła jeszcze łzy spod oczu i wyszła z sali.



-Chce ktoś kawe?- zadał pytanie Mario.
-Wszyscy!- odezwała się Manuela.
-Sam nie dam rady! Ola pomożesz mi przynieść?- zagadną.
-Nie ma sprawy! - wysiliła się na uśmiech.
-Nie martw się tak! Lekarz mówił że naprawdę mu nic nie grozi.- przytulił Ole ramieniem kiedy odeszli już kawałek od pozostałej trójki.
-Staram się! Ale nie wychodzi mi.- odwajemniła jego uścisk.
-Zobaczysz! do 12 już nie długo! Wybudzą go i będzie w pożądku! - posłał jej pokrzepiający uśmiech, kiedy stali przy automacie w oczekiwaniu na 5 kubków gorącego napoju.
-Tak będzie! -odwzajemniła go. -A tak właściwie to która godzina?- zagadnęła trzymając już w dloniach dwie kawy.
-Już sprawdzam... 11:40
-Mhmm.
-Ok ! Chodźmy!-wracali powoli między pacjętami. Kiedy byli już blisko sali przyjaciela, zauważyli że pozostali bliscy poszkodowanego nerwowo krążą przy drzwiach. Przyspieszyli kroku.
-Co jest?- zadał pytanie niewysoki brunet.
-Chwileczkę po tym jak poszliście po kawe lekarz powiedział że właśnie zaczynają go wybudzać.
-Ale jeszcze nie ma 12!
-Ale stan Marco jest bardzo dobry więc mogą to zrobić wcześniej.- wytłumaczył Pan Reus.
-Ile to potrfa?- tym razem zapytała dziewczyna.
-O 12:30 będziemy mogli wszyscy do niego wejść.- uśmiechnęła się Melania.
-Jeszcze  pół godziny... - westchnęła Ola. Usiedli więc i popijając kawe, zastanawiali się nad tym jak, Marco zareaguje na to wszystko, co powie... Nie wiedząć kiedy czas szybko zleciał. Zegar wskazywał 12:40 kiedy z sali wyszedł dobrze nam już znany lekarz.
-Mogą państwo wejść. Tylko proszę nie zadawać pytań odnośnie wypadku. I nie dłużej niż 15 minut. Pacjent musi odpoczywać. Jednakże szybciej wroci do zdrowia, wiedząc że ma w Was wsparcie!-zakończył monolog.
Z uśmiechami na twarzy zaczeli wchodzić do sali. Przodem poszli rodzice chłopka, za nimi Mario , Ola i Magda. Chłopak odwrocił głowę w kierunku gości.
-Witaj Synku! -przywitała go Mama.
-Mamo,Tato! Cześć! - ucieszył się na ich widok tak ,jak za dawnych lat ,kiedy rodzice po całym dniu wracali z pracy do domu i do Marco.
-Siema stary!- zawołał Mario do przyjaciela.
-Cześć Marco! - przywitały się jednocześnie dziewczyny.
-Cześć - odpowiedział niepewnie, tak jakby niewiedział co się dzieje. - My się znamy?? - dodał.



Witam!! :) Zgodnie z obietnicą oddaje w Wasze ręce kolejny rozdział! :) Pisany póżno, i nie chce mi się już sprawdzać więć, mogą być błędy i nie dociągnięcia! :D  Mam nadzieję że się jednak spodoba. Pomysł mi troszkę uciekł, ale pojawił się nowy! :) Mam nadzieję że mnie nie zabijecie! :)

Kolejna kontuzja to mam więcej czasu wolnego więc jak będzięcie komentować to szybciej dodam coś nowego! :D

 PS! Niemcy mistrzami świata! :) Nie chwaląc się, założyłam się jeszcze przed startem mundialu że Niemcy wygrają i wygrałam! :D  Już liczę dni do meczu Polska - Niemcy , który będe oglądąć na żywo , w Warszawie! :D


KOMENTUJCIE!!! :)
5 KOM.- NOWY ROZDZIAŁ! :)
 
POZDRAWIAM!! <3


środa, 9 lipca 2014

17. Zostań!




  Po 30 minutach Ola wyszła z sali zabiegowej wraz z Meg. Była na maksa wkurzona na tego lekarza. Nie pozwolił jej oddać krwi dla Marco! Powiedział że może wesprzeć przyjaciółke, ale krwi nie może oddać. To po co robił nadzieję? Może i postępuje zgodnie z procedurami ale ratowanie życia ludzkiego powinno być nadrzędnym celem instytucji medycznych a nie jakies pieprzone procedury! Czasem ryzyko jest opłacalne.
-No i co?- dopadł do dziewczyn Mario, a Ola wyjaśniłam mu o co chodzi.
-Ola, mówiłem Ci że ty też bez powodu nie trafiłaś do szpitala! Koniec tematu!-uniósł się. -Wystarczy krwi?-zapytał, tak jakby obawiał się odpowiedzi.
-Wystarczy! Rozmawiałam z lekarzem. Tak powiedział. - Magda uniosła lekko kąciki ust. Brunetowi wyraźnie spadł kamień z serca.  -To świetnie!
-Teraz musimy czekać!- odpowiedziała mu. -Mario powiadomiłeś rodzine?
-Tak dzwoniłem do jego Ojca. Pani Manuela mogła by to źle przyjąć. Lepiej żeby on jej to powiedział.
-Racja.
-Opowiedz mi coś o nim! - wypaliła ni stąd ni z owąd Ola. Mario wyraźnie był tym zaskoczony. Po chwili zapytał: -A co dokładniej chciałabyś wiedzieć?- odpowiedziała mu głucha cisza, wymienił spojżenie z Magdą, po czym zaczął opowiadać. -Opowiem wam zabawną historie. -uśmiechną się promiennie na samo jej wspomnienie. - Trzy lata temu przed naszym meczem z Gladbach, Marco założył sie z Kevinem że jego ex-drużyna wygra z nami. Niestety przegrał zakład bo rozklepaliśmy ich 4 do 1. Za kare Woody musiał ugotować kolacje dla Kevina na co jego pierwszymi słowami było : "Makaron dam radę ugotować. A przy odrobinie szczęścia może nawet jakiś sos uda mi się dopasować". Wszyscy byli ciekawi "talentu" kulinarnego Blondaska. Niezły mieliśmy ubaw z Kevinem.- spojżał na reakcje dziewczyn. Zauważył nawet że Ola lekko się uśmiechnęła.
-Albo... Czekajcie ! Za chwilę wracam!- zerwał się jak poparzony z krzesła i wparował do sali Marco, pozostawiając zdezorientowane dziewczyny. Dosłownie po kilku sekundach wrócił z uśmiechem od ucha do ucha,
-Coś się stało? Co to było?- zapytała kompletnie zszokowana tym co widziała Magda.
-Wyjdzie z tego ! Jestem tego bardziej niż pewny! - powiedział z przekonaniem w głosie.
-Skąd ta pewność?
-Marco ma taki swój talizman szczęścia. Są nim jego jasnoniebieskie bokserki. Większość meczy gra w nich i jeszcze ani jednego nie przegrał. - dziewczyny nadal spoglądały na niego z niezrozumieniem. -Byłem sprawdzić czy je ma na sobie!- rozbawiło go, to jak musi im wszystko tłumaczyć żeby załapały.
-Aaaaaa! - wydusiła z siebie w końcu Magda. - I ma?
-Ma! - uśmiechną się. Ale jego uśmiech był inny niż zwykle. Rozmowę przerwała im jednak pielęgniarka, która poprosiła Mario o autograf. Ten bez problemu podpisał kawałek papieru na którym widniała jego podobizna. Po chwili powrócili do rozmowy lecz nie na długo, gdyż znów ktoś im przerwał.
-Mario co z nim?- usłyszeli głos straszej kobiety.
-Ooo dobry wieczór! Czekamy narazie nic nie mówią. Magda oddał krew i mu ją przetaczają . Więcej nie wiem, Pani Manuelo! -przytulił pocieszająco kobietę mężczyzna który jej toważyszył. - To są rodzice Marco. - odwrócił sie do dziewczyn. - To jest Magda i Ola. Nasze dobre przyjaciółk.
-Miło mi poznać. Szkoda tylko że w takich okolocznościach. -przywitała się Magda. Ola ocierając oczy od płaczu również uniosła się i podała dłoń parze.
-Któraś z was oddała krew dla Marco? -zapytał mężczyzna.
-Mmm tak! Ja.-odpowiedziała zawstydzona Magda.
-Nie wiemy jak mamy Ci dziękować!- Mama blondyna wzruszona wpadła w obięcia Megi.
-Nie ma za co! Każdy na moim miejscu postąpil by tak samo! W końcu od tego się ma przyjaciół!
-Święta racja! Cieszę się że mój syn spotkał takie osoby jak Wy!- spoglądnęła po kolei na każdego. - W świecie w którym on żyje, ciężko o prawdziwych przyjacioł!


2 godziny później...

 - Co z nim doktorze?- zerwali się wszyscy na równe nogi, kiedy tylko ujżeli że drzwi od sali w której leżał Marco się otworzyły.
-No więc stan pacjenta jest stabilny, krew się przyjęła, nerki działają poprawnie, nie ma powodów do zmartwień! -uśmiechną sie do nas.
-Długo jeszcze pozostanie w śpączce?
- Rano będziemy go wybudzać. Teraz proszę jechać do domów odpocząć. Naprawde nie ma sensu tu siedzieć jeszcze pół nocy. A panią zapraszam na sale. Pani musi odpocząć.
-Dziękujemy doktorze!- powiedział ktoś z grupki osób. Wszystkim ulżyło. Ola się z nami pożegnała i podążyła wraz z lekarzem, który chciał sie upewnić czy aby napewno trafi na swoją sale.  Manuela spojżała na Mario zdezorientowana , ten jednak dał  jej znać że to nic ważnego, gdyż nie miał siły tłumaczyć jej wszystkiego.
-Chodźmy już.- powiedział brunet, a wszyscy podążyli za nim w stronę wyjścia. -Magda podwiozę cię!
-Nie byłby to dla Ciebie problem?
-No coś ty!- zaśmiał się Mario. -Dobranoc Państwu! -pożegnali się z małżeństwem i chwilę później odjechali. W trakcie jazdy dużo rozmawiali. O wszystkim.
-Nie zasnę dziś chyba. Sama w pokoju, po tym wszystkim... -żaliła sie dziewczyna, kiedy zaparkowali pod jej miejscem zamieszkania.
-Mogę zostać! -odpowiedział patrząc jej w oczy.
 -Hmmm już i tak mi pomogłeś odworząc mnie do domu. -zarumieniła się.
-Dla mnie to przyjemność. W takich chwilach warto mieć kogoś przy sobie , po prostu. Przyjaciela. Jedno słowo i zostanę. - przekonywał ją.
-Zostań!- powiedziała dziewczyna i zdziwiła się tak jakby sama nie dowierzała że to powiedziała. On się tylko uśmiechną, wysiadł z samochodu i przytulając dziewczyne odeszli razem w stronę hotelu.






Witam! Dziś krótko, nudno i byle jak. Ale poczułam że muszę coś napisać i.. napisałam :)
Przepraszam za długą przerwę ale czasu brak. Szkoła, nauka, do tego codzienny minimum godzinny trening i obowiązki domowe... To wszystko powodowało że nie potrafiłam znaleść czasu na bloga. A jak już była odrobinka to brakowało sił. Postaram się przez wakacje dodawać minimum 1 na tydzień ale to też będzię zależeć od komentarzy i liczby wyświetleń.:)

NA POCZĄTEK MINIMUM 5! :)
LICZE NA WAS! <3

PS. Niemcy w finale! :)

środa, 1 stycznia 2014

16. Nie zostawiaj mnie tu samej!

 # Oczami Magdy
 
   
   -Co ty robisz do cholery! Tak dobrze się bawiłam!- wybełkotała Ola.
- Dziewczyno ty jesteś kompletnie pijana!
-Po prostu się bawię! Nie bądz  taka święta!
-Czyli twoim zdaniem tak wygląda zabawa? Obmacywało ci echyba z 10 facetów na raz!
-No i co z tego ? Zazdrościsz? Daj mi spokój! Moje ciało moje życie moja sprawa!
-Olka proszę Cię co ty mówisz?- zdenerwowałam się.
-Dobra nie ważne idę!
-Stój!!! Samochód! - nieskończyłam krzyczeć, kiedy ciało Oli z impetem odbiło się od maski sportowego samochodu. Zaczęłam krzyczeć, nikogo nie było w pobliżu.
-Ratunku! Potrzebuję pomocy!-krzyczałam łamiącym się głosem. Z ulicy obok  wyszedł jakiś mężczyzna. Kiedy zobaczył co się stało ,podbiegł do mnie.
-Spokojnie jestem pielęgniarzem proszę się odsunąć i zadzwnić po pogotowie! - powiedział spokojnym ale stanowczym głosem. Robiłam co kazał.  On w  tym czasie układał Olkę w pozycji bezpiecznej.
-Oddycha! Ale jest nie przytomna! Sprawdzą co z pasażerami.-mówił dalej.
-Halo! Pogotowie potrzebuję karetki! Moją przyjaciółką potrąciło auto! Jest nieprzytomna ale oddycha.
-...
-Proszę podać adres.
-...
-Ten z samochodu w gorszym stanie! Oddycha. Dwie karetki ! Szybko! - krzyknął do mnie nieznajomy.
-Ilu jest poszkodowanych? -usłyszałam ponownie głos dyspozytorki.
-Dwójka! Szybko bo się wykrwawią! - błagałam zapłakana.
-Proszę czekać za 5 do 7 minut karetki przyjadą. - rozłączyłam się.
-Za 5 minut przyjadą.- wykrzyczałam ze łzami w oczach do pielęgniarza , który udzielał pomocy rannemu w samochodzie.
-Podejdź do niej i mów coś!- krzykną.
Łzy przysłaniały mi obraz ale na wyczucie podeszłam do leżącej przyjaciółki.Dopiero teraz zaużyłam rozcięcie na czole. Złapałam ją za ręką i mówiłam.
-Olcia! Kochana , trzymaj się! Za chwilę po Ciebię przyjadą! Musisz być silna! Ja o tym wiem ,że potrafisz! - do moich uszu dobiegł głos syreny karetki. -O już jadą!  Zobaczysz wszystko będzie dobrze!  - mówiłam , kiedy sanitariusze wyskakiwali z noszami z samochodu
-Proszę się odsunąć.-tak zrobiłam. Wtedy już wszystko się szybko potoczyło.Ułożyli ją na noszach i wnieśli do karetki.
-Niestety nie może Pani jechać z nami. Zabieramy ją do  Marien Hospital Dortmund. Proszę przyjechać jak najszybciej ,będziemy potrzebowali pewnych informacji. -w mędzyczasie mówił do mnie jeden z sanitariuszy
-Dobrze. - powiedziałam zanim drzwi się zamknęły. Sekundy później karetka szybko odjechała. Zdruzgotana rozejżałam się do okoła. Krew , szkło, i robity samochód, z którego nadal  nie wyciągnęli rannego. Podeszłam do mężczyzny ,kóry mi pomógł. Stał obok samochodu.
-Co z nim?- zapytałam przerażona.
-Nie najgorzej. Tylko stracił dużo krwi. Ooo chyba udało im się go wydostać z samochodu.- podszedł bliżej. Ja mimo mimo że nie lubię takich widoków również podeszłam.To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.  Na noszach leżał zakrwawiony Marco! Tak , Marco Reus!
-Boże Marco! Moje oczy znów zaszły słonymi łzami.
-Znasz go?- zapytał nieznajomy ,po czym ,widząc w jakim jestem stanie przytulił mnie.
-Ciiiii! Wszystko będzie dobrze.-nadjechała policja aby zabezpieczyć miejsce wypadku ,a karetka sekundy póżniej odjechała w stronę szpiala.
-Chodź! Zawiozę Cię do szpitala! - prowadził mnie a ja nadal płakałam w jego tors.
-Powiedz jak Ci na imię, będzie nam łatwiej się porozumiewać.-zapytał już w drodzę do szpitala.
-Przepraszam. Magda a Ty?
-Gregor. Magda spokojnie nie płacz już! Bedzie dobrze.- pocieszał mnie.
-Tak bardzo się o nich boję! - kompletnie dobiło mnie to , że za kierownicą tego samochodu był Marco. Pomyślałam że muszę zadzwonić do rodziców Oli , ale to dopiero jak już będę coś wiedzieć. A Marco? Przecież nie mam numeru do jego rodziców! Muszę przecież kogoś poinformować! Przecież mam numer do Mario! Szybko wyszperałam telefon z torebki i wyszukałam numer Mario.
-Cześć Magda! Miło że dzwonisz.
- Mario! Przyjedź jak najszybciej dasz radę do Marien Hospital Dortmund! Marco potrącił Olę przedchwilą zabrała ich kareka.
-Co takiego? Co zrobił Marco? Ale jak to wgl możliwe? - jego głos się diametralnie zmienił.
-Przyjedź proszę! -zniecierpliwiona wręcz błagałam.
-Już jadę!- odpowiedział poważnie.


                                                                             ***

-Magda! Tu jesteś! Co z nimi? Co się stało! -podbiegł do mnie i Gregora, kiedy czekaliśmy na lekarza pod OIOM-em.
-Byłyśmy na imprezie i  się pokłuciłyśmy a ona była pijana i .... -zaczełam płakać. Mario zauważając to przytulił mnie. - i chciała iść do domu i.. to wszystko działo się tak szybko... Wyszła na ulicę tuż przed przed samochodem ,który jak się okazało prowadził Marco...- znów się rozpłakałam. -Gdyby nie Gregor... niewiem co by się stało....
-Ciiiii.... Spokojnie.... Wszystko będzie dobrze...- tulił mnie jeszcze mocniej do swojej piersi. Pomogło mi to. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł lekarz.
- Panie doktorze, co z nimi! - poderwaliśmy się z miejsc.
-Państwo są rodziną tych dwoje z wypadku?
-Przyjaciółmi , ale jesteśmy jak rodzina. - odpowiedział Mario.
-Tak więc w przypadku Pani Aleksandry skończyło się na paru zadrapaniach  i naprawdę bardzo lekkim wstrząsie mózgu. Nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych. Nieukrywam że to dzięki dużej ilości spożytego alkoholu. Jej ciało w momencie udarzenia było rozluźnione i spadało w naturalny sposób. Już jutro będziemy mogli ją wypuściś do domu.- nie powiem, ulżyło mi po słowach doktora.
-A co z Marco?- niecierpliwił się Mario.
- Pan Marco stracił dużo krwi. Ogólny stan pacjenta jest dobry, jednak potrzebna jest krew. Pan Reus ma bardzo żadką grupę krwi. Nie mamy jej tutaj , w Dortmundzie. Dzwoniliśmy do Monachium ,ale dziś rano sami mieli pacjęta z tą grupą krwi i nie mają świeżej. Czy nie wiedzą państwo czy może ktoś z rodziny ma taką samą grupę krwi?- tłumaczył przejęty lekarz.
-Nie niewiem. Zadzwonię. -Mario odszedł od nas na chwilę.
-Doktorze a jaka to grupa krwi. Pytam bo ja i przyjaciółka Ola oddawałyśmy krew jeszcze w Polsce i powiedziano nam że  obie mamy bardzo żadko spotykane  grupy krwi.
-Macie może książeczkę którą wam dali?
-Tak mam! -wyjęłam z torebki portfel i podałam lekarzowi kartę.
- Niech zobaczę- jego wzrok był skupiony na mojej książeczce dawcy krwi. Zauważyłąm że lekko się uśmiechną.
-Tak! AB rh- ! Jest zgodność! - uśmiechną się lekko.
-Mogę oddać krew chodźby zaraz!
-Ale ma facet szczęście! -pod nosem skomentował lekarz, myśląc że nie uslyszę.
-Magda jesteś wielka! -podszedł do mnie i przytulił mocno Mario. -Gdyby nie Ty... - wtedy stało się cos czego najmniej się spodziewałam . Mario  mnie pocałował. Bardzo namiętnie. Oderwałam się i ruszyłam za lekażem. Na odchodne szepnęłam tylko - Idź do Oli.
     Lekarze zrobili mi szybko wszystkie konieczne badania i już po 30 minutach można było rozpocząć pobieranie krwi , które jak zwykle musiało trochę potrwać.


# Oczami Oli.

  Pisk opon, tłukąca się szyba i głos Megi.Te trzy rzeczy w kółko miałam w głowie. nic więcej. Poczułam ból. Silny bój w skroniach. Jasność w moich oczach była nie dowytrzymania. Otorzyłam a blask stopniowo gasł. Zorientowałam się że jestem w szpitalu i ktoś koło mnie siedzi.
-Co się stało gdzie ja jestm?
-Spokojnie. Jesteś w szpitalu ale już wszystko jest okej.- usłyszałąm spokojny męski głos.
-Mario? Co ty tutaj?? Co się stało powiedz mi szybko! Gdzie Magda?-niecierpliwiłam się.
-Z Magdą wszystko wpożądku. Miałaś wypadek.Weszłaś na jezdnię i potrącił cię samochód. Lekarz mówił że już jutro wyjdziesz.
-Tak! Pamiętam byłyśmy na imprezie! Megi mnie zabrała żebym szybciej zapomniała o Ma...- nieskończyłam mówić jego imienia, spojżeliśmy na siebie tylko. oboje doskonale wiedzieliśmy o kogo chodzi.
-A co z kierowcą?
-No właśnie. Magda oddaje teraz dla niego krew.- momentalnie się zasmucił , a po jego policzkach poleciało kilka łez.
- Ej Mario co  jest? Czuję że coś ukrywasz! Powiedz mi! Mario! -prosiłam.
-No bo ten samochód prowadził Marco.- po chwili ciszy wyksztusił z siebie.
-Boże! Nie! - do oczu napływały mi łzy. Niewytrzymałam i się rozpłakałam.
-Ola proszę nie płacz! Lekarz powiedział że kiedy wpompują mu krew ,już nic nie będzie mu zagrażało!-pocieszał mnie ale sam upuszczał słone łzy.
-Chce do niego iść! Zaprowadź mnie! - stanowczo powiedziałam po chwili ciszy.
-Zobaczę co da się zrobić.

                                                                        ***

Stałam przed drzwiami do sali , w której leżał Marco. Mario powiedział że nie puści mnie samej i wejdzie ze mną. W końcu to jego najlepszy przyjaciel. Weszliśmy razem i spokojnym krokiem podeszliśmy do łóżka szpitalnego , na którym leżał Marco cały poobijany, podłączony do kilku urządzeń ,dzieki którym jeszcze żył. Samotne łzy leciały po policzkach z besilności i bólu przykucłam przy nim.złapałam go za dłoń.
-Przepraszam Cię Marco.To wszystko moja wina.
-Nie mów tak! To był przypadek.
-Nie Mario! nierozumiesz! TO MOJA WINA! Gdyby nie ja nie leżał by tu i nie musiał walczyć o życie! Wolałabym się nigdy nie urodzić.
-Nie wolno ci tak mówić! -wyczułam irytację w jego głosię.
-Ale Mario ja go kocham!
-Ciiii spokojnie! -przytulił mnie. Miałam mętlik w głowie. Zaczełam analizować jeszcze raz wszystko to co mi powiedział Mario. Impreza. wypadek. Później Magda poszła oddać krew dla Marco. Wtedy mnie olśniło.
-Marco ma taką samą grupę krwi jak Magda? -dopytałam.
-Tak, lekarz mówił że tak.
- Jak raz w Polsce oddawałyśmy krew powiedziano nam że mamy rzadkie grupy krwi ale w razie czego mogą oddać jej krew a ona mi. To znaczy że ja mogę również oddać krew dla Marco.
-Ale ty też jesteś po wypadku.
-Nie widzisz że mi nic nie jest!-zezłościłam się trochę na niego.
-Jak chcesz.- wyswobodziłam się z jego ramion.Pogładziłam jeszcze Marco po dłoni i powiedziałam płaczliwym głosem.
-Marco , kocham Cię najbardziej na świecie! Nie zostawiaj mnie tu samej! -po czym  ucałowałam delikatnie jego usta i wyszłam z sali. Tuż za mną podążał Mario.
- Panie doktorze! Ja mam taką samą grupę krwi jak Marco. Proszę niech pan zobaczy! -podałam mu książeczką.
-Ale w Pani stanie... - nie dałam mu dokończyć.
-Ma pan kogoś dla kogo zrobił by pan wszystko? -zagadnełam retorycznie mężczyznę. - Dla mnie tym kimś jest właśnie Marco! Więc proszę mi to umożliwić!
-No dobrze ale  nie możemy pobrać tak dużej ilość jak od Pani przyjaciółki.
-Weźcie ile będzie potrzebne!
-No dobrze proszę za mną. Badania mamy zrobionę więc możemy przystąpić do zabiegu.
-Przepraszam ,Doktorze kiedy Marco dostanie krew? -wtrącił się do rozmowy Mario.
-Za jakieś 40 minut rozpoczniemy przytacznie krwi.
-Dziękuję- odpowiedział a my udaliśmy się do sali zabiegowej.


# Oczami Marco.
   
  Dziwnie. Czułam się bardzo dziwnie. Jakby pomiędzy dwoma światami. Tym prawdziwym i tym moim , własnym ,wyidealizowanym. Do mnie należał wybór w którym chcę żyć. Czy w tym , w którym  miłość i szczęście przeplata się z bólem i nienawiścią, czy w tym neutralnym, moim. Bez zła ale i bez miłości, przez którą ostatnio tyle cierpiałem. Do mnie  i tylko do mnie należał wybór.
   Usłyszałem czyjeś głosy. Ktoś złapał moją rękę. Ola? To ona? Płacze? Dlaczego? Znów z mojej winy? Jest też i Mario! Też płacze. Chciałem otworzyć oczy ale nie mogłem , powiedzieć równierz nic nie dałem rady.Czy ja umarłem? Już dokonałem wyboru? Czy może ktoś dokonał go za mnie? Może jeszcze nie? Może mogę jeszcze walczyć? Ale.... Wtedy usłyszałem głos Oli! Powiedziała " Marco , kocham Cię najbardziej na świecie! Nie zostawiaj mnie tu samej!" Błagał. Wtedy wiedziałem już że chce walczyć. Wiedziałem że jest o co! O Olę!  O miłość! Prawdziwą Miłość!








------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Witajcie! Znów zawiodłam...;( Dopiero teraz udało mi się coś napisać przepraszam żę tak długo musieliście czekać ale...;)  Wracam z czymś takim. Podoba się?? Proszę o komentarze! Zależy mi na Waszej opini.! Pozdrawiam i życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!