# Oczami Magdy
-Co ty robisz do cholery! Tak dobrze się bawiłam!- wybełkotała Ola.
- Dziewczyno ty jesteś kompletnie pijana!
-Po prostu się bawię! Nie bądz taka święta!
-Czyli twoim zdaniem tak wygląda zabawa? Obmacywało ci echyba z 10 facetów na raz!
-No i co z tego ? Zazdrościsz? Daj mi spokój! Moje ciało moje życie moja sprawa!
-Olka proszę Cię co ty mówisz?- zdenerwowałam się.
-Dobra nie ważne idę!
-Stój!!! Samochód! - nieskończyłam krzyczeć, kiedy ciało Oli z impetem odbiło się od maski sportowego samochodu. Zaczęłam krzyczeć, nikogo nie było w pobliżu.
-Ratunku! Potrzebuję pomocy!-krzyczałam łamiącym się głosem. Z ulicy obok wyszedł jakiś mężczyzna. Kiedy zobaczył co się stało ,podbiegł do mnie.
-Spokojnie jestem pielęgniarzem proszę się odsunąć i zadzwnić po pogotowie! - powiedział spokojnym ale stanowczym głosem. Robiłam co kazał. On w tym czasie układał Olkę w pozycji bezpiecznej.
-Oddycha! Ale jest nie przytomna! Sprawdzą co z pasażerami.-mówił dalej.
-Halo! Pogotowie potrzebuję karetki! Moją przyjaciółką potrąciło auto! Jest nieprzytomna ale oddycha.
-...
-Proszę podać adres.
-...
-Ten z samochodu w gorszym stanie! Oddycha. Dwie karetki ! Szybko! - krzyknął do mnie nieznajomy.
-Ilu jest poszkodowanych? -usłyszałam ponownie głos dyspozytorki.
-Dwójka! Szybko bo się wykrwawią! - błagałam zapłakana.
-Proszę czekać za 5 do 7 minut karetki przyjadą. - rozłączyłam się.
-Za 5 minut przyjadą.- wykrzyczałam ze łzami w oczach do pielęgniarza , który udzielał pomocy rannemu w samochodzie.
-Podejdź do niej i mów coś!- krzykną.
Łzy przysłaniały mi obraz ale na wyczucie podeszłam do leżącej przyjaciółki.Dopiero teraz zaużyłam rozcięcie na czole. Złapałam ją za ręką i mówiłam.
-Olcia! Kochana , trzymaj się! Za chwilę po Ciebię przyjadą! Musisz być silna! Ja o tym wiem ,że potrafisz! - do moich uszu dobiegł głos syreny karetki. -O już jadą! Zobaczysz wszystko będzie dobrze! - mówiłam , kiedy sanitariusze wyskakiwali z noszami z samochodu
-Proszę się odsunąć.-tak zrobiłam. Wtedy już wszystko się szybko potoczyło.Ułożyli ją na noszach i wnieśli do karetki.
-Niestety nie może Pani jechać z nami. Zabieramy ją do Marien Hospital Dortmund. Proszę przyjechać jak najszybciej ,będziemy potrzebowali pewnych informacji. -w mędzyczasie mówił do mnie jeden z sanitariuszy
-Dobrze. - powiedziałam zanim drzwi się zamknęły. Sekundy później karetka szybko odjechała. Zdruzgotana rozejżałam się do okoła. Krew , szkło, i robity samochód, z którego nadal nie wyciągnęli rannego. Podeszłam do mężczyzny ,kóry mi pomógł. Stał obok samochodu.
-Co z nim?- zapytałam przerażona.
-Nie najgorzej. Tylko stracił dużo krwi. Ooo chyba udało im się go wydostać z samochodu.- podszedł bliżej. Ja mimo mimo że nie lubię takich widoków również podeszłam.To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na noszach leżał zakrwawiony Marco! Tak , Marco Reus!
-Boże Marco! Moje oczy znów zaszły słonymi łzami.
-Znasz go?- zapytał nieznajomy ,po czym ,widząc w jakim jestem stanie przytulił mnie.
-Ciiiii! Wszystko będzie dobrze.-nadjechała policja aby zabezpieczyć miejsce wypadku ,a karetka sekundy póżniej odjechała w stronę szpiala.
-Chodź! Zawiozę Cię do szpitala! - prowadził mnie a ja nadal płakałam w jego tors.
-Powiedz jak Ci na imię, będzie nam łatwiej się porozumiewać.-zapytał już w drodzę do szpitala.
-Przepraszam. Magda a Ty?
-Gregor. Magda spokojnie nie płacz już! Bedzie dobrze.- pocieszał mnie.
-Tak bardzo się o nich boję! - kompletnie dobiło mnie to , że za kierownicą tego samochodu był Marco. Pomyślałam że muszę zadzwonić do rodziców Oli , ale to dopiero jak już będę coś wiedzieć. A Marco? Przecież nie mam numeru do jego rodziców! Muszę przecież kogoś poinformować! Przecież mam numer do Mario! Szybko wyszperałam telefon z torebki i wyszukałam numer Mario.
-Cześć Magda! Miło że dzwonisz.
- Mario! Przyjedź jak najszybciej dasz radę do Marien Hospital Dortmund! Marco potrącił Olę przedchwilą zabrała ich kareka.
-Co takiego? Co zrobił Marco? Ale jak to wgl możliwe? - jego głos się diametralnie zmienił.
-Przyjedź proszę! -zniecierpliwiona wręcz błagałam.
-Już jadę!- odpowiedział poważnie.
***
-Magda! Tu jesteś! Co z nimi? Co się stało! -podbiegł do mnie i Gregora, kiedy czekaliśmy na lekarza pod OIOM-em.
-Byłyśmy na imprezie i się pokłuciłyśmy a ona była pijana i .... -zaczełam płakać. Mario zauważając to przytulił mnie. - i chciała iść do domu i.. to wszystko działo się tak szybko... Wyszła na ulicę tuż przed przed samochodem ,który jak się okazało prowadził Marco...- znów się rozpłakałam. -Gdyby nie Gregor... niewiem co by się stało....
-Ciiiii.... Spokojnie.... Wszystko będzie dobrze...- tulił mnie jeszcze mocniej do swojej piersi. Pomogło mi to. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł lekarz.
- Panie doktorze, co z nimi! - poderwaliśmy się z miejsc.
-Państwo są rodziną tych dwoje z wypadku?
-Przyjaciółmi , ale jesteśmy jak rodzina. - odpowiedział Mario.
-Tak więc w przypadku Pani Aleksandry skończyło się na paru zadrapaniach i naprawdę bardzo lekkim wstrząsie mózgu. Nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych. Nieukrywam że to dzięki dużej ilości spożytego alkoholu. Jej ciało w momencie udarzenia było rozluźnione i spadało w naturalny sposób. Już jutro będziemy mogli ją wypuściś do domu.- nie powiem, ulżyło mi po słowach doktora.
-A co z Marco?- niecierpliwił się Mario.
- Pan Marco stracił dużo krwi. Ogólny stan pacjenta jest dobry, jednak potrzebna jest krew. Pan Reus ma bardzo żadką grupę krwi. Nie mamy jej tutaj , w Dortmundzie. Dzwoniliśmy do Monachium ,ale dziś rano sami mieli pacjęta z tą grupą krwi i nie mają świeżej. Czy nie wiedzą państwo czy może ktoś z rodziny ma taką samą grupę krwi?- tłumaczył przejęty lekarz.
-Nie niewiem. Zadzwonię. -Mario odszedł od nas na chwilę.
-Doktorze a jaka to grupa krwi. Pytam bo ja i przyjaciółka Ola oddawałyśmy krew jeszcze w Polsce i powiedziano nam że obie mamy bardzo żadko spotykane grupy krwi.
-Macie może książeczkę którą wam dali?
-Tak mam! -wyjęłam z torebki portfel i podałam lekarzowi kartę.
- Niech zobaczę- jego wzrok był skupiony na mojej książeczce dawcy krwi. Zauważyłąm że lekko się uśmiechną.
-Tak! AB rh- ! Jest zgodność! - uśmiechną się lekko.
-Mogę oddać krew chodźby zaraz!
-Ale ma facet szczęście! -pod nosem skomentował lekarz, myśląc że nie uslyszę.
-Magda jesteś wielka! -podszedł do mnie i przytulił mocno Mario. -Gdyby nie Ty... - wtedy stało się cos czego najmniej się spodziewałam . Mario mnie pocałował. Bardzo namiętnie. Oderwałam się i ruszyłam za lekażem. Na odchodne szepnęłam tylko - Idź do Oli.
Lekarze zrobili mi szybko wszystkie konieczne badania i już po 30 minutach można było rozpocząć pobieranie krwi , które jak zwykle musiało trochę potrwać.
# Oczami Oli.
Pisk opon, tłukąca się szyba i głos Megi.Te trzy rzeczy w kółko miałam w głowie. nic więcej. Poczułam ból. Silny bój w skroniach. Jasność w moich oczach była nie dowytrzymania. Otorzyłam a blask stopniowo gasł. Zorientowałam się że jestem w szpitalu i ktoś koło mnie siedzi.
-Co się stało gdzie ja jestm?
-Spokojnie. Jesteś w szpitalu ale już wszystko jest okej.- usłyszałąm spokojny męski głos.
-Mario? Co ty tutaj?? Co się stało powiedz mi szybko! Gdzie Magda?-niecierpliwiłam się.
-Z Magdą wszystko wpożądku. Miałaś wypadek.Weszłaś na jezdnię i potrącił cię samochód. Lekarz mówił że już jutro wyjdziesz.
-Tak! Pamiętam byłyśmy na imprezie! Megi mnie zabrała żebym szybciej zapomniała o Ma...- nieskończyłam mówić jego imienia, spojżeliśmy na siebie tylko. oboje doskonale wiedzieliśmy o kogo chodzi.
-A co z kierowcą?
-No właśnie. Magda oddaje teraz dla niego krew.- momentalnie się zasmucił , a po jego policzkach poleciało kilka łez.
- Ej Mario co jest? Czuję że coś ukrywasz! Powiedz mi! Mario! -prosiłam.
-No bo ten samochód prowadził Marco.- po chwili ciszy wyksztusił z siebie.
-Boże! Nie! - do oczu napływały mi łzy. Niewytrzymałam i się rozpłakałam.
-Ola proszę nie płacz! Lekarz powiedział że kiedy wpompują mu krew ,już nic nie będzie mu zagrażało!-pocieszał mnie ale sam upuszczał słone łzy.
-Chce do niego iść! Zaprowadź mnie! - stanowczo powiedziałam po chwili ciszy.
-Zobaczę co da się zrobić.
***
Stałam przed drzwiami do sali , w której leżał Marco. Mario powiedział że nie puści mnie samej i wejdzie ze mną. W końcu to jego najlepszy przyjaciel. Weszliśmy razem i spokojnym krokiem podeszliśmy do łóżka szpitalnego , na którym leżał Marco cały poobijany, podłączony do kilku urządzeń ,dzieki którym jeszcze żył. Samotne łzy leciały po policzkach z besilności i bólu przykucłam przy nim.złapałam go za dłoń.
-Przepraszam Cię Marco.To wszystko moja wina.
-Nie mów tak! To był przypadek.
-Nie Mario! nierozumiesz! TO MOJA WINA! Gdyby nie ja nie leżał by tu i nie musiał walczyć o życie! Wolałabym się nigdy nie urodzić.
-Nie wolno ci tak mówić! -wyczułam irytację w jego głosię.
-Ale Mario ja go kocham!
-Ciiii spokojnie! -przytulił mnie. Miałam mętlik w głowie. Zaczełam analizować jeszcze raz wszystko to co mi powiedział Mario. Impreza. wypadek. Później Magda poszła oddać krew dla Marco. Wtedy mnie olśniło.
-Marco ma taką samą grupę krwi jak Magda? -dopytałam.
-Tak, lekarz mówił że tak.
- Jak raz w Polsce oddawałyśmy krew powiedziano nam że mamy rzadkie grupy krwi ale w razie czego mogą oddać jej krew a ona mi. To znaczy że ja mogę również oddać krew dla Marco.
-Ale ty też jesteś po wypadku.
-Nie widzisz że mi nic nie jest!-zezłościłam się trochę na niego.
-Jak chcesz.- wyswobodziłam się z jego ramion.Pogładziłam jeszcze Marco po dłoni i powiedziałam płaczliwym głosem.
-Marco , kocham Cię najbardziej na świecie! Nie zostawiaj mnie tu samej! -po czym ucałowałam delikatnie jego usta i wyszłam z sali. Tuż za mną podążał Mario.
- Panie doktorze! Ja mam taką samą grupę krwi jak Marco. Proszę niech pan zobaczy! -podałam mu książeczką.
-Ale w Pani stanie... - nie dałam mu dokończyć.
-Ma pan kogoś dla kogo zrobił by pan wszystko? -zagadnełam retorycznie mężczyznę. - Dla mnie tym kimś jest właśnie Marco! Więc proszę mi to umożliwić!
-No dobrze ale nie możemy pobrać tak dużej ilość jak od Pani przyjaciółki.
-Weźcie ile będzie potrzebne!
-No dobrze proszę za mną. Badania mamy zrobionę więc możemy przystąpić do zabiegu.
-Przepraszam ,Doktorze kiedy Marco dostanie krew? -wtrącił się do rozmowy Mario.
-Za jakieś 40 minut rozpoczniemy przytacznie krwi.
-Dziękuję- odpowiedział a my udaliśmy się do sali zabiegowej.
# Oczami Marco.
Dziwnie. Czułam się bardzo dziwnie. Jakby pomiędzy dwoma światami. Tym prawdziwym i tym moim , własnym ,wyidealizowanym. Do mnie należał wybór w którym chcę żyć. Czy w tym , w którym miłość i szczęście przeplata się z bólem i nienawiścią, czy w tym neutralnym, moim. Bez zła ale i bez miłości, przez którą ostatnio tyle cierpiałem. Do mnie i tylko do mnie należał wybór.
Usłyszałem czyjeś głosy. Ktoś złapał moją rękę. Ola? To ona? Płacze? Dlaczego? Znów z mojej winy? Jest też i Mario! Też płacze. Chciałem otworzyć oczy ale nie mogłem , powiedzieć równierz nic nie dałem rady.Czy ja umarłem? Już dokonałem wyboru? Czy może ktoś dokonał go za mnie? Może jeszcze nie? Może mogę jeszcze walczyć? Ale.... Wtedy usłyszałem głos Oli! Powiedziała " Marco , kocham Cię najbardziej na świecie! Nie zostawiaj mnie tu samej!" Błagał. Wtedy wiedziałem już że chce walczyć. Wiedziałem że jest o co! O Olę! O miłość! Prawdziwą Miłość!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Znów zawiodłam...;( Dopiero teraz udało mi się coś napisać przepraszam żę tak długo musieliście czekać ale...;) Wracam z czymś takim. Podoba się?? Proszę o komentarze! Zależy mi na Waszej opini.! Pozdrawiam i życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!