niedziela, 27 lipca 2014
18. My się znamy??
Dlaczego unosimy się honorem, nie potrafimy przebaczać, dlaczego nie widzimy swoich błędów? Dlaczego tak jest, że doceniamy kogoś dopiero w momencie, kiedy go możemy stracić? Nie na tydzień, miesiąc, rok... Na ZAWSZE! Dopiero kiedy coś sie wydarzy zauważamy że nie zawsze postępujemy odpowiednio. Być może nie było innego wyjścia.. Być może gdyby nie wypadek nie spotkali by się już nigdy więcej i może wtedy byli by o wiele szczęśliwsi? A może paradoksalnie dzięki tej tragedii ich życie będzię piękniejsze? Może zauważą błędy, które popełnili? Może nauczą się przebaczać? Może zechcą naprawić swoje błędy? Czego ich to nauczy?
#Kolejnego dnia
Słońce wzeszło dziś dość szybko, być może dlatego że na niebie nie było ani jednej chmurki. Wdzierające się przez hotelowe okno zasłonięte tylko do połowy promienie, obudziły drobną brunetkę. Przeciągnęła się ostrożeni i zerknęła na ekran telefonu, który wskazywał godzinę 6:13. Rozejżała się wokół siebie. Jej jeszcze nie do końca wyraźny wzrok zatrzymał się na chlopaku, który spał obok niej. Brunet jeszcze smacznie spał. Dokładnie mu się przyglądała, zwracając uwagę na drobne szczegóły, czego nie miała jeszcze okazji zrobić. Zauważyła że ma pieprzyka na prawym uchu, że ma blizne w kształcie sreduszka na lewej dłoni, że lubi spać na brzuchu. Skarciła samą siebie że to robi. Oderwała wzrok od chłopaka i na palcach przedostała się do łazienki po drodze zabierając ze sobą świeże ciuchy. Po szybkim prysznicu- ubrała się i zrobiła lekki makijaż. Na sam koniec zostawiła włosy , które ostatecznie zwiazała w luźnego koka, żeby Mario nie pomyślał że specjalnie wstała wcześniej żeby się odstawić dla niego. Choć nie chciała żeby ją widział taką "wczorajszą" . Wychodząc z łazienki zegar wskazywał 7:27. Postanowiła zejść do szefowej wyjaśnić całą sytuacje i poprosić o kilka dni wolnego, z czym oczywiście nie było problemu. Szefostwo bardzo dba o swoch pracowników, pytali czy czegoś nie potrzeba. W drodze powrotnej przechodziła obok hotelowej restauracji w której znaczna część gości hotelowych zajadała się pysznym, świeżym śniadaniem. Nie wiele myśląć weszła i poprosiła dwa wybrane przez siebie zestawy śniadaniowe na wynos. Pomyślała że w taki sposób może podziękować Mario za wszystko. Za to że ją podwiózł, za to że ją wspierał, za to że został i ją pocieszał nie tylko sławem ale i gestami.
Weszła cichutko do pokoju myśląc że chłopak nadal śpi. Ten kiedy usłyszał otwierające się drzwi automatycznie odwrócił sie w stronę dziewczyny.
-O już nie śpisz?- zapytała Magda.
-Przed chwilą się obudziłam.- odpowiedział z uśmiechem.
-Ale nie obudziłam Cie?
-Niee! Byłaś cichutka jak myszka.
-To dobrze! Jak się spało?
-Wyjątkowo dobrze. Ale następnym razem śpimy u mnie! Jednak wole swoje łóżko!
-To będzie jakiś kolejny raz?- zdziwiła sie dziewczyna, jednak uśmiech nadal gościł na jej twarzy.
-Jeżeli zawsze masz mi przynościć śniadanie do łóżka to możesz nawet ze mną zamieszkać!
-Właśnie! Śniadanie! Nie wiedziałam co dla Ciebie wybrać.. Może być owsianka z owocami? -odpowiedziała zawsydzona jego "propozycją".
-Noo lepiej trafić nie mogłaś! Uwielbiam owsianke! Dziękuje Ci bardzo! -popatrzył na nią, uśmiechając sie. Jednak ten uśmiech był inny niż pozostałe. Spojżenie również. Jednak ona po kilku sekundach zawstydzona przerwała ten moment spuszczając wzrok na swoją miskę z owsianką.
-Smacznego!
-Dziękuje! Mam nadzieję że tobie również będzie smakowało.
Po zjedzonym śniadaniu Magda zebrała wszystkie potrzebne rzeczy zarówno sobie jak i Oli i w towarzystwie Mario opuściła hotel. Postanowili że razem pojadą do domu chłopaka żeby ten sie odświeżył a później prosto z domu chłopaka udadzą się do szpitala.
Mimo usilnego zapierania się Oli, jej organizm potrzebował odpoczynku po wypadku. Dziewczyna obudziła się dopiero po godzinie 10. Szybko zjadła śniadanie które już na nią czekało na stoliku obok łóżka i wstała aby się odświeżyć i przygotować do wypisania ze szpitala. Kiedy skończyła nie długo później, do jej sali wszedł lekarz prowadzący, aby sprawdzić jak czuje sie dziewczyna. Zlecił towarzyszącej mu pielęgniarce aby ta zabrała Ole na ostatnie już badania. Dwa kwadransy później z wypisem w dłoni przemykała korytażami szpitalnymi w kierunku sali Marco. Tam czekali już jego rodzice. Za sobą usłyszała głos Megi i Mario więc odwróciła się do nich.
-Cześć Wam!- zmusiła się do uśmiechu, gdyż w rzeczywistości była kompletnie przygnębiona. Dopiero rano to wszystko do niej dotarło.
-Hej! Jak sie czujesz? Wypisali Cię już? Co powiedział lekaż? -zasypała ja pytaniami przyjaciółka.
-Dobrze. Tak i wszystko w pożądku. -udzieliła krótkich lecz rzeczowych odpowiedzi.
-To dobrze!- przytulił Polkę Mario.
-Dzień dobry.- przywitali się wszscy z rodzicami blondyna.
-Dzień dobry moi drodzy! - odpowiedzała Manuela.
-Rozmawiali państwo już z lekarzem?
-Tak. O 12 będą go wybudzać.
-Można do niego wejść?- zapytała Olka, po której najbardziej było widać jak sie przejmuje.
-Można ale nie na długo.
-Mogę?- zapytała niepewnie, bardziej oczekując zgody od rodziców chłopaka , w końcu to oni są jego rodziną. Małżeństwo tylko skinęło głową wyrażając aprobatę dla jej prośby i posłali jej pokrzepiający uśmiech, widząc jak dziewczynie trzęsły się ręce z nerwów.
-Za chwilę wrócę. - zawachała się stojąc pod drzwiami.Wzięła głęboki wdech i weszła.
Podeszła do łóżka Marco i usiadła na krześle które stało obok. Samotne łzy spłynęły po jej policzku. Zbliżyła swoją dłoń do jego i delikatnie ją zacisnęła. "Przęłknęła" gulę, którą miała w gardle i powiedziała ledwie słyszalnie.
- Marco! Przepraszam! Przepraszam że cierpisz. To ja powinnam tu leżeć, nie Ty! Nie zasłużyłeś na to! Dlaczego to właśnie Ty prowadzileś ten cholerny samochód!? - łzy zaczęły swobodnie spłyywac po jej porcelanowej cerze.-Wolałabym Cie nigdy nie spotkać, jeśli dzięki temu miałbyś nie przeżywac tego co spowodowałam mimo że Cie tak cholernie kocham!- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Ci tego oszczędzić... -Marco! Słyszysz mnie?- przytuliła jego dłoń do swojej twarzy.- Ja Cie kocham!-teraz dotarło do niej jak bardzo zależy jej na chłopaku. Obiecała sobie że zrobi wszystko aby Marco był szczęśliwy. Z nią czy bez niej, ma być szczęśliwy! Bo zasługuje na szczęście bardziej niż ona. - Odpoczywaj! Przecież dużyna Cię potrzebuje, rodzina, przyjaciele... Ja też Cie potrzebuje.- kiedy skończyła wypowiadać ostatnie zdanie, odniosła wrażenie jakby dłoń chłopaka, którą przytulała do policzka delikatnie się poruszyła. Uznała to za dobry znak i lekko się uśmiechając odeszła od łóżka. Po drodze otarła jeszcze łzy spod oczu i wyszła z sali.
-Chce ktoś kawe?- zadał pytanie Mario.
-Wszyscy!- odezwała się Manuela.
-Sam nie dam rady! Ola pomożesz mi przynieść?- zagadną.
-Nie ma sprawy! - wysiliła się na uśmiech.
-Nie martw się tak! Lekarz mówił że naprawdę mu nic nie grozi.- przytulił Ole ramieniem kiedy odeszli już kawałek od pozostałej trójki.
-Staram się! Ale nie wychodzi mi.- odwajemniła jego uścisk.
-Zobaczysz! do 12 już nie długo! Wybudzą go i będzie w pożądku! - posłał jej pokrzepiający uśmiech, kiedy stali przy automacie w oczekiwaniu na 5 kubków gorącego napoju.
-Tak będzie! -odwzajemniła go. -A tak właściwie to która godzina?- zagadnęła trzymając już w dloniach dwie kawy.
-Już sprawdzam... 11:40
-Mhmm.
-Ok ! Chodźmy!-wracali powoli między pacjętami. Kiedy byli już blisko sali przyjaciela, zauważyli że pozostali bliscy poszkodowanego nerwowo krążą przy drzwiach. Przyspieszyli kroku.
-Co jest?- zadał pytanie niewysoki brunet.
-Chwileczkę po tym jak poszliście po kawe lekarz powiedział że właśnie zaczynają go wybudzać.
-Ale jeszcze nie ma 12!
-Ale stan Marco jest bardzo dobry więc mogą to zrobić wcześniej.- wytłumaczył Pan Reus.
-Ile to potrfa?- tym razem zapytała dziewczyna.
-O 12:30 będziemy mogli wszyscy do niego wejść.- uśmiechnęła się Melania.
-Jeszcze pół godziny... - westchnęła Ola. Usiedli więc i popijając kawe, zastanawiali się nad tym jak, Marco zareaguje na to wszystko, co powie... Nie wiedząć kiedy czas szybko zleciał. Zegar wskazywał 12:40 kiedy z sali wyszedł dobrze nam już znany lekarz.
-Mogą państwo wejść. Tylko proszę nie zadawać pytań odnośnie wypadku. I nie dłużej niż 15 minut. Pacjent musi odpoczywać. Jednakże szybciej wroci do zdrowia, wiedząc że ma w Was wsparcie!-zakończył monolog.
Z uśmiechami na twarzy zaczeli wchodzić do sali. Przodem poszli rodzice chłopka, za nimi Mario , Ola i Magda. Chłopak odwrocił głowę w kierunku gości.
-Witaj Synku! -przywitała go Mama.
-Mamo,Tato! Cześć! - ucieszył się na ich widok tak ,jak za dawnych lat ,kiedy rodzice po całym dniu wracali z pracy do domu i do Marco.
-Siema stary!- zawołał Mario do przyjaciela.
-Cześć Marco! - przywitały się jednocześnie dziewczyny.
-Cześć - odpowiedział niepewnie, tak jakby niewiedział co się dzieje. - My się znamy?? - dodał.
Witam!! :) Zgodnie z obietnicą oddaje w Wasze ręce kolejny rozdział! :) Pisany póżno, i nie chce mi się już sprawdzać więć, mogą być błędy i nie dociągnięcia! :D Mam nadzieję że się jednak spodoba. Pomysł mi troszkę uciekł, ale pojawił się nowy! :) Mam nadzieję że mnie nie zabijecie! :)
Kolejna kontuzja to mam więcej czasu wolnego więc jak będzięcie komentować to szybciej dodam coś nowego! :D
PS! Niemcy mistrzami świata! :) Nie chwaląc się, założyłam się jeszcze przed startem mundialu że Niemcy wygrają i wygrałam! :D Już liczę dni do meczu Polska - Niemcy , który będe oglądąć na żywo , w Warszawie! :D
KOMENTUJCIE!!! :)
5 KOM.- NOWY ROZDZIAŁ! :)
POZDRAWIAM!! <3
środa, 9 lipca 2014
17. Zostań!
Po 30 minutach Ola wyszła z sali zabiegowej wraz z Meg. Była na maksa wkurzona na tego lekarza. Nie pozwolił jej oddać krwi dla Marco! Powiedział że może wesprzeć przyjaciółke, ale krwi nie może oddać. To po co robił nadzieję? Może i postępuje zgodnie z procedurami ale ratowanie życia ludzkiego powinno być nadrzędnym celem instytucji medycznych a nie jakies pieprzone procedury! Czasem ryzyko jest opłacalne.
-No i co?- dopadł do dziewczyn Mario, a Ola wyjaśniłam mu o co chodzi.
-Ola, mówiłem Ci że ty też bez powodu nie trafiłaś do szpitala! Koniec tematu!-uniósł się. -Wystarczy krwi?-zapytał, tak jakby obawiał się odpowiedzi.
-Wystarczy! Rozmawiałam z lekarzem. Tak powiedział. - Magda uniosła lekko kąciki ust. Brunetowi wyraźnie spadł kamień z serca. -To świetnie!
-Teraz musimy czekać!- odpowiedziała mu. -Mario powiadomiłeś rodzine?
-Tak dzwoniłem do jego Ojca. Pani Manuela mogła by to źle przyjąć. Lepiej żeby on jej to powiedział.
-Racja.
-Opowiedz mi coś o nim! - wypaliła ni stąd ni z owąd Ola. Mario wyraźnie był tym zaskoczony. Po chwili zapytał: -A co dokładniej chciałabyś wiedzieć?- odpowiedziała mu głucha cisza, wymienił spojżenie z Magdą, po czym zaczął opowiadać. -Opowiem wam zabawną historie. -uśmiechną się promiennie na samo jej wspomnienie. - Trzy lata temu przed naszym meczem z Gladbach, Marco założył sie z Kevinem że jego ex-drużyna wygra z nami. Niestety przegrał zakład bo rozklepaliśmy ich 4 do 1. Za kare Woody musiał ugotować kolacje dla Kevina na co jego pierwszymi słowami było : "Makaron dam radę ugotować. A przy odrobinie szczęścia może nawet jakiś sos uda mi się dopasować". Wszyscy byli ciekawi "talentu" kulinarnego Blondaska. Niezły mieliśmy ubaw z Kevinem.- spojżał na reakcje dziewczyn. Zauważył nawet że Ola lekko się uśmiechnęła.
-Albo... Czekajcie ! Za chwilę wracam!- zerwał się jak poparzony z krzesła i wparował do sali Marco, pozostawiając zdezorientowane dziewczyny. Dosłownie po kilku sekundach wrócił z uśmiechem od ucha do ucha,
-Coś się stało? Co to było?- zapytała kompletnie zszokowana tym co widziała Magda.
-Wyjdzie z tego ! Jestem tego bardziej niż pewny! - powiedział z przekonaniem w głosie.
-Skąd ta pewność?
-Marco ma taki swój talizman szczęścia. Są nim jego jasnoniebieskie bokserki. Większość meczy gra w nich i jeszcze ani jednego nie przegrał. - dziewczyny nadal spoglądały na niego z niezrozumieniem. -Byłem sprawdzić czy je ma na sobie!- rozbawiło go, to jak musi im wszystko tłumaczyć żeby załapały.
-Aaaaaa! - wydusiła z siebie w końcu Magda. - I ma?
-Ma! - uśmiechną się. Ale jego uśmiech był inny niż zwykle. Rozmowę przerwała im jednak pielęgniarka, która poprosiła Mario o autograf. Ten bez problemu podpisał kawałek papieru na którym widniała jego podobizna. Po chwili powrócili do rozmowy lecz nie na długo, gdyż znów ktoś im przerwał.
-Mario co z nim?- usłyszeli głos straszej kobiety.
-Ooo dobry wieczór! Czekamy narazie nic nie mówią. Magda oddał krew i mu ją przetaczają . Więcej nie wiem, Pani Manuelo! -przytulił pocieszająco kobietę mężczyzna który jej toważyszył. - To są rodzice Marco. - odwrócił sie do dziewczyn. - To jest Magda i Ola. Nasze dobre przyjaciółk.
-Miło mi poznać. Szkoda tylko że w takich okolocznościach. -przywitała się Magda. Ola ocierając oczy od płaczu również uniosła się i podała dłoń parze.
-Któraś z was oddała krew dla Marco? -zapytał mężczyzna.
-Mmm tak! Ja.-odpowiedziała zawstydzona Magda.
-Nie wiemy jak mamy Ci dziękować!- Mama blondyna wzruszona wpadła w obięcia Megi.
-Nie ma za co! Każdy na moim miejscu postąpil by tak samo! W końcu od tego się ma przyjaciół!
-Święta racja! Cieszę się że mój syn spotkał takie osoby jak Wy!- spoglądnęła po kolei na każdego. - W świecie w którym on żyje, ciężko o prawdziwych przyjacioł!
2 godziny później...
- Co z nim doktorze?- zerwali się wszyscy na równe nogi, kiedy tylko ujżeli że drzwi od sali w której leżał Marco się otworzyły.
-No więc stan pacjenta jest stabilny, krew się przyjęła, nerki działają poprawnie, nie ma powodów do zmartwień! -uśmiechną sie do nas.
-Długo jeszcze pozostanie w śpączce?
- Rano będziemy go wybudzać. Teraz proszę jechać do domów odpocząć. Naprawde nie ma sensu tu siedzieć jeszcze pół nocy. A panią zapraszam na sale. Pani musi odpocząć.
-Dziękujemy doktorze!- powiedział ktoś z grupki osób. Wszystkim ulżyło. Ola się z nami pożegnała i podążyła wraz z lekarzem, który chciał sie upewnić czy aby napewno trafi na swoją sale. Manuela spojżała na Mario zdezorientowana , ten jednak dał jej znać że to nic ważnego, gdyż nie miał siły tłumaczyć jej wszystkiego.
-Chodźmy już.- powiedział brunet, a wszyscy podążyli za nim w stronę wyjścia. -Magda podwiozę cię!
-Nie byłby to dla Ciebie problem?
-No coś ty!- zaśmiał się Mario. -Dobranoc Państwu! -pożegnali się z małżeństwem i chwilę później odjechali. W trakcie jazdy dużo rozmawiali. O wszystkim.
-Nie zasnę dziś chyba. Sama w pokoju, po tym wszystkim... -żaliła sie dziewczyna, kiedy zaparkowali pod jej miejscem zamieszkania.
-Mogę zostać! -odpowiedział patrząc jej w oczy.
-Hmmm już i tak mi pomogłeś odworząc mnie do domu. -zarumieniła się.
-Dla mnie to przyjemność. W takich chwilach warto mieć kogoś przy sobie , po prostu. Przyjaciela. Jedno słowo i zostanę. - przekonywał ją.
-Zostań!- powiedziała dziewczyna i zdziwiła się tak jakby sama nie dowierzała że to powiedziała. On się tylko uśmiechną, wysiadł z samochodu i przytulając dziewczyne odeszli razem w stronę hotelu.
Witam! Dziś krótko, nudno i byle jak. Ale poczułam że muszę coś napisać i.. napisałam :)
Przepraszam za długą przerwę ale czasu brak. Szkoła, nauka, do tego codzienny minimum godzinny trening i obowiązki domowe... To wszystko powodowało że nie potrafiłam znaleść czasu na bloga. A jak już była odrobinka to brakowało sił. Postaram się przez wakacje dodawać minimum 1 na tydzień ale to też będzię zależeć od komentarzy i liczby wyświetleń.:)
NA POCZĄTEK MINIMUM 5! :)
LICZE NA WAS! <3
PS. Niemcy w finale! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)