#Ola
-Ola?- zpytał
-Tak to ja Marco!
-Miło cię słyszeć! Dziękuję Ci że zgodziłaś sie mnie wysłuchać. Mario to mój przyjaciel ale to nie to samo.
-Marco naprawde nie masz mi za co dziękować!
-Kochana jesteś. Przepraszm cie że byłem dzisiaj taki zamyślony ale
przed południem dostałem straszną wadomość. Ktoś "życzliwy" podesłał mi
zdjęcia łudząco podobnrgo psa do mojego Elvisa.
Tylko że ten pies... On.... On nieżył. Miał zakrwawioną sierść. -powiedział z ogromnym smutkiem w głosie.
-A gdzie ty zostawiłeś swojego psa? Sam chyba nie został w domu!?-dopytywałam.
-Coś ty! Zostawiłem go w hotelu dla zwierząt. Zawsze go tam zostawiam, jak wyjażdzam na mecz czy wakację i nie mogę go zabrać ze sobą. Dzwoniłem tam. Powiedzieli że im uciekł. Mieli nadzieję że za chwielę go znajdą i nie chcieli mnie denerwować.- opowiadał dalej blondyn.
-Z kim rozmawiasz? - usłyszałam głos Magdy.
-Nie ważne!- zbyłam ją, pokazując żeby zostawiła mnie jeszcze samą.
-Przeszkadzam może? - natychmiast usłyszałam Marco w telefonie.
-Nie coś Ty!! To tylko Magda coś chciała.- powiedziałam najmilej jak potrafiłam. -Myślisz że to Elvis na tym zdjęciu?- powróciłam do tematu.
-Mam nadzieję że nie! Ale niestety wszystko na to wskazuje.- po tych słowach zamilkł na dłuższą chwilę.
-Marco, mogę Cię o coś zapytać? -wkońcu wydusiłam z siebie.
-No słucham Cię!
-Zalazłeś ostatnio komuś za skórę? Ale tak bardzo?! Wiesz , może to głupie ale pomyślałam że możę to nie był przypadek. Może ktoś nie życzy Ci najlepiej a to miało być takie ostrzeżenie?!- tłumaczyłam mu co miałam na myśli.
-Wiesz dokładnie o tym samym odrazu pomyślałem! I właśnie zastanawiałem się komu mogłoby przyjść coś takiego do głowy. Naprawde , bardzo mało ludzi wie jak ważny dla mnie był Elvis!- powiedział rozgoryczony , a w jego głosie można było wyczuć ból jaki spowodowała strata psa.
-Bardzo mi przykro.-wtedy przypomniało mi się jak mój ukochany labrador zdechł. miałam wtedy 13 lat. To był horror. Zaczęłam mu o tym opowiadać. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Rozpłakałam się.
-Hej Ola ty płaczesz? - powiedział do mnie weselszym głosem ,jakby mu byo głupio że przez niego płacze.
-Nie nie już wszystko w pożądku. - przetarłam policzki i uśmiechnęłam się.
- Mała, uszy do góry ! Jakoś to przeżyję! Nie pozwolę żebyś przezemnie płakała!- mówił do mnie spokojnym , łagodnym ale radosnym głosem. - Może kawał Ci opowiem albo zatańcze w spodniach Mario na głowie? Chyba że wolisz żebym wpadł tam do Ciebie i Cię połaskotał? - rozśmieszał mnie.
-Oj Marco! Tą drugą propozycję chętnie bym zobaczyła! A łaskotek i tak nie mam więć możesz wpadać i tak się Ciebie nie boję! -śmiałam się jak głupia.
- Oj to jest twój błąd! Czasem mam głupie pomysły więc lepiej uważaj co mówisz! - powiedział udając poważnego.
-Będę pamiętać! -odowiedziałam mu również w tym tonie co on.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ,ale w końcu się pożegnaliśmy i rozłączyliśmy się. Spojżałam na zegarek w telefonie. 3:43!! O mój Boże! Niewiem kiedy miną ten czas! Wydawało mi się że rozmawialiśmy 30 minut max! Położyłam się , a chwię później już spałam.
Poranek wyglądał jak zwykle. Wstałyśmy , zeszłyśmy na śniadanie, w między czasię zamieniliśmy kilka zdań z Marco i Mario. Chyba chcieli się spotkać ale byłam tak śpiąca i głodna że nie słuchała zbytnio o czym rozmawiali. Wolałam zajadać się swoim przepysznym śniadaniem.
-Trochę się wczoraj zagadaliśmy!- szepną Marco , wiedząc że nasi towarzysz i yak nie usłyszą bo żywo o czymś dyskutowali.
-Trochę! Ale ja nie uważam żeeby był to czas stracony!- popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. On coś odpowiedział ale nie pamiętam bo byłam zbyt zajęta patrzeniem w jego oczy.
-Coś nie tak? Mam coś?- zapytał w końcu zdezorientowany Marco.
-A nie nie nic tylko ...- zerwałam się.
-Tylko..?
-Tylko masz bardzo hipnotyzujące oczy!- zaśmiałam się, a on to odwzajemnił .
-Może wybralibyśmy się na mały spacer?- zaproponował mi blondyn.
- Teraz już nie bardzo mam czas niedługo pracę zaczynam. może wieczorem? O 19:00 kończę pracę to o 20 powinnam być do twojej dyspozycji.- zaproponowałam.
- Co jakie dysPOZYCE? O czym wy tu rozmawiacie? - wywalil oczy Mario , wtrącając się do rozmowy.
-Mario ty tylko o jednym...-skwitował przyjaciela Reus.
-Hahahaha... No przecież żartuję! Ty za grzeczny na takie rzeczy jesteś! - odgryzał mu się.
-Nie pieprz głupot , bo dziewczyny pomyślą że to prawda i się wystraszą.- próbował wybrnąć z sytuacji.
-Dobra dobra. One rozumieją moje żarty , nie to co ty , PRZYJACIELU! - zaznaczył, unosząc dłoń w górę i wskazując na bransoletkę.
-Co?!Macie bransoletki przyjaźni?- zawołałyśmy zszokowane ,razem z Magdą.
-No już od dawna! - powiedział dumny Mario.
-A ty się nie pochwalisz?- powiedziała do Marco Magda , łapięc za jego rękę i rozglądając się w poszukiwaniu sznureczka.
-Nie na tej! - zaśmiał się blondyn i uniusł lekko drugą dłoń.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, ale my musiałyśmy się powoli zbierać do pracy . Zresztą oni też gdzieś wychodzili.
-To jak? Widzimy się wieczorem w holu? - upewnił się Reus.
-Dobrze , to do zobaczenia.- posłałam mu szczery uśmiech.
-Do zobazcenia! Miłego dnia!
#Megi
Nie myślałam że tak mi się tu spodoba. I nie mam na myśli samego miasta, które z resztą jest piękne. Marco i Mario są tacy słodcy! Marco i Ola chyba mają się ku sobie! Strasznie się cieszę! Ciekawa jestem jak zareagowały by nasze "koleżanki" z rodzinnej miejscowości jakby się dowiedziały. Pewnie skętu żołądka by dostały z zazdrości. Hahahah... To by był coś pięknego! Pięknego?? Hmm... Od razu pomyślałam o Mario.... Niezły jest. W rzeczywistości jest nieco ładniejszy niż na zdjęciach. Ale może to jego perfumy tak działają. Może po pracy spędzę z nim trochę czasu. Ola idzie z Marco na spacer więc będę "wolna".
I kolejny dzień w pracy miną jak z bicza strzelił! Tak się cieszę! Nie żebym nie lubiła mojej pracy ,bo lubię i to nawet bardzo , ale mając do wyboru spędzanie czasu w pracy albo z Mario , to wybieram tą drugą opcę!
#Ola
Po pracy mam iść na spacer z Marco. Boję się trochę, walnę jakąś głupotę i nie będzie nikogo kto by mnie z niej wyratował. Zwykle robila to Magda, ale.. porwadzę sobię, nie będzię tak źle! Tak , tak , pocieszaj się a później znowu walniej gafe stulecia! Zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do obowiązków. Nim się obejżałam już byłam wolna i miałam tylko godzinę aby się przygotować do - zdaniem Megi- RANDKI!
-To ja idę pod prysznic a ty poszukaj mi coś do ubrania!- Magda ma bardzo dobry gust. Zawsze wiedziała co leży na mnie najlepiej. Tak więc mogłam jej ufać pod każdym względem!
-Ciuchy gotowe! Jak Cię zobaczy to spadnie! - usłyszałam przyjaciółkę , kiedy się wycierałam.
-Oj Megi! Co ja z tobą mam! -zaśmiałam się, nie chciałam dać po sobie poznać ale cieszyłam się jak głupia na ten spacer. Zwłaszcza po wczorajszej rozmowie telefonicznej. Choć wiem że i tak nic z tego nie będzie to stwierdziłam że jestem młoda i mogę zaszaleć! Kiedy byłam już gotowa wyszłam z łazienki po ubrania. Założyłam i zawołałam do Magdy:
-Maiałaś rację! Świetnie to wygląda! -Miałam na sobie miętowe szorty, delikatne sandałki w kolorach czarnym i neonowo różowym i białą luźną bluzkę.
-Polecam się! A teraz już leć, bo twój Romeo czeka!- powiedziała z ironią.
-Proszę Cie! - zgromiłam ją wzrokiem.
-No co mówię co wiedze! - paneła kiedy zamykałam drzwi. Udałam się w stronę windy. Kiedy czekałam aż drzwi się otworzą miałam chwilę zawachania ale szybko odeszła w zapomnienie. Zjechałam na parter. Marco już czekał. Miał na sobie dżinsowe spodenki i jakiś T-shitr. Nie miałam czasu się nawet przyglądać co na nim było nadrukowane ,bo miałam ważniejsze sprawy.
- To jak? Gdzie idziemy? - zapytałam entuzjastycznie.
-Witaj! Zabiorę Cię w fajne miejsce. Tam poznasz moją UKOCHANĄ!....
Jest kolejny! Strasznie mi się nie podoba ale jest jaki jest! Trudno! Mam nadzieję że przy pisaniu kolejnego będę już miała wenę!!
Proszę o komentarze , które strasznie motywują!! To ważne!!!
CZYTASZ- KOMENTUJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Myślicie że to przypadek, czy naprawdę noszą bransoletki przyjaźni?:D Piszcie!!!!
środa, 31 lipca 2013
czwartek, 25 lipca 2013
5. Mario pisał pamiętnik?? Hahahaha. . .
#Ola
Zeszłyśmy ze schodów i udałyśmy się do wyjścia. Przed hotelem czekali na nas już nasi towarzysze.
- No witam piękne Panie!- zwrócił się do nas zniecierpliwiony Mario.
-Cześć Wam! -odpowiedziałyśmy równo.
-To jak idziemy?- prowadził rozmowę brunet.
-Pewnie że tak!-krzyknęła Megi. -Znasz to miasto? Wiesz gdzie tu jest jakaś kręgielnia?? - zaciekawiła się dziewczyna.
-Trochę znam! Jeździłem tu z rodzicami na wakacje. Tylko nie mieszkaliśmy wtedy w 4-o gwiazdkowym hotelu. Zazwyczaj braliśmy przyczepę kempingową i namioty. Zatrzymywaliśmy się na którymś z pól namiotowych nad wybrzeżem i spędzaliśmy tu wspaniałe dwa tygodnie. Było tak spojnie, rodzinnie,czuć było więź jaka była między nami... -rozmarzył się Mario. Jego twarz wyrażała wszystko. Był wzruszony, a jednocześnie smutny że to już nie wróci.
-Mario a nie chciałeś spędzić i tych wakacji tutaj pod namiotem? -dopytywałam się.
-Wolałem nie ryzykować! Jakby nas pozali to by nie było fajnie. Wszyscy by czegoś chcieli. Dziewczyny napaliły by się na Reusa i pakowałyby nam się w nocy do namiotu! Po co mi to?- w końcu się uśmiechną i szturchną w ramię Marco.
-Hahaha.... Napewno! Ciebie i tak by żadna nie chciała! - lekko się uśmiechną do nas. Był jakiś dziwny. Zamyślony, nieobecny, coś go chyba trapiło.
-Chłopcy jacy Wy oboje skromni jesteście! Normalnie masakra! -powiedziała z sarkazmem Magda.
-No to pewnie że tak! My takie szare myszki dwie...- śmiał się brunet.
-Dobrze, że nie szczury!! -palnełam bez zastanowienia.
-Hahahahahahh... - wszyscy wybuchli śmiechem.
-To nas podsumowałaś!- odezwał się Marco.
-Jesteśmy! -zawołał ucieszony brunet. - To tutaj! Chodziliśmy tu z kuzynami! Poznałem tutaj taką jedną... - nawijał w kółko.
-Ale dała Ci kosza! - usłyszał zza siebie. To byłam ja.
-Ola czytałaś mój pamiętnik czy co? Skąd wiedziałaś? - rozbawiał nas.
-A widzisz radziłem Ci żebys go spalił! Wystarczyło że ja go już przeczytałem! - wybuchną śmiechem.
-Mario pisał pamiętnik?!- wywaliłyśmy oczy.
-No!! - wydusił z siebie , pękający ze śmiechu blondyn.
-Marco prosiłem Cie! - Mario lekko się zdenerwował, lecz śmiał się razem z nami.
-No co? Sam się przyznałeś! - zrzucał wine.
-Mario może opublikujesz? Napewno stałoby się bestsellerem! Nieźle byś zarobił!! - dogryzała mu Magda.
-Nazwał byś ją może tak: "Miłosne podboje i kosze Mario Gotze"! Tak to jest to! -śmiałam się. Mario udał obrażonego, więc rozbawione lekko go przytuliłyśmy.
- To ja pójde po coś do picia a Wy idźcie poszukajcie wolnego toru. -zaproponował Marco.
-Ok. To Dziewczyny co pijecie? - zapytał brunet.
-Może jakiegoś drinka poproszę! - powiedziała z uśmiechem Magda.
-A ty Ola? -przerzucił na mnie wzrok.
-Ja też drinkaa. Dasz radę sam przynieść? Może Ci pomóc? -zaproponowałam zawsydzona i lekko się uśmiechnęłam do blondyna.
-Jeśli byłabyś tak miła! - odpowiedział spoglądając na mnie.
-Pewnie że tak!- odpowiedziałam już pewniej. Nim doszliśmy do baru , zamieniliśmy kilka zdań. Marco chyba nie miał ochoty z nami nigdzie wychodzić. Prawie w ogóle się nie odzywał, był jakiś nieobecny.Pewnie nas nie lubi. Trudno się mówi. Wymyślę jakąś wymówkę że musimy szybko wracać, to przynajmniej nie będzie się musiał męczyć. Ja łaski nie potrzebuję.
-Co się tak nic nie odzywasz dziś?- zapytałam w końcu.
-A tak jakoś... Nie ma o czym gadać.-zakończył temat.
- Wiesz jeśli nie miałeś ochoty z nami spędzać czasu to mogłeś powiedzieć. Przecież zrozumiałybyśmy. W końcu wakacje macie. - powiedziałam i sama siebie zaszokowałam, tym że byłam tak odważna i powiedziałam mu co myślałam. Trochę go to zamurowało.
- Nie ,nie to nie tak że mi nie odpowiada towarzystwo. Polubiłem was tylko... -zasmucił się. - No dobra , nie ma co się smucić, przed nami mam nadzieję fajny wieczór. A o tym może później Ci opowiem. Oczywiście jeśli będziesz miała ochotę słuchać.- uśmiechną się do mnie przyjaźnie.
-Pewnie że tak. Możesz mi zaufać. Nie sprzedam tego do gazet!- odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy szukać naszych przyjaciół.
-Patrz! Tam są! -szturchną mnie blondyn.
- Oo chyba się polubili!- uniosłam brew i się uśmiechnęłam nadal patrząc na to jak Mario uczył rzucać kulą Magdę. Zabawnie wyglądali.
-Chodźmy zanim nas coś ominie. -po chwili powiedział Reus. Reszta wieczoru minęła już naprawdę bardzo przyjemnie. Śmialiśmy i wygłupialiśmy się tak , jakbyśmy się znali od lat. Chłopcy naprawdę są bardzo fajnymi osobami.
Była już 24:00 więc postanowiliśmy wracać do hotelu . Złapaliśmy taksówkę i udaliśmy się pod wskazany adres. Kiedy żegnaliśmy się w holu , Marco dał mi na karteczce swój numer i zapytał dyskretnie czy możemy porozmawiać zanim zaśnie , o tym o czym miał mi powiedzieć. Zgodziłam się. Wróciłyśmy do pokoju, weszłam pod prysznic i zastanawiałam się o czym Marco chce mi powiedzieć. Założyłam piżamę i wpuściłam do łazienki Magdę a sama złapałam za telefon i wysałałm wiadomość pod numer z karteczki. " Jeśli naddal chcesz porozmawiać to dzwoń! Ola". Po chwili usłyszałam mój dzwonek.
-Ola?- zpytał
-Tak to ja Marco!
-Miło cię słyszeć! Dziękuję Ci że zgodziłaś sie mnie wysłuchać. Mario to mój przyjaciel ale to nie to samo.
-Marco naprawde nie masz mi za co dziękować!
-Kochana jesteś. Przepraszm cie że byłem dzisiaj taki zamyślony ale przed południem dostałem straszną wadomość. Ktoś życzliwy podesłał mi zdjęcia.....
Zakończe ten rozdział w takim momencie!!!:D:D
BARDZO PROSZĘ !!
CZYTASZ= KOMENTUJ!!! ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ZNAK!
TO WAŻNE!!!!!!!!!!!!!
Zeszłyśmy ze schodów i udałyśmy się do wyjścia. Przed hotelem czekali na nas już nasi towarzysze.
- No witam piękne Panie!- zwrócił się do nas zniecierpliwiony Mario.
-Cześć Wam! -odpowiedziałyśmy równo.
-To jak idziemy?- prowadził rozmowę brunet.
-Pewnie że tak!-krzyknęła Megi. -Znasz to miasto? Wiesz gdzie tu jest jakaś kręgielnia?? - zaciekawiła się dziewczyna.
-Trochę znam! Jeździłem tu z rodzicami na wakacje. Tylko nie mieszkaliśmy wtedy w 4-o gwiazdkowym hotelu. Zazwyczaj braliśmy przyczepę kempingową i namioty. Zatrzymywaliśmy się na którymś z pól namiotowych nad wybrzeżem i spędzaliśmy tu wspaniałe dwa tygodnie. Było tak spojnie, rodzinnie,czuć było więź jaka była między nami... -rozmarzył się Mario. Jego twarz wyrażała wszystko. Był wzruszony, a jednocześnie smutny że to już nie wróci.
-Mario a nie chciałeś spędzić i tych wakacji tutaj pod namiotem? -dopytywałam się.
-Wolałem nie ryzykować! Jakby nas pozali to by nie było fajnie. Wszyscy by czegoś chcieli. Dziewczyny napaliły by się na Reusa i pakowałyby nam się w nocy do namiotu! Po co mi to?- w końcu się uśmiechną i szturchną w ramię Marco.
-Hahaha.... Napewno! Ciebie i tak by żadna nie chciała! - lekko się uśmiechną do nas. Był jakiś dziwny. Zamyślony, nieobecny, coś go chyba trapiło.
-Chłopcy jacy Wy oboje skromni jesteście! Normalnie masakra! -powiedziała z sarkazmem Magda.
-No to pewnie że tak! My takie szare myszki dwie...- śmiał się brunet.
-Dobrze, że nie szczury!! -palnełam bez zastanowienia.
-Hahahahahahh... - wszyscy wybuchli śmiechem.
-To nas podsumowałaś!- odezwał się Marco.
-Jesteśmy! -zawołał ucieszony brunet. - To tutaj! Chodziliśmy tu z kuzynami! Poznałem tutaj taką jedną... - nawijał w kółko.
-Ale dała Ci kosza! - usłyszał zza siebie. To byłam ja.
-Ola czytałaś mój pamiętnik czy co? Skąd wiedziałaś? - rozbawiał nas.
-A widzisz radziłem Ci żebys go spalił! Wystarczyło że ja go już przeczytałem! - wybuchną śmiechem.
-Mario pisał pamiętnik?!- wywaliłyśmy oczy.
-No!! - wydusił z siebie , pękający ze śmiechu blondyn.
-Marco prosiłem Cie! - Mario lekko się zdenerwował, lecz śmiał się razem z nami.
-No co? Sam się przyznałeś! - zrzucał wine.
-Mario może opublikujesz? Napewno stałoby się bestsellerem! Nieźle byś zarobił!! - dogryzała mu Magda.
-Nazwał byś ją może tak: "Miłosne podboje i kosze Mario Gotze"! Tak to jest to! -śmiałam się. Mario udał obrażonego, więc rozbawione lekko go przytuliłyśmy.
- To ja pójde po coś do picia a Wy idźcie poszukajcie wolnego toru. -zaproponował Marco.
-Ok. To Dziewczyny co pijecie? - zapytał brunet.
-Może jakiegoś drinka poproszę! - powiedziała z uśmiechem Magda.
-A ty Ola? -przerzucił na mnie wzrok.
-Ja też drinkaa. Dasz radę sam przynieść? Może Ci pomóc? -zaproponowałam zawsydzona i lekko się uśmiechnęłam do blondyna.
-Jeśli byłabyś tak miła! - odpowiedział spoglądając na mnie.
-Pewnie że tak!- odpowiedziałam już pewniej. Nim doszliśmy do baru , zamieniliśmy kilka zdań. Marco chyba nie miał ochoty z nami nigdzie wychodzić. Prawie w ogóle się nie odzywał, był jakiś nieobecny.Pewnie nas nie lubi. Trudno się mówi. Wymyślę jakąś wymówkę że musimy szybko wracać, to przynajmniej nie będzie się musiał męczyć. Ja łaski nie potrzebuję.
-Co się tak nic nie odzywasz dziś?- zapytałam w końcu.
-A tak jakoś... Nie ma o czym gadać.-zakończył temat.
- Wiesz jeśli nie miałeś ochoty z nami spędzać czasu to mogłeś powiedzieć. Przecież zrozumiałybyśmy. W końcu wakacje macie. - powiedziałam i sama siebie zaszokowałam, tym że byłam tak odważna i powiedziałam mu co myślałam. Trochę go to zamurowało.
- Nie ,nie to nie tak że mi nie odpowiada towarzystwo. Polubiłem was tylko... -zasmucił się. - No dobra , nie ma co się smucić, przed nami mam nadzieję fajny wieczór. A o tym może później Ci opowiem. Oczywiście jeśli będziesz miała ochotę słuchać.- uśmiechną się do mnie przyjaźnie.
-Pewnie że tak. Możesz mi zaufać. Nie sprzedam tego do gazet!- odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy szukać naszych przyjaciół.
-Patrz! Tam są! -szturchną mnie blondyn.
- Oo chyba się polubili!- uniosłam brew i się uśmiechnęłam nadal patrząc na to jak Mario uczył rzucać kulą Magdę. Zabawnie wyglądali.
-Chodźmy zanim nas coś ominie. -po chwili powiedział Reus. Reszta wieczoru minęła już naprawdę bardzo przyjemnie. Śmialiśmy i wygłupialiśmy się tak , jakbyśmy się znali od lat. Chłopcy naprawdę są bardzo fajnymi osobami.
Była już 24:00 więc postanowiliśmy wracać do hotelu . Złapaliśmy taksówkę i udaliśmy się pod wskazany adres. Kiedy żegnaliśmy się w holu , Marco dał mi na karteczce swój numer i zapytał dyskretnie czy możemy porozmawiać zanim zaśnie , o tym o czym miał mi powiedzieć. Zgodziłam się. Wróciłyśmy do pokoju, weszłam pod prysznic i zastanawiałam się o czym Marco chce mi powiedzieć. Założyłam piżamę i wpuściłam do łazienki Magdę a sama złapałam za telefon i wysałałm wiadomość pod numer z karteczki. " Jeśli naddal chcesz porozmawiać to dzwoń! Ola". Po chwili usłyszałam mój dzwonek.
-Ola?- zpytał
-Tak to ja Marco!
-Miło cię słyszeć! Dziękuję Ci że zgodziłaś sie mnie wysłuchać. Mario to mój przyjaciel ale to nie to samo.
-Marco naprawde nie masz mi za co dziękować!
-Kochana jesteś. Przepraszm cie że byłem dzisiaj taki zamyślony ale przed południem dostałem straszną wadomość. Ktoś życzliwy podesłał mi zdjęcia.....
Zakończe ten rozdział w takim momencie!!!:D:D
BARDZO PROSZĘ !!
CZYTASZ= KOMENTUJ!!! ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ZNAK!
TO WAŻNE!!!!!!!!!!!!!
niedziela, 21 lipca 2013
4.Jak chciałaś autograf to wystarczyło pow.... Ola?
#Ola
Oj głupia ja... Jak zwykle musiałam strzelić buraka, zawstydzić się i wyjść na idiotkę... Ale to nic... Wróciłam na recepcje było już bardzo późno. Sara się do nas zwróciła:
-Ola i Magda na dzisiaj to już tyle. Ale jestem naprawde pod wrażeniem waszego profesjonalizmu. Normalnie nie zleciłabym "nowym " , aby zajęły się PIŁKARZAMI! Ale Wam ufam! Jesteście profesjonaliskami.- szczerze się do nas uśmiechneła.
-Cooooo?!?!? Jacy piłkarze?? - zdziwiła się Megi.
-Ci dwaj co ich odprowadzałam to byli piłkarze. - powiedziałam dumna.
-Żartujesz?! I co? -zaciekawiła się.
-Nic.- mrugnełam okem porozumiewawczo.
-Aaa.. Myślałam, że jakaś miłość albo coś... - rozmarzyła się , a ja tylko popatrzyłam na nią z politowaniem.
- To dowidzenia Pani Saro! - powiedziałyśmy razem.
-Do jutra dziewczyny!- odpowiedziała , a my udałyśmy się w strone naszego pokoju. W między czasie opowiedziałam jej całą historie.
-Olka oczko Ci puścił , czyli mu wpadałaś w oko!! - uniosła brew znacząco.
-Ty jak coś powiesz... Padam na twarz, biore prysznic pierwsza i ide spać.
-Dobra to ja w tym czasie wypakuje reszte rzeczy i też ide spać.
Zrobiłśmy wszystko bardzo szybko i sprawnie. Chwile później już spałam.
Rano.
-Ola, Ooooola wstawaj musimy już iść jeżeli chcemy zdązyc zjeść jeszcze śniadanie przed pracą.
-A która jest? 9:15. O 11 zaczynamy , a śniadanie jest tylko do 10.
-Ok już tylko się jakoś normalnie ubiore i uczeszę. -wymamrotałam wstając z łóżka.
-No szybko , szybko!........... Czekam!! ...... No już?!? - niecierpliwiła się.
-Może być?!- zapytałam przyjaciółkę.
-Tak, wyglądasz jak milion dolców.-zbyła mnie, i udałyśmy się do restauracji. Rozmawiając, wybrałyśmy dla siebie śniadanie i usiadłyśmy przy pierwszym lepszym stoliku.
-Już nie mogę ,ale to takie dobre... -rozkoszowała się Megi
-Hahahah ... A później mi będziesz mamrać że gruba jesteś...- pokiwałam głową. -Ja idę odnieść bo już nie dam rady.-powiedziałam wstająć. Megi mnie zawołała a ja odwróciłam głowę , dalej idąc.
-Oj tam oj tam schudne odprowadzając jakieś szychy do apartametów prezydenckich! Uważaj!! -zdążyła kszyknąć. Odwróciłam szybko głowę ale już było za późno. Moja kanapka z serem i pół szklanki soku wiśniowego wylądowało na kimś.
-Ojej bardzo Pana przepraszam!-zawołałam zdenerwowana i zaczęłam zbierać resztki z podłogi.
-Ajjj... Jak chciałaś autograf to wystarczyło pow....Ola??? - irytował się Mario.
-Oj to WY?- powiedziałam jeszcze bardziej załamana.
-Ej nie przejmuj się i tak wyglał jak idiota w tym ubraniu! - pocieszał mnie Marco.
-Ej ej!! Aż tak źle było?- dopytywał brunet.
-No! - powiedział Marco i pomógł mi zbierać szkoło ze stłuczonej szklanki.
-Aaajjj... Kurczę.- zapiszczałam po cichutku.
-Co jest? - zapytała Megi , która kucała koło mnie już od jakiegoś czasu.
-Nic skaleczyłam się troszeczkę. Nic mi nie będzie.-uspokajałam ją wycierając krew z dłoni.
-Skaleeczyłaś się! Zostaw już to! Mario , poproś kogoś z obsługi. - przejął się Marco.
-Proszę niech Pan przestanie nic mi nie jest. Sama to posprzątam.- przestraszyłam się.
-Jaki "pan"? Aż tak staro wyglądam?! Marco jestem. - udał obużonego, podał mi rękę i uśmiechną się.
-Ola- odwzajemniłam uśmiech.
-Magda! Miło mi. - przedstawiła się.
-O jest i Mario! Poznaj to jest Ola a to Magda!
-Stary chwilę mnie nie ma a ty już takie ładne dziewczyny podrywasz.- zaśmiał się. - Miło mi Mario jestem.- ucałował nas w policzki.
-Wiesz głupio mi teraz że przez nas się skaleczyłaś i chcielibyśmy Ci to jakoś wynagrodzić. Może dałybyście się namówić na wspólny wypad na jakąś imprezę czy kino ,spacer kolacja, pizza. -zaproponował z pewnością siebie Gotze. Zmieszana spojżałam na Megi. Nie zdążyłam jeszcze nawet ust otworzyć, kiedy ją usłyszałam.
-Dobra to kiedy i gdzie? - zapytała uradowana.
- O której dziś kończycie? - zapytała znów.
-O 19:00. -szybko odpowiedziała przerzucając wzrok z jednego na drugiego.
- W godzine zdążycie? - powątpiewał.
- Powinnyśmy.
- To świetnie! Co wolicie ? kręgle czy jakaś imprezka? -zaproponował. Ja i Marco tylko przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie, spoglądając na siebi eod czasu do czasu bezradnie.
-Ola co wolisz? - zapytał Mario, chyba zauważył że się troszkę zniecierpliwiłam.
-To może kręgle? Na dyskotece będzie mnustwo ludzi , rozpoznają was i będziepo naszej imprezie.- uzasadniałam wybór. - Poza tym nie znamy się na tyle żeby iść z wami na impreze. Upijecie nas albo coś i co wtedy? - deklamowałam. Wszycsy na mnie dziwnie popatrzyli , a po chwili zaczęli się śmiać. Wyczułam że był to śmiech "na przymus" Cholera, znowu się zbłaźniłam! Czemu ja mam takiego pecha!?!?Zamyśliłam się. Z transu wytrąciło mnie dopiero dźgnięcie w brzuch od Megi.
-Halo tu ziemia!- wołała.
-Tak tak pewnie że macie racje.- zaśmiałam się.
-A wiesz o co pytaliśmy? -knuł Mario.
-No chyba. Mówiliście o kręgach.- ratowałam się.
-Nie właśnie powiedziałem że mi dasz buziaka na pożegnanie.No więć czekam.- bajerował nas.
-Mario bo się rozmyslą i nigdze z nami nie pójdą.- obużył się Marco.
- On tak zawsze zwróciłam sie nieśmiało do blondyna.-strasznie byłam zawstdzona.
-Tylko jak kogoś polubi. -zaczą się miać.
-Dobrze dość już tych czułości my musimy lecieć. Zaraz zaczynamy pracę.To widzimy się o 20:00 koło wejście?! - zapytała Megi by się upewnić czy chłopcy nie zartowali.
-Dobra to do zobaczenia.- wrzasną odchodząc Mario.
-Trzymajcie się! - rzuciła Reus i odeszli w swoją stronę.
-Boże!! Uszczyp mnie bo nie wierze! Idziemy na randkę z Gotze i Reusem! -podniecała się Megi.
-Przestań to nie randka! To tylko przeprosiny za mojego palca. - staralam się ją uspokoić.
-Oj daj się nacieszyć!- zmieniła ton.
-Dobra dobra nie mamraj tyle tylko chodź , bo narazie praca na nas czeka.- pociągłam ją za rękę.
-A tak. Chodźmy.- otrząsła sie.
Tak naprawdę , to ja też się bardzo cieszyłam że idziemy na te kręgle. A tak serio to wolałam pójść na kręgle ,bo przynajmniej będzie jak pogadać i ... albo się znowu zbłaźniź, przypomniałam sobie. O nie!! Już mi wystarczy! Tym razem nie strzele żadnej głupoty. Jestem tego niemal że pewna!
W pracy byłyśmy tak zajęte , że nie miałyśmy nawet czasu na konsultacje co do tego co założymy na dzisiejszy wieczór.Co chwile sprawdzałam godzinę. Jeszcze tylko 60 minut , i będziemy wolne.
Czas nam bardzo szybko zleciał. Była 18:51 , kiedy Sara nas do siebie zawołała.
- No dziewczyny , dzisiaj zasówałycie jak małe motorki! Dostaniecie taką małą zaliczkę za te dwa dni żebyście miały na swoje wydatki.Możecie już iść.- powiedziała wręczając nam po 150 euro.
-Dziękujemy bardzo. A mam jeszcze pytanie. Czy po skończonej pracy możemy wychodzić na miasto? - zapytała Megi , tak jakby przejmowała się tym co powie.
-Oczywiście że tak! To już jest wasz czas. Tylko uważajcie na siebie.- uśmiechnęła sie i wróciła do swoich obowiązków , a my pobiegłyśmy do naszego pokoju.
- Ja pierwsza ide pod prysznic!-zawołała Magda.
-To ja szukam ciuchów.-powiedziałam i udałam się w stronę szafy. Wyjęłam moje ulubione , poszarpane rurki, czerwone tramki i białą bluzkę oversize w czarne paski.
#Magda
Matko! Jak ja się cieszę! To niesamowite! Ide na kręgle z Marco Reusem i Mario Gotze! Znaczy idziemy we dwie. Właśnie! Ona mnie zabije za to , że tak długo tu siedzę! Wypadłam jak popażona z łazienki.
-Wolna! -krzyknęłam jakby była na drugim końcu hotelu.
-Słyszę!- wystawiła mi język, i przekręciła zamek w łazience. Hmmm... Może zacznę od lekkiego makijażu a później wybiorę coś do ubrania. Tak to świetny pomysł! Zrobiłam więc makijaż i związałam włosy w koczek.
-Teraz najgorsze! Co ja mam ubrać?! -mówiłam do siebie. - To nie , to też nie, może być.- wyciągnęłam jakieś rurki , do tego delikatne sandałki bokserka i koszula.
-Może być?! - usłyszałam głos Olki.
-Świetnie wyglądasz! - uspokoiłam ją. - A ja mogę iść w tym?- pokazałam na zestaw który przygotowałam.
-Takkkk!! Świetnie w tym wygądasz. Masz strasznieeee długieee nogii!! - puściłam jej oczko.
-Oj już przestań. To jak idziemy?
Napisałam kolejny! ;D Czytasz- komentuj!!!!!!!!!!!! ;D
Oj głupia ja... Jak zwykle musiałam strzelić buraka, zawstydzić się i wyjść na idiotkę... Ale to nic... Wróciłam na recepcje było już bardzo późno. Sara się do nas zwróciła:
-Ola i Magda na dzisiaj to już tyle. Ale jestem naprawde pod wrażeniem waszego profesjonalizmu. Normalnie nie zleciłabym "nowym " , aby zajęły się PIŁKARZAMI! Ale Wam ufam! Jesteście profesjonaliskami.- szczerze się do nas uśmiechneła.
-Cooooo?!?!? Jacy piłkarze?? - zdziwiła się Megi.
-Ci dwaj co ich odprowadzałam to byli piłkarze. - powiedziałam dumna.
-Żartujesz?! I co? -zaciekawiła się.
-Nic.- mrugnełam okem porozumiewawczo.
-Aaa.. Myślałam, że jakaś miłość albo coś... - rozmarzyła się , a ja tylko popatrzyłam na nią z politowaniem.
- To dowidzenia Pani Saro! - powiedziałyśmy razem.
-Do jutra dziewczyny!- odpowiedziała , a my udałyśmy się w strone naszego pokoju. W między czasie opowiedziałam jej całą historie.
-Olka oczko Ci puścił , czyli mu wpadałaś w oko!! - uniosła brew znacząco.
-Ty jak coś powiesz... Padam na twarz, biore prysznic pierwsza i ide spać.
-Dobra to ja w tym czasie wypakuje reszte rzeczy i też ide spać.
Zrobiłśmy wszystko bardzo szybko i sprawnie. Chwile później już spałam.
Rano.
-Ola, Ooooola wstawaj musimy już iść jeżeli chcemy zdązyc zjeść jeszcze śniadanie przed pracą.
-A która jest? 9:15. O 11 zaczynamy , a śniadanie jest tylko do 10.
-Ok już tylko się jakoś normalnie ubiore i uczeszę. -wymamrotałam wstając z łóżka.
-No szybko , szybko!........... Czekam!! ...... No już?!? - niecierpliwiła się.
-Może być?!- zapytałam przyjaciółkę.
-Tak, wyglądasz jak milion dolców.-zbyła mnie, i udałyśmy się do restauracji. Rozmawiając, wybrałyśmy dla siebie śniadanie i usiadłyśmy przy pierwszym lepszym stoliku.
-Już nie mogę ,ale to takie dobre... -rozkoszowała się Megi
-Hahahah ... A później mi będziesz mamrać że gruba jesteś...- pokiwałam głową. -Ja idę odnieść bo już nie dam rady.-powiedziałam wstająć. Megi mnie zawołała a ja odwróciłam głowę , dalej idąc.
-Oj tam oj tam schudne odprowadzając jakieś szychy do apartametów prezydenckich! Uważaj!! -zdążyła kszyknąć. Odwróciłam szybko głowę ale już było za późno. Moja kanapka z serem i pół szklanki soku wiśniowego wylądowało na kimś.
-Ojej bardzo Pana przepraszam!-zawołałam zdenerwowana i zaczęłam zbierać resztki z podłogi.
-Ajjj... Jak chciałaś autograf to wystarczyło pow....Ola??? - irytował się Mario.
-Oj to WY?- powiedziałam jeszcze bardziej załamana.
-Ej nie przejmuj się i tak wyglał jak idiota w tym ubraniu! - pocieszał mnie Marco.
-Ej ej!! Aż tak źle było?- dopytywał brunet.
-No! - powiedział Marco i pomógł mi zbierać szkoło ze stłuczonej szklanki.
-Aaajjj... Kurczę.- zapiszczałam po cichutku.
-Co jest? - zapytała Megi , która kucała koło mnie już od jakiegoś czasu.
-Nic skaleczyłam się troszeczkę. Nic mi nie będzie.-uspokajałam ją wycierając krew z dłoni.
-Skaleeczyłaś się! Zostaw już to! Mario , poproś kogoś z obsługi. - przejął się Marco.
-Proszę niech Pan przestanie nic mi nie jest. Sama to posprzątam.- przestraszyłam się.
-Jaki "pan"? Aż tak staro wyglądam?! Marco jestem. - udał obużonego, podał mi rękę i uśmiechną się.
-Ola- odwzajemniłam uśmiech.
-Magda! Miło mi. - przedstawiła się.
-O jest i Mario! Poznaj to jest Ola a to Magda!
-Stary chwilę mnie nie ma a ty już takie ładne dziewczyny podrywasz.- zaśmiał się. - Miło mi Mario jestem.- ucałował nas w policzki.
-Wiesz głupio mi teraz że przez nas się skaleczyłaś i chcielibyśmy Ci to jakoś wynagrodzić. Może dałybyście się namówić na wspólny wypad na jakąś imprezę czy kino ,spacer kolacja, pizza. -zaproponował z pewnością siebie Gotze. Zmieszana spojżałam na Megi. Nie zdążyłam jeszcze nawet ust otworzyć, kiedy ją usłyszałam.
-Dobra to kiedy i gdzie? - zapytała uradowana.
- O której dziś kończycie? - zapytała znów.
-O 19:00. -szybko odpowiedziała przerzucając wzrok z jednego na drugiego.
- W godzine zdążycie? - powątpiewał.
- Powinnyśmy.
- To świetnie! Co wolicie ? kręgle czy jakaś imprezka? -zaproponował. Ja i Marco tylko przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie, spoglądając na siebi eod czasu do czasu bezradnie.
-Ola co wolisz? - zapytał Mario, chyba zauważył że się troszkę zniecierpliwiłam.
-To może kręgle? Na dyskotece będzie mnustwo ludzi , rozpoznają was i będziepo naszej imprezie.- uzasadniałam wybór. - Poza tym nie znamy się na tyle żeby iść z wami na impreze. Upijecie nas albo coś i co wtedy? - deklamowałam. Wszycsy na mnie dziwnie popatrzyli , a po chwili zaczęli się śmiać. Wyczułam że był to śmiech "na przymus" Cholera, znowu się zbłaźniłam! Czemu ja mam takiego pecha!?!?Zamyśliłam się. Z transu wytrąciło mnie dopiero dźgnięcie w brzuch od Megi.
-Halo tu ziemia!- wołała.
-Tak tak pewnie że macie racje.- zaśmiałam się.
-A wiesz o co pytaliśmy? -knuł Mario.
-No chyba. Mówiliście o kręgach.- ratowałam się.
-Nie właśnie powiedziałem że mi dasz buziaka na pożegnanie.No więć czekam.- bajerował nas.
-Mario bo się rozmyslą i nigdze z nami nie pójdą.- obużył się Marco.
- On tak zawsze zwróciłam sie nieśmiało do blondyna.-strasznie byłam zawstdzona.
-Tylko jak kogoś polubi. -zaczą się miać.
-Dobrze dość już tych czułości my musimy lecieć. Zaraz zaczynamy pracę.To widzimy się o 20:00 koło wejście?! - zapytała Megi by się upewnić czy chłopcy nie zartowali.
-Dobra to do zobaczenia.- wrzasną odchodząc Mario.
-Trzymajcie się! - rzuciła Reus i odeszli w swoją stronę.
-Boże!! Uszczyp mnie bo nie wierze! Idziemy na randkę z Gotze i Reusem! -podniecała się Megi.
-Przestań to nie randka! To tylko przeprosiny za mojego palca. - staralam się ją uspokoić.
-Oj daj się nacieszyć!- zmieniła ton.
-Dobra dobra nie mamraj tyle tylko chodź , bo narazie praca na nas czeka.- pociągłam ją za rękę.
-A tak. Chodźmy.- otrząsła sie.
Tak naprawdę , to ja też się bardzo cieszyłam że idziemy na te kręgle. A tak serio to wolałam pójść na kręgle ,bo przynajmniej będzie jak pogadać i ... albo się znowu zbłaźniź, przypomniałam sobie. O nie!! Już mi wystarczy! Tym razem nie strzele żadnej głupoty. Jestem tego niemal że pewna!
W pracy byłyśmy tak zajęte , że nie miałyśmy nawet czasu na konsultacje co do tego co założymy na dzisiejszy wieczór.Co chwile sprawdzałam godzinę. Jeszcze tylko 60 minut , i będziemy wolne.
Czas nam bardzo szybko zleciał. Była 18:51 , kiedy Sara nas do siebie zawołała.
- No dziewczyny , dzisiaj zasówałycie jak małe motorki! Dostaniecie taką małą zaliczkę za te dwa dni żebyście miały na swoje wydatki.Możecie już iść.- powiedziała wręczając nam po 150 euro.
-Dziękujemy bardzo. A mam jeszcze pytanie. Czy po skończonej pracy możemy wychodzić na miasto? - zapytała Megi , tak jakby przejmowała się tym co powie.
-Oczywiście że tak! To już jest wasz czas. Tylko uważajcie na siebie.- uśmiechnęła sie i wróciła do swoich obowiązków , a my pobiegłyśmy do naszego pokoju.
- Ja pierwsza ide pod prysznic!-zawołała Magda.
-To ja szukam ciuchów.-powiedziałam i udałam się w stronę szafy. Wyjęłam moje ulubione , poszarpane rurki, czerwone tramki i białą bluzkę oversize w czarne paski.
#Magda
Matko! Jak ja się cieszę! To niesamowite! Ide na kręgle z Marco Reusem i Mario Gotze! Znaczy idziemy we dwie. Właśnie! Ona mnie zabije za to , że tak długo tu siedzę! Wypadłam jak popażona z łazienki.
-Wolna! -krzyknęłam jakby była na drugim końcu hotelu.
-Słyszę!- wystawiła mi język, i przekręciła zamek w łazience. Hmmm... Może zacznę od lekkiego makijażu a później wybiorę coś do ubrania. Tak to świetny pomysł! Zrobiłam więc makijaż i związałam włosy w koczek.
-Teraz najgorsze! Co ja mam ubrać?! -mówiłam do siebie. - To nie , to też nie, może być.- wyciągnęłam jakieś rurki , do tego delikatne sandałki bokserka i koszula.
-Może być?! - usłyszałam głos Olki.
-Świetnie wyglądasz! - uspokoiłam ją. - A ja mogę iść w tym?- pokazałam na zestaw który przygotowałam.
-Takkkk!! Świetnie w tym wygądasz. Masz strasznieeee długieee nogii!! - puściłam jej oczko.
-Oj już przestań. To jak idziemy?
Napisałam kolejny! ;D Czytasz- komentuj!!!!!!!!!!!! ;D
sobota, 20 lipca 2013
3.Tak, już wiem to przecież jest Ma....
#Ola
Obudziłąm się. To dziś. Dzisiaj rodzice mają swoją 25 rocznice. Podziwiam ich za to. Jak oni ze sobą tyle wytrzymali? Tak , to prawdziwa miłość. Mama opowiadała mi to milion razy. Zawsze z takim samym błyskiem w oku. Zgodnie twierdzą ,że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Ja tak do końca nie wierzę w taką miłość, no bo jak można zakochać się w kimś kogo się nie zna?? Kiedy tak o tym myślałam , nagle do pokoju wpadła Dawid. Rzucił się na mnie i zaczą mnie łaskotać. dobrze wiedział że tego nielubię ale zawsze mu to wybaczałam , bo mi się śmiać chciało. Po chwili wygłupów z moim kochanym brciszkiem, zgodnie stwierdziliśmy , że przygotujemy śniadanie dla wszystkich. Rodzice mają samolot o 12:40 ale odprawa i dojazd trochę zajmi więc zdomu muszą wyjechać o 10:00. Jest 7:43. Zdążymy. Młody poszedł do sklepu po świeże pieczywo a ja postanowiłam przygotować stół i jajecznice. Tak , nasza rodzina uwielbia jajka w każdej postaci. Ukryłam również w kuchni portret. Pomyślałam że wręczymy im go po śniadaniu. Dawid kończył układać pieczywo w koszyczku , kiedy do kuchni weszli : Mama , Tata i Kornecia.
-Ojej! A co to?? Wy to razem przygotowaliście? -dziwiła się Mama.
-No , na to wygląda. Podoba się? - zapytałam.
-Pewnie! A jak pachnie!!- zawołała.
-A czyj to był pomysł? - zaciekawił się Tatko.
-Dawida! - uśmiechnęłam się do niego.
-Ooo! Twoja żona to będzie miała z Tobą dobrze. - szturchnęł Go Mama.
Atmosfera przy śniadaniu była naprawde przyjemna. Wszyscy się śmiali. Czas mijał bardzo szybko. Byłą już 9:20. Kopnęłam pod stołem Dawida porozumiewawczo. Wstałam od stołu, wyciągłam z szafki wielką ramę. Dawid zaraz był już przy mnie z Kornelką na rękach. Rodzice chyba się zorientowali o co chodzi bo również odeszli od stołu.
- Mamo, Tato! - zaczęłam przemowę. Chcielibyśmy Wam życzyć wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, szczęścia, jeszcze więcej miłości, grzecznych dzieci, sspełnienia najskrytszych marzeń oraz żeby wasza miłość twała do grobowej deski.
-Dziękujemy Wam! Nie trzeba było.- powiedziała Mama i przyjeła ładnie zapakowany prezent.
-Kochani jesteście, chodźcie tu. - powiedział Tata po czym nas wyściskali oboje najmocniej jak potrafili.
- No , otwórz bo chce wiedzieć czy sie spodoba! - zachęciłam Mamę. Ta niezwlekając zaczęła rozpakowywać.
- Jejku! To jest... To jest takie piękne! - po chwili powiedziała Mama , ze wzruszeniem.
-Mamy naprawde cudowne dzieci! - zwrócił się do niej jej ukochany. W ich oczach można było zobaczyć jak bardzo byli wzruszeni. Z trudem powstrzymywali łzy. Podziękowali jeszcze raz i pożegnaliśmy się ,bo taxi już stało pod domem. Spakowali walizki do bagażnika i odjechali.
-To co młody wolna chata!
-Nie do końca!- powiedział wskazując na Kornelie.
-No przecież żartuję!- uśmiechnęłam się do niego. - Chodź mała do mojego pokoju zaraz wpadnie Megi to się trochę pobawimy.- powiedzialam zabierając małą.
Resztę dnia spędziłyśmy na zabawie z Nelką. Musiałyśmy jakoś zająć jej czas żeby nie myślała o tym gdzie jest Mama i Tata. wieczorem była tak zmęczona ,że zasnęła bez czytania bajek.
Podobnie mineły kolejne 3 dni. Wieczorem , kiedy Kornelia spała postanowiliśmy porozmawiać z rodzicami na Skype. Woleliśmy żeby mała nie była przy tym bo mogłaby się rozpłakać.
-Część dzieciaczki! Jak tam??- zapytał uradowany tata.
- witajcie! A dobrze to wy opowiadajacie jak wam się tam podoba!
-Pięknie jest. Zresztą może sama się o tym przekonasz.- powiedziała do mnie z uśmiechem Mama
- Hahah... w snach... - zaśmiałam się.
-Rozmawialiśmy dzisiaj z właścicielem , tej sieci hotelii i zapytaliśmy czy nie szukają kogoś do pracy jako np. recepcjonistki. Odpowiedział ze mają nowy hotel otwierać i że szukają całego personelu. No to powiedziałam mu o tobie i o Magdzie. Zaproponował żebyście przyjechały do tego hotelu co my w nim jesteśmy na tydzień i sprawdzą wasze umiejętności. Oczywiście na ich koszt wszystko.
- Mamo , chyba za dużo czasu na słońcu spędzasz. Tato kup jej tam jakiś kapelusz czy czapeczkę. -żartowałam.
-Ale ja ci serio mówie!- powiedziała Mama a tata jej przytakną.
-Aaaaa!!!- zaczełam krzyczeć ze szczęścia i przytuliłam młodego! -Zaraz wracam zadzwonie tylko o Megi! A kiedy mamy jechać? - zapytałam cała szczęśliwa.
- My wracamy w niedzielę a wy we wtorek już lecicie!- uśmiechną się tata.
Zadzwoniam do Magdy , cieszyłyśmy się niesamowicie! To była nasza szansa na wyrwanie się do wielkiego świata. Obiecałyśmy sobie że zrobimy wszystko by ją jak najepiej wykorzystać.Pięć dni które pozostały do naszego wyjazdu spędziłyśmy na przygotowaniu się do pracy. Fryzjer , zakupy i takie tam... Poczytałyśmy trochę , i okazało się że to dość znany hotel wiele sław tam przybywało. Odbywały się dzikie imprezy. Ciekawe co nas spotka... Wylatujemy o 9:30. Wieczorem zadzwoniłam do mojej Megi.
-I jak walizka się zasunęła?- zapytałam.
-Przy pomocy rodzinki, tak. -śmiała się.
-Denerwujesz się?
-Tak a ty?
-Też!
-To śpij!
-Ok to do jutra! Pa!
-Pa! - powiedziała po czym się rozłączyła. Chwilę potem już spałam.
Rano obudziłam się wcześniej niż zwykle. Zjadłam śniadanie, umyłam się. Kiedy wyszłam z łazienki , Mama , Kornelia i Dawid już czekali. Pożegnałam się i poszliśmy z tata do samochodu. Podjechaliśmy pod dom Magdy. Wsiadła i udaliśmy się na lotnisko. Pożegnałam się z tata i poszłyśmy na odprawę.
-No to lecimy!- powiedziałm do Magdy przy starcie , łapiąc ją za rękę.
-To będzie najlepszy czas w naszym dotychczasowym życiu! -uśmiechnęła się. Później się trochę rozluźniłyśmy alot miną bardzo przyjemnie. Odebrałyśmy walizki i poszłyśmy szukać umówionego miejsca ,w którym miał na nas ktoś czekać. Nagle podszedł do nas niewysoki brunet. Zapyał czy nazywam się Ola Bąkiewicz. Przytaknęłąm. Przedstaawił sie , okazał wizytówkę i zawiózł nas do hotelu , w którym miałyśmy pracować. Byłyśmy strasznie podekscytowane. Uciełyśmy sobię rozmowę z tym mężczyzną. Bardzo miły był. Miczym się oglądnęłyśmy samochud się zatrzymał. byliśmy na miejscu, napraawdę przepięknym miejscu. Złapałyśmy nasze walizki i poszłyśmy za Gerardem. Zaprowadził nas do naszego pokoju. Był niedłuży ale dla dwóch osób wystarczający. Był bardzo ładnie , starannie urządzony. Podobał mi się. Po minie Magdy stwierdzam że też. Pan Gerard, powiedział że jak się już rozpakujemy i odpoczniemy , żebyśmy się udały do recepcji i powiedziały że wy odemnie. Po dwuch godzinach udałyśmy się do recepcji. Kobiety które tam pracowały były bardzo miłe przedstawiły się nam a jedna z nich oprowadziła nas po obiekcie. Później dostałyśmy podobne stroje jak one tylko jaśniejsze. Czyli wersja dla osób , które są na okresie próbnym.
Jeszcze tego samego dnia , wraz z naszą opiekunką , przyjmowałyśmy gości w hotelu. Późnym wieczorem, było pewnie około 22:00. Za szklanymi drzwiami zobaczyłam jakieś byłyski. Pomyślałam że to może burza. Po chwili weszli dwaj mężczyźni. Jeden, wysoki blondyn ,drugi niższy , brunet. Kurde , kojaże tych typów. Tak usilnie chcialam sobie przypomnieć kto to że nie słyszałam jak nasza opiekunka Sara, prosiła mnie o pokazanie tym dwóm ich pokój. Ja nadal zastanawiałam się KTO TO JEST! Nagle podskoczyłam , uradowana i krzyknełam - Tak! Już więm to przecież...! Nie dokończyłam , bo przypomniało mi się że idą za mną . Odwróciłam się uśmiechnęłam się lekko. Oni byli trochę w szoku , bo nie wiedzieli co mówię i o co mi chodzi. Pewnie pomyśleli że psychiczna jakaś jestem. Wtedy jeden powiedział: - She know who we are! i zaśmiał się. Drugi coś mu odpowiedział ale nie słuchałam , byłam zbyt zajęta szukaniem pokoju do którego miałam ich zaprowadzić. Taaaakkk!!! Znalazłam go! Otworzyłam drzwi , karty położyłam na stoliku , pokazałam co i jak .
- Tutaj jest łazienka, tam sypialnia , tutaj druga. Śniadanie jest od 6:00 do 10:00 . Jeśli będą Panowie czegoś potrzebować to proszę dzwonić.Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?- mówiłam zdenerwowana , po czym się leko uśmiechnęłam.
- Jak masz na imię? - zapytał Marco Reus o ile dobrze go skojażyłam.
- Ola.- odpowiedziałam zszokowana tym że JEGO interesuje to jak ja mam na imię.
-Ola nie denerwuj się tak! My jesteśmy zwykłymi gośćmi. Nie chcemy żeby nas traktowano jakoś imaczej niż wszystkich.- powedział z lekkim uśmiechem i pewnością. Mario mu przytakną.
- Nie ja tu dopiero zaczynam pracę więć wszystkim się denerwuję.- powiedzialam niepewnie.
-Aaaa no to powodzenia życzymy w nowej pracy! - powiedział Mario. -Wiem jak to jest też zaczynam pracę w nowym klubie i nie będzie łatwo.
- Będę trzymać kciuki żeby kszystko poszło po twojej myśli! -powiedziałam nieco pewniej.
-Możemy mieć do Ciebie prośbe?- zapytał blondyn, patrząc na mnie błagalnie.
-Powiedz najpierw o co chodzi.
- Nie chcemy żeby zbyt dłużo osób wiedziało że tu jesteśmy , czy hotel i personel mógłby dochować tajemnicy?
-My nawet nie możemy udzielać takich informacji! Obiecuję że przekaże reszcie ekipy.- uspakajałam ich.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy! - odpowiedzieli w tym samym czasie.
-To ja już może pójde, dobrej nocy życzę!- powiedziałm udając się do wyjścia.
- Dziękujęmy! Śpij słodko! - puścił mi oczko Mario. Ja się tylko wyszczeżyłam jak głupia i zamknęłam drzwi. Ale się zbłaźniłąm !! MASAKRA! Oj głupia ja.....
Jest i trzeci!! :D Przeczytałeś??Skomentuj!
Obudziłąm się. To dziś. Dzisiaj rodzice mają swoją 25 rocznice. Podziwiam ich za to. Jak oni ze sobą tyle wytrzymali? Tak , to prawdziwa miłość. Mama opowiadała mi to milion razy. Zawsze z takim samym błyskiem w oku. Zgodnie twierdzą ,że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Ja tak do końca nie wierzę w taką miłość, no bo jak można zakochać się w kimś kogo się nie zna?? Kiedy tak o tym myślałam , nagle do pokoju wpadła Dawid. Rzucił się na mnie i zaczą mnie łaskotać. dobrze wiedział że tego nielubię ale zawsze mu to wybaczałam , bo mi się śmiać chciało. Po chwili wygłupów z moim kochanym brciszkiem, zgodnie stwierdziliśmy , że przygotujemy śniadanie dla wszystkich. Rodzice mają samolot o 12:40 ale odprawa i dojazd trochę zajmi więc zdomu muszą wyjechać o 10:00. Jest 7:43. Zdążymy. Młody poszedł do sklepu po świeże pieczywo a ja postanowiłam przygotować stół i jajecznice. Tak , nasza rodzina uwielbia jajka w każdej postaci. Ukryłam również w kuchni portret. Pomyślałam że wręczymy im go po śniadaniu. Dawid kończył układać pieczywo w koszyczku , kiedy do kuchni weszli : Mama , Tata i Kornecia.
-Ojej! A co to?? Wy to razem przygotowaliście? -dziwiła się Mama.
-No , na to wygląda. Podoba się? - zapytałam.
-Pewnie! A jak pachnie!!- zawołała.
-A czyj to był pomysł? - zaciekawił się Tatko.
-Dawida! - uśmiechnęłam się do niego.
-Ooo! Twoja żona to będzie miała z Tobą dobrze. - szturchnęł Go Mama.
Atmosfera przy śniadaniu była naprawde przyjemna. Wszyscy się śmiali. Czas mijał bardzo szybko. Byłą już 9:20. Kopnęłam pod stołem Dawida porozumiewawczo. Wstałam od stołu, wyciągłam z szafki wielką ramę. Dawid zaraz był już przy mnie z Kornelką na rękach. Rodzice chyba się zorientowali o co chodzi bo również odeszli od stołu.
- Mamo, Tato! - zaczęłam przemowę. Chcielibyśmy Wam życzyć wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, szczęścia, jeszcze więcej miłości, grzecznych dzieci, sspełnienia najskrytszych marzeń oraz żeby wasza miłość twała do grobowej deski.
-Dziękujemy Wam! Nie trzeba było.- powiedziała Mama i przyjeła ładnie zapakowany prezent.
-Kochani jesteście, chodźcie tu. - powiedział Tata po czym nas wyściskali oboje najmocniej jak potrafili.
- No , otwórz bo chce wiedzieć czy sie spodoba! - zachęciłam Mamę. Ta niezwlekając zaczęła rozpakowywać.
- Jejku! To jest... To jest takie piękne! - po chwili powiedziała Mama , ze wzruszeniem.
-Mamy naprawde cudowne dzieci! - zwrócił się do niej jej ukochany. W ich oczach można było zobaczyć jak bardzo byli wzruszeni. Z trudem powstrzymywali łzy. Podziękowali jeszcze raz i pożegnaliśmy się ,bo taxi już stało pod domem. Spakowali walizki do bagażnika i odjechali.
-To co młody wolna chata!
-Nie do końca!- powiedział wskazując na Kornelie.
-No przecież żartuję!- uśmiechnęłam się do niego. - Chodź mała do mojego pokoju zaraz wpadnie Megi to się trochę pobawimy.- powiedzialam zabierając małą.
Resztę dnia spędziłyśmy na zabawie z Nelką. Musiałyśmy jakoś zająć jej czas żeby nie myślała o tym gdzie jest Mama i Tata. wieczorem była tak zmęczona ,że zasnęła bez czytania bajek.
Podobnie mineły kolejne 3 dni. Wieczorem , kiedy Kornelia spała postanowiliśmy porozmawiać z rodzicami na Skype. Woleliśmy żeby mała nie była przy tym bo mogłaby się rozpłakać.
-Część dzieciaczki! Jak tam??- zapytał uradowany tata.
- witajcie! A dobrze to wy opowiadajacie jak wam się tam podoba!
-Pięknie jest. Zresztą może sama się o tym przekonasz.- powiedziała do mnie z uśmiechem Mama
- Hahah... w snach... - zaśmiałam się.
-Rozmawialiśmy dzisiaj z właścicielem , tej sieci hotelii i zapytaliśmy czy nie szukają kogoś do pracy jako np. recepcjonistki. Odpowiedział ze mają nowy hotel otwierać i że szukają całego personelu. No to powiedziałam mu o tobie i o Magdzie. Zaproponował żebyście przyjechały do tego hotelu co my w nim jesteśmy na tydzień i sprawdzą wasze umiejętności. Oczywiście na ich koszt wszystko.
- Mamo , chyba za dużo czasu na słońcu spędzasz. Tato kup jej tam jakiś kapelusz czy czapeczkę. -żartowałam.
-Ale ja ci serio mówie!- powiedziała Mama a tata jej przytakną.
-Aaaaa!!!- zaczełam krzyczeć ze szczęścia i przytuliłam młodego! -Zaraz wracam zadzwonie tylko o Megi! A kiedy mamy jechać? - zapytałam cała szczęśliwa.
- My wracamy w niedzielę a wy we wtorek już lecicie!- uśmiechną się tata.
Zadzwoniam do Magdy , cieszyłyśmy się niesamowicie! To była nasza szansa na wyrwanie się do wielkiego świata. Obiecałyśmy sobie że zrobimy wszystko by ją jak najepiej wykorzystać.Pięć dni które pozostały do naszego wyjazdu spędziłyśmy na przygotowaniu się do pracy. Fryzjer , zakupy i takie tam... Poczytałyśmy trochę , i okazało się że to dość znany hotel wiele sław tam przybywało. Odbywały się dzikie imprezy. Ciekawe co nas spotka... Wylatujemy o 9:30. Wieczorem zadzwoniłam do mojej Megi.
-I jak walizka się zasunęła?- zapytałam.
-Przy pomocy rodzinki, tak. -śmiała się.
-Denerwujesz się?
-Tak a ty?
-Też!
-To śpij!
-Ok to do jutra! Pa!
-Pa! - powiedziała po czym się rozłączyła. Chwilę potem już spałam.
Rano obudziłam się wcześniej niż zwykle. Zjadłam śniadanie, umyłam się. Kiedy wyszłam z łazienki , Mama , Kornelia i Dawid już czekali. Pożegnałam się i poszliśmy z tata do samochodu. Podjechaliśmy pod dom Magdy. Wsiadła i udaliśmy się na lotnisko. Pożegnałam się z tata i poszłyśmy na odprawę.
-No to lecimy!- powiedziałm do Magdy przy starcie , łapiąc ją za rękę.
-To będzie najlepszy czas w naszym dotychczasowym życiu! -uśmiechnęła się. Później się trochę rozluźniłyśmy alot miną bardzo przyjemnie. Odebrałyśmy walizki i poszłyśmy szukać umówionego miejsca ,w którym miał na nas ktoś czekać. Nagle podszedł do nas niewysoki brunet. Zapyał czy nazywam się Ola Bąkiewicz. Przytaknęłąm. Przedstaawił sie , okazał wizytówkę i zawiózł nas do hotelu , w którym miałyśmy pracować. Byłyśmy strasznie podekscytowane. Uciełyśmy sobię rozmowę z tym mężczyzną. Bardzo miły był. Miczym się oglądnęłyśmy samochud się zatrzymał. byliśmy na miejscu, napraawdę przepięknym miejscu. Złapałyśmy nasze walizki i poszłyśmy za Gerardem. Zaprowadził nas do naszego pokoju. Był niedłuży ale dla dwóch osób wystarczający. Był bardzo ładnie , starannie urządzony. Podobał mi się. Po minie Magdy stwierdzam że też. Pan Gerard, powiedział że jak się już rozpakujemy i odpoczniemy , żebyśmy się udały do recepcji i powiedziały że wy odemnie. Po dwuch godzinach udałyśmy się do recepcji. Kobiety które tam pracowały były bardzo miłe przedstawiły się nam a jedna z nich oprowadziła nas po obiekcie. Później dostałyśmy podobne stroje jak one tylko jaśniejsze. Czyli wersja dla osób , które są na okresie próbnym.
Jeszcze tego samego dnia , wraz z naszą opiekunką , przyjmowałyśmy gości w hotelu. Późnym wieczorem, było pewnie około 22:00. Za szklanymi drzwiami zobaczyłam jakieś byłyski. Pomyślałam że to może burza. Po chwili weszli dwaj mężczyźni. Jeden, wysoki blondyn ,drugi niższy , brunet. Kurde , kojaże tych typów. Tak usilnie chcialam sobie przypomnieć kto to że nie słyszałam jak nasza opiekunka Sara, prosiła mnie o pokazanie tym dwóm ich pokój. Ja nadal zastanawiałam się KTO TO JEST! Nagle podskoczyłam , uradowana i krzyknełam - Tak! Już więm to przecież...! Nie dokończyłam , bo przypomniało mi się że idą za mną . Odwróciłam się uśmiechnęłam się lekko. Oni byli trochę w szoku , bo nie wiedzieli co mówię i o co mi chodzi. Pewnie pomyśleli że psychiczna jakaś jestem. Wtedy jeden powiedział: - She know who we are! i zaśmiał się. Drugi coś mu odpowiedział ale nie słuchałam , byłam zbyt zajęta szukaniem pokoju do którego miałam ich zaprowadzić. Taaaakkk!!! Znalazłam go! Otworzyłam drzwi , karty położyłam na stoliku , pokazałam co i jak .
- Tutaj jest łazienka, tam sypialnia , tutaj druga. Śniadanie jest od 6:00 do 10:00 . Jeśli będą Panowie czegoś potrzebować to proszę dzwonić.Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?- mówiłam zdenerwowana , po czym się leko uśmiechnęłam.
- Jak masz na imię? - zapytał Marco Reus o ile dobrze go skojażyłam.
- Ola.- odpowiedziałam zszokowana tym że JEGO interesuje to jak ja mam na imię.
-Ola nie denerwuj się tak! My jesteśmy zwykłymi gośćmi. Nie chcemy żeby nas traktowano jakoś imaczej niż wszystkich.- powedział z lekkim uśmiechem i pewnością. Mario mu przytakną.
- Nie ja tu dopiero zaczynam pracę więć wszystkim się denerwuję.- powiedzialam niepewnie.
-Aaaa no to powodzenia życzymy w nowej pracy! - powiedział Mario. -Wiem jak to jest też zaczynam pracę w nowym klubie i nie będzie łatwo.
- Będę trzymać kciuki żeby kszystko poszło po twojej myśli! -powiedziałam nieco pewniej.
-Możemy mieć do Ciebie prośbe?- zapytał blondyn, patrząc na mnie błagalnie.
-Powiedz najpierw o co chodzi.
- Nie chcemy żeby zbyt dłużo osób wiedziało że tu jesteśmy , czy hotel i personel mógłby dochować tajemnicy?
-My nawet nie możemy udzielać takich informacji! Obiecuję że przekaże reszcie ekipy.- uspakajałam ich.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy! - odpowiedzieli w tym samym czasie.
-To ja już może pójde, dobrej nocy życzę!- powiedziałm udając się do wyjścia.
- Dziękujęmy! Śpij słodko! - puścił mi oczko Mario. Ja się tylko wyszczeżyłam jak głupia i zamknęłam drzwi. Ale się zbłaźniłąm !! MASAKRA! Oj głupia ja.....
Jest i trzeci!! :D Przeczytałeś??Skomentuj!
Subskrybuj:
Posty (Atom)